czwartek, 19 września 2013

Myśli kilka na rok wiary, cz. II

"Wkrótce potem Jezus udał się do pewnego miasta, zwanego Nain; a szli z Nim Jego uczniowie i tłum wielki" (Łk 9,11)

Ewangelista Łukasz używa właśnie tego słowa "tłum". Możemy więc sobie wyobrazić owe tysięczne rzesze ludzi podążające za Zbawicielem. Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że ów "tłum" przedstawia niezwykły obraz wspólnoty i przyjaźni łączącej ludzi i Jezusa. "Tłum" spędza z Nim całe dnie, słucha Jego słów, je z Nim i śpi pod gołym niebem, ale czy dociera do niego Dobra Nowina? Słuchają, ale czy słyszą Jego słowa? Czy rozumieją, jakie treści ma im do przekazania? Biorąc pod uwagę późniejsze koleje losów Zbawiciela, a mianowicie nieustanne spiski na Jego życie, odrzucenie Go przez własny naród i wreszcie śmierć na krzyżu, można być pewnym tego, że intencje, które przyświecały idącym za Nim ludziom nie zawsze były szczere i niekoniecznie wynikały z wiary.
Przyjrzyjmy się bliżej tym intencjom. Pomiędzy tysiącami ludzi idącymi za Zbawicielem z pewnością byli tacy, którzy traktowali Jezusa jak jakiegoś mędrca, jak ciekawie przemawiającego filozofa. Widzieli w Nim osobę, która ma pewną wizję świata, człowieka i relacji międzyludzkich. Słuchali Go, choć z pewnością wszystkiego nie rozumieli. No bo któż o zdrowych zmysłach mając przy sobie dziewięćdziesiąt dziewięć owiec zostawiłby je na pustyni, a poszedłby za jedną, która zaginęła? Kto na serio traktowałby naukę według której "więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu"? Kto z miłości nadstawiałby drugi policzek osobie, która go bije? Finezja absurdów. Ewangelia była więc dla tych ludzi jedynie jakąś filozofią życia, a Jezus interesował ich jedynie na poziomie intelektualnym.
Co do tego nie można mieć żadnych wątpliwości, że w "tłumie" idącym za Zbawicielem byli i tacy, którzy chcieli jedynie najeść i napić się do syta. Ci zupełnie nie byli zainteresowani Jego nauką. Ciekawiło ich natomiast to, kiedy następnym razem Jezus dokona rozmnożenia chleba albo kiedy zamieni wodę w wino. Tacy, nie byli zupełnie zainteresowani ani wiarą, ani nadprzyrodzonością.
Trzecią grupę w "tłumie" stanowili żydowscy politycy. Ci z kolei słuchali uważnie słów Chrystusa, ale jedynie po to, aby zmanipulować ich znaczenie i wykorzystać Ewangelię do poderwania ludu przeciwko rzymskiemu okupantowi. Dla realizacji swoich politycznych celów gotowi byli nawet obwołać Jezusa królem. Widzieli w Nim charyzmatycznego przywódcę i walczącego rewolucjonistę. Na jednym wydechu wypowiadali hasła o sprawiedliwości społecznej, niepodległości narodu oraz konieczności rozpoczęcia walki nie zdając sobie sprawy z tego, że idee nawet tak wzniosłe jak sprawiedliwość i prawo w oderwaniu od wiary stają się ich wykrzywieniem i deformacją.
W "tłumie" kroczącym za Zbawicielem z pewnością była cała rzesza osób chorych i niepełnosprawnych. Pomiędzy ludem lotem błyskawicy rozchodziły się wieści o uzdrowieniach, ba, nawet wskrzeszeniach z martwych dokonywanych przez Mistrza z Nazaretu. Krzyczano: "Głusi odzyskują słuch, ślepi wzrok, chromi chodzą, trędowaci są oczyszczeni". Takie informacje działają jak magnez. Ściągają nie tylko tysiące dotkniętych różnymi schorzeniami, lecz również ciekawskich, tłumy gapiów. I nie ma się co dziwić. Tyle, że wielu szukając ulgi w swych dolegliwościach zatrzymywało swoją relację ze Zbawicielem jedynie na tym poziomie. Cud, uzdrowienie i ... powrót do dawnego życia.
A co rzeczywiście Jezus miał "tłumowi" do powiedzenia? Jaką naukę mu objawił? Odpowiedź na te pytania znajdziemy w galilejskim miasteczku, do którego się udawał, w Nain. Poprzez wskrzeszenie jedynego syna wdowy Zbawiciel ukazuje swoje bóstwo. Objawia się "tłumowi" jako Pan życia i śmierci. Przedstawia się jako Ten, w którego ręku są ludzkie losy. Udowodnia, że On sam kieruje nimi według swego miłosnego zamysłu. Jezus nie chce więc, abyśmy traktowali Go jak filozofa, polityka, który zabiega o przychylność tłumów, nie chce byśmy widzieli w Nim uzdrowiciela, który dba jedynie o zdrowie ciała. Nie chce, abyśmy widzieli w Nim przedstawiciela organizacji charytatywnej, która stawia sobie za cel nakarmienie wszystkich głodnych na świecie. On chce, abyśmy widzieli w Nim Boga, który jest wieczną Miłością, który troszczy się o nas jak dobry Ojciec, i który przygotował dla nas wiele mieszkań w niebie. Takiej wiary od nas oczekuje i do wejścia w taką z Nim relację wszystkich nas zaprasza.
Virgo fidelis - ora pro nobis! 

7 komentarzy:

  1. Jeszcze raz bardzo dziękujemy za wspólnie spędzony czas na dniach skupienia!
    Maja, Donat,Antoni i Franek.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cała przyjemność po mojej stronie! z modlitwą, x.k

    OdpowiedzUsuń
  3. Niech już będzie, że przyjemnością się dzielimy - ale korzyść duchowa w całości jest po naszej stronie!
    Adam Klimek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i nawet nic nie piszemy o Bractwie ;)

      donat

      Usuń
  4. Lepiej o tym, co nas łączy aniżeli dzieli :)

    + Biedkowie

    OdpowiedzUsuń
  5. Czy mógłby ksiądz zacytować jeszcze raz po polsku i po łacinie św. Augustyna bardzo pasującą sentencję: "W sprawach drugorzędnych wolność , w podstawowych - jedność, a nad wszystkim- miłość". Z góry dziękuję!

    +Anna Zdych

    OdpowiedzUsuń
  6. "In necessariis unitas, in dubiis libertas, in omnibus caritas" P. Aniu wkrótce odpowiem na maila

    OdpowiedzUsuń