piątek, 28 stycznia 2011

O ''Kościele chrystusowym'', czyli myśl w tygodniu modlitw o jedność chrześcijan cz. I

       Było około godziny pierwszej popołudniu kiedy Boeing 737 znanych nam wszystkim tanich linii lotniczych dotknął swymi kołami rumuńskiej ziemi. Zaraz po odebraniu walizek i okazaniu naszych dokumentów żwawym krokiem wyszliśmy z bukaresztańskiego lotniska prosto na zatłoczoną ulicę, gdzie czekali już na nas nasi przyjaciele - dwaj węgierscy księża, którzy z biało-czerwoną flagą i okrzykiem: ''Sto lat niech «szyją» nam!'' powitali nas oficjalnie w ich kraju.
      Skąd się wzięli Węgrzy w Bukareszcie? Cóż, historia ma to do siebie, że jest znaczona nie tylko wydarzeniami, które wywołują uśmiech dumy na twarzach obywateli danego narodu, nie jest ona spisana tylko w słowach, których brzmienie jest tak słodkie jak choćby nasze: Grunwald, Kircholm, Trzeci Maja czy Monte Cassino, ale to także fakty, na samo wspomnienie, których ostrze miecza wbija się bezlitośnie w zbiorową duszę społeczności, raniąc ją przypomnieniem klęsk, zdrad i zaprzaństwa, Jałt, Targowic, Katyniów i mgieł nad Smoleńskami.
       Tym, czym dla Polaków były osiemnastowieczne rozbiory, tym dla Królestwa Węgierskiego był Traktat w Trianon z 1920 roku. W wyniku jego niesprawiedliwego dyktatu milionom Madziarów przychodzi żyć po dziś dzień w sąsiednich krajach: Rumunii, Słowacji, Austrii, Słowenii, Chorwacji i Serbii.
       Położone w bajecznym krajobrazie Karpat miasteczko Fogarasz, cel naszej podróży, osiągnęliśmy po kilku godzinach przedzierania się mało wygodnym autem krętymi, górskimi drogami. Warto było się jednak trudzić, bowiem w pofranciszkańskim klasztorze, gdzie duszpasterzuje jeden z naszych przyjaciół czekała na nas iście królewska kolacja: pstrąg z grilla, podsmażane na patelni ziemniaki, ciasto domowej roboty oraz regionalny trunek zwany przez tamtejszych pálinka. Nikt nam nie mówił wcześniej o mocy tej pachnącej śliwką nalewki, ale jak na nasz gust musiała być ona znaczna, gdyż zaledwie po kilku jej łykach spostrzegliśmy, ... że język węgierski wcale nie jest taki trudny i w mig opanowaliśmy dwa podstawowe w tej towarzyskiej sytuacji słowa: ''igen'' i ''egészségedre''.
       Wieczorna dyskusja pośród wielu innych dotknęła i tematu ekumenizmu. (W samym tylko liczącym około czterdziestu tysięcy mieszkańców Fogarasz znajdują się kościoły i zbory: katolików, grekokatolików, prawosławnych, kalwinów, luteran języka niemieckiego, luteran języka węgierskiego, adwentystów dnia siódmego, zielonoświątkowców oraz  unitarian). Z zainteresowaniem słuchaliśmy opowieści kolegów o wspólnych międzywyznaniowych nabożeństwach, licznych akcjach charytatywnych i krzewiących węgierską kulturę imprezach. Wreszcie, kiedy powiedzieli nam o wzajemnym zapraszaniu się księży i pastorów z okolicznościowymi kazaniami, zapytałem: ''No dobrze, ale o czym wy na tych kazaniach mówicie?''. ''Widzisz tu jest pewien problem - usłyszałem w odpowiedzi - umówiliśmy się między nami, że na wspólnych nabożeństwach nie będziemy mówić o Trójcy, Chrystusie-Bogu, sakramentach, grzechu pierworodnym, wartości chrztu, nie wspominając już o kulcie Maryi i  świętych. To ze względu na unitarian. No, ale przecież wszyscy należymy do chrystusowego Kościoła!''.
       Przyznam się Wam, że nieźle zakręciło mi się wtedy w głowie. Po dziś dzień nie wiem czy spowodowała to ta odpowiedź, czy raczej śliwkowa moc transylwańskiej pálinki.
Koniec części pierwszej
       Mater Ecclesiae - ora pro nobis!
       Regina Hungarorum - ora pro nobis!

