niedziela, 26 kwietnia 2015

Kazania sandomierskie: "Ego sum Pastor bonus" (J10,11-16) - II Niedziela po Wielkanocy

+JMJ
„Jam jest pasterz dobry” – słowa Zbawiciela z dzisiejszej Ewangelii, które dają również nazwę tej drugiej Niedzieli po Zmartwychwstaniu Pańskim. Jest to przecież Niedziela Dobrego Pasterza.
            Moi drodzy!
To bardzo ciekawa sprawa, że Pan Jezus nauczając ludzi wielokrotnie w swoich mowach uciekał się do porównań. W przekazywaniu prawd wiary Zbawiciel często wolał nie mówić wprost, dziś powiedzielibyśmy nie mówić ścisłym językiem teologicznym, ale preferował język obrazu i porównania, który bez wątpienia jest o wiele bardziej plastyczną i mogącą oddać znacznie więcej niuansów formą komunikacji.
I tak, czytamy, że Pan Jezus mówił o sobie: „jestem krzewem winnym, wy zaś latoroślami” dla oddania tego, że w oderwaniu od Niego samego nic nie możemy uczynić, że poza Nim nie możemy przynieść żadnych owoców. W innych znowu miejscach porównywał siebie do „chleba, który daje życie wieczne” i „do wody, która gasi wszelkie ludzkie pragnienie”, a w dzisiejszej Ewangelii natomiast mówi o sobie, że jest On „dobrym pasterzem”, że jest dobrze wypełniającym swoje obowiązki opiekunem stada.
Przyjrzyjmy się bliżej temu obrazowi – obrazowi Dobrego pasterza i jego stada. Dla jaśniejszego, dla bardziej wyrazistego ukazania prawdy o bożym sposobie pasterzowania obok postaci Dobrego pasterza w wypowiedzi Jezusa pojawia się postać najemnika. Cała zresztą przypowieść zbudowana jest na zasadzie kontrastu: Dobry pasterz, z jednej strony, a z drugiej Najemnik.
Jak więc traktuje stado Dobry pasterz? Prowadzi on owce z dala od niebezpieczeństw, wybiera zielone pastwiska, opiekuje się nimi, w razie potrzeby bierze je na ramiona, broni przed wilkami i rozproszeniem. Wniosek więc nasuwa się sam. Gdyby więc pasterz przestał spełniać, któryś z tych obowiązków utraciłby przydomek dobrego. Ponadto Dobry pasterz jest gotowy oddać swoje życie za owce. Nie traktuje tej pracy jako sposobu na własne utrzymanie, ale angażuje w to, co robi serce, miłość, całego siebie. Dobry Pasterz jest tej pracy bezgranicznie oddany, dla owiec gotów jest oddać wszystko, łącznie ze swoim życiem.
Zatrzymajmy się teraz przez chwilę nad obrazem stada.
Z innych miejsc w Ewangelii dowiadujemy się, że najwięcej miłości Pan Bóg okazuje tym ludziom, którzy się od Niego oddalili. Najradośniejszą częścią Dobrej Nowiny jest zatem ta, która mówi, że Bóg okazuje najwięcej miłości synom marnotrawnym i zagubionym owcom. Kocha ich tak bardzo, że gotów jest dla nich działać wbrew ogólnie przyjętym zasadom i ludzkiemu sposobowi widzenia spraw.
Dopiero mając to na uwadze, dopiero w tym świetle właściwie można zrozumieć odczytaną przed chwilą Ewangelię. Otóż Dobry pasterz gotów jest ponieść śmierć stając nie tylko w obronie owcy posłusznej, owcy, która od niego nigdy się nie odłączyła, ale również w obronie owcy, która wzgardziła pasterzem, jego dobrocią i resztą stada. W tym dopiero świetle dostrzegamy ogrom przyniesionej nam przez Zbawiciela bożej miłości, która w sposób najpełniejszy wyraża się w jednym słowie: Miłosierdzie. Misericordia Domini plena est terra – brzmią dzisiejszej niedzieli słowa z Antyfony na wejście i to właśnie Miłosierdzie jest kluczem do właściwego zrozumienia tej perykopy biblijnej.
A co najemnikiem? O ile dla dobrego pasterza owce stanowią „jego własność” i on troszczy się o nie, jak o własne życie, to Najemnik nie przejmuje się losem owiec, ponieważ zależy mu jedynie na swojej zapłacie. To pewne, że w obliczu niebezpieczeństwa nie będzie on nadstawiał karku. Ze strachu, czy z wyrachowania ucieknie w bezpieczne miejsce i skaże tym samym owce bądź to na natychmiastową śmierć, bądź samotne błąkanie się po pustkowiu pomiędzy wilkami, co w konsekwencji oznaczy to samo – ich zagładę. Rozproszenie stada, rozbicie jego jedności jest więc w nauczaniu Jezusa synonimem śmierci. Kto więc oddala się od Kościoła skazuje siebie na śmierć
Zatrzymajmy się teraz przez chwilę nad tematem, wspomnianego już Bożego Miłosierdzia. W dzisiejszych czasach, kiedy mówimy o Miłosierdziu natychmiast przychodzi nam do głowy postać siostry Faustyny Kowalskiej i jej „Dzienniczek”. Jeśli jednak spojrzymy w bardziej odległe karty historii Kościoła odkryjemy, że ten temat został ukazany w sposób niezwykle głęboki w pismach dominikańskiej tercjarki – św. Katarzyny ze Sieny. To właśnie miłosierdzie stanowi główny wątek jej dzieła zatytułowanego „Dialog”. Katarzyna pisze, że w różnoraki sposób Bóg okazuje miłosierdzie: całemu stworzonemu światu, każdemu grzesznikowi oraz Kościołowi Świętemu jako instytucji. Pisze dalej, że Miłosierdzie Boże objawia się nade wszystko w celebracji Mszy Świętej.  
Posłuchajmy słów Katarzyny:O szaleńcza miłości! Nie dość Ci było wcielić się, że jeszcze zechciałeś umrzeć! Nie dość Ci było umrzeć, że jeszcze zstąpiłeś do piekieł, aby wyzwolić świętych Patriarchów i spełnić w nich Twoją prawdę i miłosierdzie. Miłosierdzie Twoje zmusiło Cię dać jeszcze więcej człowiekowi: zostawiłeś Siebie na pokarm, aby umocnić naszą słabość (…). Przeto dajesz się codziennie człowiekowi, zjawiając się w Sakramencie Ołtarza w mistycznym ciele świętego Kościoła. Któż to uczynił? Miłosierdzie Twoje!”.
Święta liturgia, Moi drodzy, bezkrwawa Ofiara ołtarza, która jest teraz sprawowana sama w sobie jest więc najdoskonalszym dziełem Miłosierdzia. A więc w wdzięczności ducha za to, że Dobry Pasterz gromadzi nas w swym stadzie, karmi nas, strzeże, a jeśli trzeba idzie, by zagubionych na nowo przyłączyć do stada pozwólmy się teraz porwać Miłosierdziu. Niech ten dar udzielający się nam z faktu obecności wśród nas Chrystusa Eucharystycznego napełni nasze serce pokojem i pewnością, że Dobry pasterz nie opuszcza nigdy swych owiec, a w sposób szczególny jest blisko nich, gdy te są zagrożone przez wilki. Amen.

