piątek, 15 października 2010

Moje pięć groszy do dyskusji na temat "Reformy reformy liturgicznej"

Doskonale zdaje sobie sprawę, że temat "Reformy reformy liturgicznej" jest znany tylko w stosunkowo wąskim gronie wiernych, i że wielu z nich łącznie z tymi, którzy Mszę Świętą codziennie odprawiają, mogli albo o „Reformie reformy” w ogóle nie słyszeć albo uważać ją za niepotrzebną. Nie mam też co do  tego żadnej wątpliwości, że w mniemaniu zdecydowanej większości katolików sama reforma liturgiczna, której kluczowym momentem było wejście w życie Nowego Mszału, była i nadal odczytywana jest jako wielkie błogosławieństwo, oraz że podnoszenie jakiejkolwiek krytyki na temat jej trafności jest niestety odczytywane jako świętokradczy zamach na decyzje Soboru Watykańskiego II oraz jako niepotrzebne sianie zamętu w umysłach i duszach wiernych. Piszę "niestety" ponieważ takie, a nie inne podejście do tego, co stało się z łacińską liturgią na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, a właściwie do tego co ciągle się z tą liturgią dzieje, nie daje nam sposobności obiektywnej oceny ani samego przebiegu prac „Consilii ad exequendam Constitutionem de Sacra Liturgia” ani tychże prac widocznych efektów.
Dziś, kiedy mija czterdzieści lat od wejścia w życie Novus Ordo Missae (Nowego Mszału) trzeba nam rzeczowo i bez zbędnych emocji spojrzeć na ryt rzymski, czy lepiej na rzymskie ryty, nie koncentrując uwagi tylko na sprawach drugorzędnych takich jak: kierunek celebracji czy język liturgii, choć prawdę mówiąc i te kwestie powinny być przedmiotem wnikliwych badań zważywszy na fakt, że ojcowie soborowi w ogóle tych zmian nie postulowali, ale dokonując wnikliwej oceny przeprowadzonych prac należy zadać pytanie o sprawę najbardziej istotną dla całego katolickiego kultu, a co za tym idzie dla całego Kościoła, a mianowicie: Czy aby posoborowa reforma liturgiczna dokonana pod faktycznym przewodnictwem ks. Annibale Bugniniego, dla osiągnięcia pewnych duszpasterskich celów spod znaku, jak się to dzisiaj mówi „hermeneutyki zerwania”, nie popełniła dwóch śmiertelnych grzechów przeciw rzymskiej liturgii, czyli, czy aby nie zbagatelizowała sacrum, i czy nie wypaczyła tradycyjnej doktryny katolickiej?
Podejmuję ten niezwykle trudny temat z dwóch powodów. Po pierwsze, sam jestem księdzem, który codziennie staje przy ołtarzu, aby sprawować Mszę Świętą i pragnie, by Eucharystyczna Ofiara była rzeczywiście, jak mówił Vaticanum II, „źródłem i szczytem” jego kapłańskiego życia, i po drugie ponieważ w trakcie moich studiów przyszło mi się zmierzyć z wieloma, nieraz bardzo trudnymi pytaniami, dotyczącymi tych liturgicznych zagadnień. Zabierając głos w dyskusji, która już od wielu lat rozpala do czerwoności głowy, serca i pióra tak zwolenników jak i przeciwników przeprowadzonych reform, chcę i ja dorzucić do niej moje pięć groszy. Oto one, liczcie dobrze.
Los księżowsko-studencki ma w sobie coś z losu najemnika. Dzisiaj tu spowiadasz, jutro tam odprawiasz, by pojutrze jeszcze gdzie indziej odwiedzać chorych. To ciągłe bycie w drodze daje możliwość przyjrzenia się różnym sposobom sprawowania Mszy Świętych (celowo używam tutaj liczby mnogiej gdyż za każdym razem gdy gdzieś się udaję nie mogę się nadziwić, że jedną i tę samą liturgię można sprawować na tak wiele sposobów), lecz również pozwala ono na odprawianie Eucharystii przy użyciu różnych wydań Mszału Rzymskiego, których tu we Włoszech jest co najmniej pięć.
Chcąc wyrobić sobie zdanie na temat dokonanych reform, przyjrzałem się kiedyś tłumaczeniom tychże Mszałów i doszedłem do wniosku, że treści teologiczne w nich zawarte różnią się i to znacznie nie tylko od ich łacińskiego pierwowzoru, ale również między sobą. Oto dowód. Weźmy za przykład niezwykle piękną i przebogatą w teologiczne treści kolektę z Uroczystości Najświętszego Ciała i Krwi Pańskiej, która w Mszale św. Piusa V brzmi tak:
„Deus, qui nobis, sub Sacramento mirabili passionis tuae memoriam reliquisti, tribue, quaesumus, ita nos Corporis et Sanguinis tui sacra mysteria venerari; ut redempitionis tuae fructum in nobis iugiter sentiamus”.
(Boże, który w przedziwnym Sakramencie zostawiłeś nam pamiątkę swej męki, dozwól prosimy, taką czcią otaczać święte tajemnice Ciała i Krwi Twojej, abyśmy nieustannie doznawali owoców Twego odkupienia).