piątek, 21 stycznia 2011

Liturgicznych rozważań ciąg dalszy, czyli piętnasty grosz do dyskusji

       ''Sitz im Leben'' - to określenie z zakresu krytyki biblijnej, oznaczające kontekst życiowy, w którym powstał i w którym był wykorzystywany dany fragment Pisma Świętego. Przyczyną poszukiwania ''S im L'' jest to, że tekst biblijny wyrwany z pierwotnego kontekstu zmienia lub traci swoje znaczenie i pozostaje niezrozumiały dla współczesnego czytelnika. [źródło: Wikipedia]

       Odwołując się do kościelnych dokumentów wydanych w okresie działania Komisji do Spraw Reformy Liturgicznej, jak i z czasu, kiedy owoce prac tej Komisji wprowadzano w życie, spróbujmy odkryć ''Sitz im Leben'' dokonanych, liturgicznych przemian:   
30 czerwca 1965, Le renouveau liturgique - List Komisji do spraw Reformy Liturgicznej potępiający eksperymenty i nadużycia litugiczne;
3 września 1965, Mysterium fidei - Encyklika Ojca św. Pawła VI, w której przypomina on tradycyjną doktrynę o ofierze Mszy św., odrzucając jednocześnie błędne doktryny transygnifikacji i transfinalizacji;
24 lipca 1966, Cum oecumenicum concilium - List Świętej Kongregacji Doktryny Wiary potępiający mnożące się w tym czasie błędy doktrynalne dotyczące: objawienia, znaczenia dogmatów, Magisterium Kościoła, grzechu pierworodnego, chrystologii, obiektywności norm moralnych i ekumenizmu;
29 grudnia 1966, Da qualche tempo - List Świętej Kongregacji Rytów potępiający nadużycia liturgiczne;
21 czerwca 1967, Dans sa récente - List Komisji do spraw Reformy Liturgicznej, w którym wzywa się episkopaty poszczególnych konferencji do czuwania nad przestrzeganiem norm liturgicznych;
24 czerwca 1967, Sacerdotalis caelibatus - Encyklika Ojca św. Pawła VI potwierdzająca dyscyplinę kościelnego celibatu wobec ciągłej jego kontestacji;
28 października 1967, Ratione abita - Relacja z Synodu biskupów, która wymienia poważne zagrożenia dla wiary, przypominając jednocześnie tradycyjne podstawy teologii katolickie;
30 czerwca 1968, uroczyste Credo Ojca św. Pawła VI, podczas to którego, papież w samym apogeum  ''Rewolucji kulturalnej'' wyznaje wierność tradycyjnej doktrynie i duchowemu dziedzictwu Kościoła;
25 lipca 1968 roku, Humane vitae - Encyklika papieska, w której zostaje potwierdzona tradycyjna doktryna katolicka dotycząca ludzkiej płodności;
15 października 1968, Deklaracja Komisji kardynalskiej potępiająca błędy Katechizmu holenderskiego;
2 lutego 1969, L'année qui vivent - List Sekretariatu Stanu Stolicy Apostolskiej, który wobec silnej kontestacji kapłańskiego celibatu potwierdza jego kościelną dyscyplinę;
2 lutego 1970, Le dichiarazioni - List papieski do Sekretariatu Stanu, w którym Paweł VI jeszcze raz potwierdza kapłański celibat;
8 grudnia 1970, Quinque iam anni, Adhortacja apostolska, w której pasterze Kościoła zostają wezwani do obrony tradycyjnej doktryny wobec szerzących się teologicznych błędów;
20 stycznia 1972, En cete période, - List Świętej Kongregacji Wychowania Katolickiego dotyczący zaprzestania wykładu w seminariach duchownych zdrowej doktryny filozoficznej;