Mater Ecclesiae - ora pro nobis!

wtorek, 7 kwietnia 2015

Kazania sandomierskie: Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego - "Zstąpił do piekieł, trzeciego dnia zmartwychwstał"

+JMJ
Św. Augustyn, jeden z najwybitniejszych filozofów i teologów dwóch tysięcy lat chrześcijaństwa, w jednym ze swoich dzieł zapisał takie oto słowa: „Nie jest czymś niezwykłym wierzyć, że Jezus umarł. W to wierzą także poganie, wszyscy w to wierzą. Lecz czymś naprawdę niezwykłym jest wierzyć w to, że On zmartwychwstał. Chrześcijańska wiara opiera się na Zmartwychwstaniu”. I trudno się z tym nie zgodzić. Pomyślmy tylko, co by się stało, gdyby z naszego wyznania wiary wykreślić słowa mówiące o Zmartwychwstaniu? Pomyślmy tylko, co stałoby się z chrześcijaństwem, z naszą religią, gdyby Credo kończyło się na słowach: „umęczon pod Ponckim Piłatem, ukrzyżowan, umarł i pogrzebion”? Takie chrześcijaństwo bez Zmartwychwstania mogłoby się stać, co najwyżej jakimś systemem filozoficzno-moralnym, a objawiona przez Zbawiciela nauka, nauka przecież nie z tego świata pochodząca o „nadstawianiu drugiego policzka”, o „miłości nieprzyjaciół” musiałaby być zaklasyfikowana do kategorii jakichś "wydumanych fantasmagorii, których i tak nie da się wprowadzić w życie”. Gdyby nie Zmartwychwstanie Ewangelia mogłaby spokojnie stać na półce obok innych książek, które uczą zasad osobistego i społecznego savoir-vivru, obok dzieł Sokratesa, Platona czy wypowiedzi Buddy. No właśnie, gdyby nie Zmartwychwstanie.
Ludzie w każdej epoce marzyli o nieśmiertelności, o życiu bez chorób, bez cierpienia i śmierci. Po dzień dzisiejszy my sami marzymy o takim życiu! Zwróćcie uwagę, Moi drodzy, ile z naszych życzeń wzajemnie składanych w tych dniach zaczynać się będzie od słów: „zdrowia, szczęścia i pomyślności”. Rzeczywiście! Chcemy żyć długo i szczęśliwie! To pragnienie nieśmiertelności jest głęboko zakorzenione w ludzkiej naturze. Jego wyrazem są choćby liczne baśnie i legendy mówiące o wodzie dającej niekończące się życie, o eliksirach młodości, o ambrozji i nektarze – pokarmie i napoju nieśmiertelnych bogów. Odwieczną tęsknotą ludzkości jest uciec przed śmiercią, przed nieuchronnym przemijaniem! Jest tak, ponieważ w głębi serca każdego człowieka tkwi zaszczepione przez Boga pragnienie życia, i to życia bez końca. W naszym wnętrzu tkwi pragnienie cieszenia się miłością, dobrem i pięknem, bez konieczności patrzenia na zegarek z pytaniem, „czy wystarczy mi na to wszystko czasu”?
I oto ta odwieczna tęsknota człowieka znajduje swe zaspokojenie w konkretnym, historycznym fakcie Zmartwychwstania Jezusa, w Jego zwycięstwie nad śmiercią.