Pierwsze z włoskich tłumaczeń, które ukazało się w 1970 roku w taki sposób oddawało swój łaciński pierwowzór:
„Signore Gesù Cristo, che nell’Eucaristia ci hai lasciato il memoriale della tua Pasqua, concedi a noi di partecipare con fede al santo mistero del tuo Corpo e del tuo Sangue, e di sperimentare sempre in noi i benefici della tua redenzione”.
(Panie Jezu Chryste, który w Eucharystii zostawiłeś nam wspomnienie Twojej Paschy, daj nam uczestniczyć z wiarą w świętej tajemnicy (misterium) Twojego Ciała i Twojej Krwi, i doświadczać w nas dobrodziejstw Twojego odkupienia).

Na kolejny Mszał i na kolejne tłumaczenie klasycznej kolekty nie trzeba było długo czekać bo tylko trzy lata. Opublikowany w 1973 i powtórzony w wydaniu z 1983 roku nowy przekład łacińskiej modlitwy brzmiały w ten oto sposób:
„Signore Gesù Cristo, che nel mirabile sacramento dell’Eucaristia ci hai lasciato il memoriale della tua Pasqua, fa che adoriamo con viva fede il santo mistero del tuo Corpo e del tuo Sangue, per sperimentare sempre in noi i benefici della redenzione”.
(Panie Jezu Chryste, który w cudownym sakramencie Eucharystii zostawiłeś nam wspomnienie Twojej Paschy, spraw niech adorujemy z żywą wiarą świętą tajemnicę (misterium) Twojego Ciała i Twojej Krwi, abyśmy odczuwali zawsze w nas dobrodziejstwa odkupienia).

Rok 1991 przyniósł nam kolejną reformę włoskiego Mszału, a wraz z nią ukazało się nowe tłumaczenie dobrze nam już znanej modlitwy. Tym razem kapłan, odprawiający Mszę Świętą w uroczystość Corpus Domini miał modlić się w ten oto sposób:
„Dio, che in questo mirabile Sacramento ci hai lasciato la memoria della tua passione, concedici, ti preghiamo, di venerare i santi misteri del tuo Corpo e del tuo Sangue così da sperimentare incessantemente in noi il frutto della tua redenzione.”
(Boże, który w tym cudownym Sakramencie zostawiłeś nam wspomnienie Twojej męki, udziel nam, prosimy Ciebie, czcić święte misteria Twojego Ciała i Twojej Krwi tak abyśmy doświadczali w nas nieustannie owocu Twojego odkupienia).

Na tym nie koniec. Niespełna cztery lata później (1995) ukazało się piąte wydanie Mszału, gdzie ta sama-nie ta sama modlitwa brzmiała tak:
„Dio, che in un mirabile sacramento ci hai lasciato la memoriale della tua passione, concedici di venerare il sacro mistero del tuo Corpo e del tuo Sangue così da sperimentare in ogni istante il frutto della tua redenzione”.
(Boże, który w cudownym sakramencie zostawiłeś nam wspomnienie Twojej męki, daj nam tak czcić święte misterium Twojego Ciała i Twojej Krwi, by doświadczać w każdej chwili owocu Twojego odkupienia).

Gdyby teraz chcieć dokonać jakiegoś teologicznego podsumowania tych pięciu włoskich tłumaczeń tylko jednej łacińskiej modlitwy to musimy stwierdzić, że:
- łacińskie wyrażenie „sub sacramento mirabili passionis tuae” zostało celowo pominięte w wydaniach Mszału z lat 1970, 1973 i 1983;
- Słowo „passione” zostało zastąpione przez „Pasqua”;
- W trzech pierwszych wydaniach wezwanie do Boga ustąpiło miejsca wezwaniu do Jezusa Chrystusa;
- Tłumaczenie z 1970 roku przekształciło „venerari” w „partecipare con fede”;
- A tłumaczenia z 1973 i 1983 roku zamieniły „sentiamus” w „sentire in noi”.