21 lutego 1972, Mysterium Filii Dei - Deklaracja Świętej Kongregacji Doktryny Wiary potępiająca poważne błędy teologiczne godzące w podstawowe prawdy wiary jak dogmaty o Trójcy i Wcieleniu Syna Bożego;
2 marca 1972, Cum de fragmentis - Deklaracja Świętej Kongregacji Doktryny Wiary, potwierdzająca doktrynę dotyczącą rzeczywistej obecności Chrystusa w Eucharystii oraz przypominająca o konieczności spożywania również najdrobniejszych cząstek konsekrowanego chleba;
16 czerwca 1972, Sacramentum paenitentiae - Dokument Świętej Kongregacji Doktryny Wiary, który gani nadużycia związane z udzielaniem powszechnego rozgrzeszenia i odejścia od praktyki spowiedzi indywidualnej;
11 kwietnia 1973, Haec sacra Congregatio - List Świętej Kongregacji Doktryny Wiary, w którym piętnowane są błędne doktrynalne dotyczące nierozerwalności związku małżeńskiego i  potwierdzona zostaje obowiązująca, tradycyjna nauka w tej materii;
24 czerwca 1973, Mysterium Ecclesiae - Deklaracja Świętej Kongregacji Doktryny Wiary, w której potępione zostaję poważne błędy teologiczne godzące w jedność Kościoła, kapłaństwo hierarchiczne oraz nieomylność kościelnego Magisterium;
17 października 1973, Dopo la pubblicazione - Nota Sekretariatu ds. Jedności chrześcijan, w której wyjaśniona zostaje doktryna o interkomunii i potępione są jej błędne interpretacje;
9 marca 1974, Le vetement religieux - List Świętej Kongregacji dla Zakonów i Instytutów Świeckich, w którym zostają wyliczone szkody duchowo-moralne płynące z porzucania przez osoby konsekrowane stroju duchownego;
18 listopada 1974, Quaestio de abortu - Deklaracja Świętej Kongregacji Doktryny Wiary, w którym zostaje potępiona nowa proaborcyjna mentalność, również w niektórych kręgach kościelnych!;
20 listopada 1974, Lumen Ecclesiae - List papieski, który potwierdza ciągłą aktualność filozofii św. Tomasza, której to wykład został porzucony w wielu seminariach i ateneach kościelnych;
8 grudnia 1974, Paterna cum benevolentia - Adhortacja apostolska, w której Ojciec św. Paweł VI ubolewa nad szerzeniem się w Kościele ducha niezgody i rozłamu;
13 marca 1975, Quacumque sterilizatio - Dokument Świętej Kongregacji Doktryny Wiary uznający jako moralnie niedopuszczalną sterylizację ludzi;
26 czerwca 1975, Les formes multiples de la superstition - Dokument Świętej Kongregacji Doktryny Wiary, w którym potwierdzone zostaje, wbrew opinii wielu katolickich księży i teologów, tradycyjne nauczanie o naturze i istnieniu złych duchów;
29 grudnia 1975, Persona humana - Deklaracja Świętej Kongregacji Doktryny Wiary, w której potwierdzone zostaje, pomimo powszechnej kontestacji, tradycyjne nauczanie Kościoła na temat ludzkiej seksualności;
       ... zakończmy tę bolesną litanię w tym miejscu.
     Biorąc pod uwagę dość specyficzny ''życiowy kontekst'' lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, na tle którego wprowadzano w życie posoborowe reformy zastanówmy się, czy aby nie warto byłoby dziś przyjrzeć się raz jeszcze założeniom, które legły u podstaw dokonanych przemian?
Mater Ecclesiae - ora pro nobis!