Dzięki niemu, dzięki Chrystusowemu Zmartwychwstaniu człowiek pomimo tego, że umiera, że odchodzi z tego świata może wołać za rzymskim mędrcem Horacym: „Nie przeminę cały!”. Dzięki Zmartwychwstaniu ludzkie bóle i cierpienia, nieuleczalne choroby przegrywają z obietnicą nieśmiertelności, jaką Bóg dał tym wszystkim, którzy podążają drogą Jego przykazań. Dzięki Zmartwychwstaniu tu na świecie nie ma sytuacji bez wyjścia! Nie ma bowiem takiej tragedii, nie ma takiego nieszczęścia, na które dzięki wierze i łasce pozostawionej nam przez Zbawiciela nie padałby blask światła bijący z pustego chrystusowego grobu. Tak, najgłębszym fundamentem chrześcijaństwa, a zarazem najradośniejszym elementem Ewangelii, Dobrej Nowiny, jest wiara w Zmartwychwstanie.
„Umarł i trzeciego dnia zmartwychwstał” – brzmi jedno z najstarszych wyznań chrześcijańskiej wiary. Ale, czy zastanawialiście się nad tym kiedykolwiek, dlaczego powtarzamy słowa „trzeciego dnia” skoro od Jezusowej śmierci do odkrycia pustego grobu minęło niespełna 40 godzin, niespełna dwa dni? Dlaczego Pismo Święte mówi, że „Jezus powstał z martwych trzeciego dnia”?
Aby odpowiedzieć na to pytanie musimy zrozumieć, że Ewangelia była spisywana w środowisku żydowskim, w żydowskim kręgu cywilizacji, która dla wyrażenia prawdy posługuje się innymi niż nasze środkami, innym niż nasz sposobem myślenia. Liczby dla Żydów mają specjalną teologiczną treść. I tak, dla przykładu: 7 – oznacza doskonałość, 6 – niedoskonałość, czyli zło, 12 – pełnię, a 3 w odniesieniu do dni to czas po jakim Bóg przychodził z pomocą sprawiedliwemu człowiekowi, który niesłusznie doznawał cierpienia. A więc powtarzając, że „trzeciego dnia zmartwychwstał” pierwsi, pochodzący z żydowskiego świata chrześcijanie wyznawali, że: „Jezus był sprawiedliwy, że niesłusznie cierpiał i że Bóg przyszedł Mu z pomocą”.
Nim jednak doszło do spotkania zmartwychwstałego Pana z kobietami i Jego Uczniami nasze wyznanie wiary wspomina o jeszcze jednym wydarzeniu, o zstąpieniu Zbawiciela do piekieł. Nie do piekła potępionych, ale do krainy zmarłych, do Szeolu, gdzie święte dusze osób żyjących w epoce Starego Testamentu oczekiwały dnia, w którym zostanie darowana wina pierwszych rodziców, kiedy będą mogli oni stanąć przed Bogiem twarzą w twarz tak, jak święci. Adam i Ewa, Abraham, Izaak, Jakub i jego synowie, Mojżesz, Jozue, królowie i prorocy: Izajasz, Ezechiel, Ezdrasz i inni, święte niewiasty Judyta, Rut, Estera wszyscy oni czekali w otchłani na dzień śmierci Zbawiciela, na dzień, w którym Śmierć straci do nich swe prawo!
Pusty grób, liczni naoczni świadkowie życia Jezusa po śmierci, reakcja władz żydowskich – wszystko to potwierdza nie tylko każde ze słów Jezusa, które wypowiedział przed Swą śmiercią, ale również potwierdza zbawcze wydarzenia, które mają się jeszcze dokonać: powszechne zmartwychwstanie umarłych, Sąd ostateczny i wieczne życie w szczęśliwości lub nieszczęśliwości.
 Dziś jest dzień, w którym umarła Śmierć! Dziś straciła ona do nas swoje prawo! Dziękując Zbawicielowi za to, co dla nas uczynił radujmy się dniem Jego zmartwychwstania, ponieważ ten dzień rodzi w nas pewność, że i my pomimo tego, że umieramy, że odchodzimy z tego świata dzięki zasługom Chrystusa już jesteśmy nieśmiertelni! Błogosławionych Świąt nigdy niekończącego się życia. Amen!
Mater Salvatoris - ora pro nobis!