+JMJ
Dziś, w liturgii Kościoła Świętego, według tradycyjnego kalendarza, obchodzimy pierwszą niedzielę Męki Pańskiej. W kościołach zasłaniane są krzyże
i obrazy. Stary ten zwyczaj wszedł do liturgicznej praktyki w średniowieczu i
symbolizuje według pięknych słów Abp Antoniego
Nowowiejskiego: „żal i pokutę, jakim
grzesznik poddać się powinien, aby mu wolno było znowu podnieść oczy na
Majestat Boski, którego Oblicze nieprawościami swymi niejako sobie przysłonił”.
I dalej pisze Arcybiskup: „zwyczaj ten wyobraża uniżenie Chrystusa,
zakrywającego chwałę swego Bóstwa, które dla Żydów jest zgorszeniem a dla pogan
głupstwem, aby w zmartwychwstaniu, przedarte zasłony, objawiły ukrytą za nimi
jasność i moc Boga Wcielonego”.
Przez najbliższe trzynaście dni, aż
do Wielkiej Soboty rozważać będziemy, co Pan Jezus wycierpiał dla zbawienia
świata. W tym czasie będziemy wczytywać się w biblijne opisy Jego męki. Rozważać
będziemy odrzucenie Zbawiciela przez Jego naród, zdradę i tchórzostwo
Apostołów, a wreszcie Jezusowe cierpienia, konanie i śmierć krzyżową. Patrząc
chronologicznie na mękę Zbawiciela trzeba podkreślić, że pierwszy akt Jego pasji
był rozłożony w czasie i rozegrał się na poziomie odrzucenia Mesjasza przez
Naród wybrany.
Bóg, Stworzyciel nieba i ziemi. Deus Sabaoth – Pan zastępów. Ten, który
wyprowadził starca Abrahama z Ur Chaldejskiego, aby uczynić z jego potomków
wielki Naród, Bóg Patriarchów, który potężnym ramieniem wyzwolił Izraela z
Egiptu, jak mówi św. Jan Ewangelista:
„przyszedł do swoich, a ci Go nie przyjęli”. Echo tego właśnie odrzucenia pobrzmiewa w dzisiejszej
Ewangelii.
Oto jesteśmy świadkami niezwykle ciekawego dialogu. Naprzeciw Jezusa stoją rzesze
żydowskie, które bez wątpienia są przekonane o niezwykłości Jego osoby. Sami
byli świadkami licznych cudów i znaków: uzdrowień, wskrzeszeń zmarłych,
rozmnożeń chleba i doskonale wiedzą, że bez Bożej pomocy nikt nie byłby wstanie
dokonać tego, co dokonał Jezus. Żydzi są gotowi nawet uznać w Nim Mesjasza, ale uwaga, Mesjasza na miarę swoich oczekiwań, Mesjasza, według własnych wyobrażeń. Są gotowi uznać w Nim Bożego Pomazańca, który uwolni
Izraela od rzymskiej okupacji i rozpocznie kolejny złoty okres jego dziejów, ale wszystko rozbija się o jezusową świadomość misji, o to za kogo On się uważa i co On sam
o sobie mówi. A mówi rzeczy dla Żydów niepojęte.
Żydzi gotowi byliby Go
zaakceptować, nie mogą jednak za nic na świecie zgodzić się ze zdaniem, które
Jezus wypowiedział pod swoim adresem: „Zanim
Abraham się stał, Ja jestem”. To właśnie te słowa wywołają w nich
wściekłość, i to do tego stopnia, że porwą kamienie, aby Go zabić. Skąd tyle gniewu i złości? Cóż takiego powiedział?