czwartek, 13 stycznia 2011

O dwóch interpretacjach Vaticanum II, czyli myśl pachnąca bigosem

       Ot i minęła. W natłoku pilnych, przedświątecznych prac, przy dźwięku kolęd i skwierczącej na patelni bigosowej kiełbasy, w zapachu pomarańczowych i migdałowych olejków do serników i makowców umknęła nam bardzo ważna rocznica. 22 grudnia, minęło pięć lat od jednego z najważniejszych, jeśli nie najważniejszego w całym dotychczasowym pontyfikacie przemówienia, traktującego o właściwej (tj. zgodnej z dwutysiącletnią Tradycją) interpretacji Soboru Watykańskiego II. Od tego dnia, do słownika każdego katolickiego teologa, jak i do codziennej praktyki życia Kościoła powinny były wejść, już na stałe, dwa użyte wówczas przez Benedykta XVI terminy: ''hermeneutyka zerwania'' oraz ''hermeneutyka kontynuacji''.
       Znaczenie tych ściśle naukowych, na pozór bardzo zawiłych sformułowań, jest niezwykle proste i sama myśl Ojca Świętego może być wyrażona w bardziej przystępnym języku w ten oto sposób: Kościół nie narodził się podczas ostatniego z soborów, nie został też powołany do życia na paryskich barykadach w maju 68 roku, nie jest on wypadkową podjętych na przestrzeni ostatnich czterdziestu lat bardziej lub mniej udanych duszpasterskich inicjatyw, ale trwa on i rozwija się nieprzerwanie od dwudziestu wieków, czerpiąc swą siłę i żywotność z powierzonych mu przez Chrystusa darów, których pełne rozumienie pogłębiać się może tylko z biegiem czasu.
       Oficjalne potwierdzenie, jako obowiązującej w nauczaniu i codziennym życiu Kościoła ''hermeneutyki kontynuacji'' pociąga za sobą kilka poważnych konsekwencji. Po pierwsze, definitywne odrzuca ono interpretacyjny klucz ''zerwania'' ostatniego z soborów. Po drugie, wskazuje na konieczność ulokowania nauczania Vaticanum II na właściwym szczeblu w hierarchii wypowiedzi innych soborów i papieży. I po trzecie, domaga się odpowiedzi na cały szereg istotnych, dotyczących nie tylko samego Soboru, ale i całej wielkiej Tradycji Kościoła pytań. Ot choćby takich:  
Jaka jest wartość dogmatyczna dokumentów soboru pastoralnego?
Czy wszystkie dokumenty takiego soboru mają być jednakowo oceniane?
Czy wszystkie twierdzenia tychże dokumentów mają charakter dogmatyczny?
I czy nauczanie pastoralnego soboru jest w całości niereformowalne?
       Każdy, kto choć trochę interesuje się tymi zagadnieniami wie doskonale, że od przeszło czterdziestu lat jakiekolwiek, nawet najbardziej uzasadnione z naukowego punktu widzenia, a dotyczące tych kwestii ''niewygodne pytanie'', ryzykowało już w gardle jego autora oskarżenie o integryzm, lefebryzm, nie wspominając już o dyżurnych przy takich okazjach: fundamentalizmach, absolutyzmach, czy dogmatyzmach. Było i więcej. Sobór Watykański II, którego znaczenie w historii Kościoła nie mogło być porównane z żadnym innym wydarzeniem - według ukutego w kuźni pustosłowia określenia - ''wzywał nas do wierności samemu sobie''. Koniec. Kropka. Bez dyskusji. Mamy teraz nowy i lepszy Kościół. Wspomnieć w tym miejscu trzeba fundamentalne dla takiego ujęcia soborowego nauczania, prace skądinąd nietuzinkowej postaci jaką był Giuseppe Alberigo.
       I oto Benedykt XVI, 22 grudnia 2005 roku, w przemówieniu do rzymskich kurialistów sam zaczął stawiać ''niewygodne pytania'', dotyczące tak zrozumienia, jak i przyjęcia przez Kościół soborowego przesłania. Tego dnia miała miejsce rzecz wielka! Rzecz, którą w pełni będą mogły ocenić dopiero przyszłe pokolenia. Została oto bowiem stworzona przez Ojca Świętego przestrzeń do swobodnej i konstruktywnej dyskusji nad znaczeniem Vaticanum II dla życia Kościoła oraz do zdrowej refleksji historyczno-krytycznej nad samymi jego tekstami. Stało się tak, nie po to bynajmniej, by ostatni z soborów odesłać bezpowrotnie do lamusa, lecz by po skonfrontowaniu jego dokumentów z dogmatycznym nauczaniem Kościoła wszystkich wieków, przedstawić nam jego prawdziwe przesłanie we wspaniałym blasku katolickiej Tradycji. (Toczące się już od jakiegoś czasu teologiczne rozmowy pomiędzy Stolicą Świętą a Bractwem Św. Piusa X są tej papieskiej postawy najlepszym dowodem).
        Filozofia mówi nam, że człowiek nieustannie stawia sobie pytania o to: kim jest?, skąd przychodzi? oraz dokąd zmierza? Mówi, że pytania te na każdym etapie ludzkiego życia, pomagają nam w samoorientacji i w odkrywaniu przez nas naszej prawdziwej tożsamości i powołania. Myślę, że właśnie Benedykt XVI swą wypowiedzią sprzed pięciu lat, chciał nas sprowokować do tego typu dyskusji, do postawienia sobie pytań o to: kim jako katolicy dziś jesteśmy?, skąd przyszliśmy?, co wynieśliśmy z duchowego skarbca poprzednich pokoleń?  - doskonale wiedząc, że bez szczerej odpowiedzi na te pytania skazani jesteśmy na bezproduktywne dreptanie w miejscu i na  kosztowanie zamiast chrystusowych skarbów: wiary, łaski i prawdy, hermeneutycznych bigosów zapomnienia i zerwania.
Mater Ecclesiae - ora pro nobis!