Aby odpowiedzieć na to pytanie musimy cofnąć się w czasie do epoki
Starego Testamentu, do dnia, w którym „Bóg Abrahama, Izaaka i Jakuba” objawił Mojżeszowi
swe święte Imię: Jahwe – „Ja jestem, który Jestem”. W greckim tłumaczeniu
Septuaginty Boże Imię brzmi: „Εγώ εἰμι ὁ ὤν”. A słowa Jezusa, które teraz rozważamy
brzmią w oryginale: „πρὶν Ἀβραὰμ γενέσθαι
ἐγὼ εἰμί”. „Εγώ εἰμι – Εγώ εἰμι” „Ja jestem” – z Księgi Wyjścia i jezusowe „Ja jestem” z
Ewangelii. Pomiędzy jednym a drugim,
tą właśnie wypowiedzią: „Zanim Abraham
się stał ja jestem” Jezus postawił znak równości! Dla Żydów to wręcz niewyobrażalne bluźnierstwo! Grzech wymagający natychmiastowego ukarania i to karą główną,
karą śmierci. Ktoś ośmielił się powiedzieć, że jest … odwieczny, nieskończony, wszechmogący! Ktoś ośmielił
się przedstawić imieniem Boga Jahwe! Ktoś miał czelność powiedzieć, że tak jak
Bóg nie ma początku ni końca, że tak jak On ma moc stworzyć świat, a skoro Bóg
jest tylko Jeden, to znaczy, że ten ktoś, kto stoi przed nimi i teraz z nimi
rozmawia … jest Bogiem!!!
Pójdźmy dalej! Spójrzmy na logikę tego toku myślenia! Bóg jest wszechmogący, czyli wszystko może. A jeśli tak, to może zmienić
Prawo, może zmienić przykazania lub na nowo je interpretować. Innymi słowy: może
uzdrawiać w szabat, ponieważ „szabat został stworzony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu”, może
rozmawiać z grzesznikami i cudzołożnicami, może się ich dotykać bez obawy o
nieczystość rytualną „gdyż nie potrzebują
lekarza zdrowi, ale ci co się źle mają”. Może spożywać nieczyste posiłki: „bo nic z tego, co z zewnątrz wchodzi do
człowieka, nie może uczynić go nieczystym”. A jeśli to jest prawdą oznacza to koniec Synajskiego Przymierza! Koniec religii, tradycji, kultury, ich sposobu życia! To koniec żydowskiego świata! Oto jak groźny był człowiek, który mówił o sobie „Εγώ εἰμι”– „Ja jestem”.
Nie mniej interesujące jest zakończenie tego fragmentu Ewangelii. Postawa
Jezusa względem żydowskich tłumów została opisana przez dwa czasowniki: „ukryć
się” i „wyjść ze świątyni”. Po tej rozmowie, po tym ewidentnym odrzuceniu Boga
przez Jego naród Bóg ukrył się przed nim w tajemnicy krzyża. I jak sam zapowiedział żaden znak, żaden cud,
żadna łaska nie będzie dana temu pokoleniu oprócz „znaku Jonasza”, oprócz znaku Zmartwychwstania.
Jezus wyszedł ze świątyni. Chwała Boża, która za czasów króla Salomona
spoczęła na tym miejscu opuściła święty przybytek. Żadne ofiary z pokarmów, czy zwierząt nie
zdołają już przebłagać Najwyższego, gdyż z chwilą złożenia doskonałej ofiary
ciała i krwi Syna Bożego, wszystkie one stracą swą wartość i moc. Zniknęły cuda świątyni, którymi według rabinów były:
- z ofiar całopalnych nigdy nie rozchodził się nieprzyjemny zapach;
- ani jedna mucha nie pojawiła się na rynku, gdzie kupowano zwierzęta na ofiarę;
- Arcykapłanowi nigdy nie przydarzyło się nic złego w święto Pojednania;
- snop zboża albo bochen chleba ofiarowane dla Pana nigdy się nie psuły;
- w świątyni nigdy nie zabrakło miejsca dla kogoś, kto chciał upaść na twarz, choćby stojącym był ciasno;
- nigdy nie zabrakło miejsca na osiedlenie się w Jeruzalem;
- nigdy deszcz nie gasił ofiarnego ognia;
- nigdy wiatr nie przeszkodził dymowi wznieść się prosto ku niebu.
Tak oto
kończy się Pierwsze Przymierze! Odrzucony przez własny Naród Bóg ukrywa się
przed nim i opuszcza Świątynię. W ten to sposób rozegrał się pierwszy etap Chrystusowej
pasji. Inne, zbawienne dla nas męki i cierpienia nadejdą na Pana Jezusa już niebawem.
Turris Davidica - ora pro nobis!