piątek, 7 stycznia 2011

Moje drugie pięć groszy, czyli jeszcze o dyskusji na temat ''Reformy reformy liturgicznej''

       Debata nad postulowanymi przez Benedykta XVI zmianami w liturgii Mszy Świętej przetacza się właśnie z gwałtownością letniej burzy po akademickich aulach, specjalistycznych pismach i coraz to nowych pozycjach dostępnych na księgarskim rynku. Pomimo tego, że końca prac nad ''Reformą reformy liturgicznej'' jeszcze nie widać, i że  tylko nieliczni, zaangażowani przez Kongregację do Spraw Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów eksperci znają tych prac dokładniejsze szczegóły, to krytyczne, dobiegające z różnych kręgów i środowisk głosy już oskarżają papieża o próbę narzucania rzymskiej liturgii swych osobistych upodobań, odejście (sic!) od tradycji liturgicznej Pawła VI i Jana Pawła II, a nawet zdradę Soboru Watykańskiego II i jego ducha. Doprawdy, trudno się w tym nie pogubić.
       Jakiś czas temu dane mi było odbyć dłuższą, samochodową podróż z ojcem X., z wykształcenia liturgistą, długoletnim misjonarzem oraz bliskim przyjacielem głównego twórcy posoborowej liturgii - Annibale Bugniniego. Starszy, bo liczący już około siedemdziesięciu lat kapłan, dowiedziawszy się, że interesują mnie te zagadnienia, przez całą niemalże drogę wyliczał mi ''liturgiczne grzechy Ratzinger'a'' i przekonywał, że ''biskupi, a przynajmniej ci włoscy, odrzucają jego statyczną wizję liturgii i w konsekwencji nie przyjmą tej reformy''. Słuchałem z pokorą, starając się zrozumieć jego punkt widzenia i przyznam się, że nie zrozumiałem. Być może zawiodła moja znajomość włoskiego. Ale jeszcze tego samego dnia, po tym jak dotarliśmy do jednej z podrzymskich parafii dane nam było stanąć razem przy ołtarzu, i tam przyszło mi odrobić zaległą lekcję. Liturgiczne korepetycje wyglądały mniej więcej tak:
        Po znaku krzyża i po pozdrowieniu wiernych ojciec X. zaczął przez dłuższą chwilę dziękować około dwudziestu starszym osobom, które przybyły tego wieczoru na Eucharystię. Po lekturze czytań i Ewangelii powiedział naprawdę bardzo piękne i głębokie kazanie. Słuchałem go z podziwem i do dziś pamiętam wiele przytoczonych przez niego przykładów. Kiedy jednak rozpoczęła się liturgia eucharystyczna, otwarłem ze zdziwienia oczy, bo pomimo tego, że jestem księdzem już od blisko sześciu lat, nigdy nie przyszło mi do głowy, że Mszę Świętą można odprawiać w taki właśnie sposób. Oto od przyniesienia darów główny celebrans rozpoczął ''wielką improwizację''. Liturgiczne teksty, łącznie z samą modlitwą eucharystyczną (nie muszę chyba dodawać którą) służyły mu za podstawę dla jego dowolnych interpretacji. Niektóre modlitwy przeznaczone do odmawiania wyłącznie przez kapłana były recytowane wspólnie przez nas i przez wiernych. Na przekazanie znaku pokoju ojciec X. odszedł w ogóle od ołtarza, wszedł między ławki i zaczął obściskiwać wszystkich uczestników ''celebracji''. Kiedy wrócił powiedział jeszcze jakiś żart i zaprosił wszystkich na ''eucharystyczną ucztę''. Mszę Świętą zakończyły ogłoszenia, błogosławieństwo i ponowne uściski. Po zejściu do zakrystii odwrócił się do mnie i z uśmiechem triumfującego naukowca, który dopiero udowodnił coś bardzo ważnego swym uniwersyteckim kolegom powiedział: Zrozumiałeś? Zrozumiałem – odparłem ze spuszczoną głową.
       Wiem. Już w moich uszach brzmią głosy protestu, że nie wolno utożsamiać reformy posoborowej z tego typu nadużyciami, że to nie reforma sama w sobie, ale właśnie owe ''liturgiczne spektakle'' powodują zgorszenie wielu wiernych i w konsekwencji ich odejście z Kościoła. Ale czy to nie jest aby tak – to tylko pytanie a nie twierdzenie – że być może winna temu stanowi rzeczy jest przyjęta przez reformatorów, jako wspólny mianownik dokonywanych zmian idea dopasowania liturgii do mentalności współczesnego człowieka i do potrzeb konkretnej wspólnoty kosztem wyrwania jej, jak to określał sam Bugnini, z ''dogmatycznej obsesji rzeczywistej obecności Chrystusa w Eucharystii''? (por. A. Bugnini, La riforma liturgica, ss. 347-348, Edizioni Liturgiche 1997).
       Kończąc pragnę powtórzyć apel, z którym zwróciłem się do Was, drodzy czytelnicy Cogitarium, już w pierwszym poście traktującym o ''Reformie reformy liturgicznej'' o przyjście z modlitewną pomocą Ojcu Świętemu Benedyktowi XVI. W gąszczu opinii i różnych, niekiedy sprzecznych ze sobą stanowisk teologów, wsłuchując się w dobiegające do nas ze wszystkich stron głosy ekspertów, które to popierają, to znów krytykują papieskie decyzje nie zapominajmy, że to właśnie on – Biskup Rzymu jest Piotrem naszych czasów, i że to on jest fundamentem jedności całego Kościoła, który wiążąc i rozwiązując sporne kwestie na ziemi wiąże i rozwiązuje je w niebie.
Mater Ecclesiae – ora pro nobis!