Biorąc pod uwagę fakt, że łacińska kolekta nie doznała nawet najmniejszej zmiany przez całe stulecia oraz to, że na przestrzeni zaledwie dwudziestu pięciu lat była ona w samym tylko języku włoskim zmieniana aż cztery razy (w wydaniu z 1973 i 1983 kolekty są identyczne) to okaże się, że fundamentalna zasada dla całego kultu liturgicznego: „Lex orandi – Lex credendi” (Modlitewne teksty ukazują prawdy, w które mamy wierzyć), mówiąc ostrożnie, na przestrzeni kilkudziesięciu lat została zawieszona. Gdy jeszcze zwrócimy uwagę na to, że taka a nie inna redakcja trzech pierwszych tłumaczeń dopuszcza zupełnie różne ich interpretacje, od kalwińskiej po katolicką, to zdamy sobie sprawę, że pomysł ks. Bugniniego na to, by zastąpić Missale Romanum pan-chrześcijańskim zbiorem modlitw, w którym każde z wyznań znajdzie coś dla siebie mógł być i w rzeczywistości był tragiczną w swych skutkach decyzją.
Kardynał Joseph Ratzinger, pisząc o tym co dokonało Consilium ks. Bugniniego z łacińskim rytem stwierdził: „Rezultatem tejże (reformy) wcale nie było ożywienie liturgii, ale jej dewastacja. Liturgię – owoc ciągłego rozwoju zastąpiła liturgia sfabrykowana (…). Wyszło się z żywego procesu wzrostu i rozwoju by zastąpić go sfabrykowanym produktem. Nie chciano więcej iść drogą "stawania się" i dojrzewania organicznego rozumienia Boga, i zamieniono ją – jak gdyby to była jakaś produkcja techniczna – fabrykacją, banalnym produktem chwili.
Moi drodzy!
Jeśli jeszcze ktoś, rzecz jasna oprócz mojej mamy, nie znudził się tymi liturgiczno-teologicznymi kwestiami i doczytał ten tekst aż do tego akapitu z całą pewnością zasłużył sobie na złoty medal w kategorii cierpliwości. Obiecuję, że w następnym poście, który ukaże się w Cogitarium nie znajdziecie ani jednego zdania wielokrotnie złożonego i ani jednego obcojęzycznego słowa. A kończąc już na dobre całe to pisanie chciałbym prosić Was o wtrącenie swoich pięciu groszy do dyskusji na temat „Reformy reformy liturgicznej”, czyli o modlitwę w intencji Ojca Świętego Benedykta XVI i jego planów odnowy łacińskiej liturgii.
Mater Ecclesiae – ora pro nobis!

4 komentarze:

  1. Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.
    Czcigodny księże Krzysztofie. Serce się raduje, gdy czyta się takie teksty pisane ręką kapłana katolickiego. Takich kapłanów nam brakuje. Nie tak dawno trafiłem na blog księdza i nie jest to przypadek (w przypadki nie wierzę). Zgadzam się z księdza opinią na temat Mszy Świętej. Interesujący się "tematem" wiedzą, kto to był ks. Annibale Bugnini i dlaczego tak uczynił. Dzisiaj wszyscy narzekają na czasy, w których przyszło nam żyć. Na zanik wiary, miłości, zgody. Na podłość tego świata. Gdzie więc szukać przyczyny? I tu należy zadać kolejne pytania: w jakim celu dokonano barbarzyńskich reform (m.in. pozmieniano wszystkie Sakramenty Święte)? Czy Pan Bóg nie odwrócił Łask od wierzących "inaczej"? Wystarczy do ręki wziąć książkę o św. J.M. Vianney'u czy św. o. Pio i porównać z dzisiejszymi "prezbiterami" "liderami" czy "animatorami". Wystarczy do ręki wziąć książkę "Ren wpada do Tybru" lub "DOM SMAGANY WIATREM".
    Iluż z nas (mających się za katolików) jednoczy się o godz. 21-szej w modlitwie apelowej za ojczyznę, kapłanów i za cały Kościół? Bez Łaski Pana Boga sami nic nie jesteśmy w stanie uczynić dobrego. Jednak tych Łask nie wyprosimy brzdąkając ma gitarach, bębniąc w bębenki podczas Mszy Świętych (gdy Jezus Chrystus za nas ponawia swoją ofiarę). Ban Bóg odwrócił się od tych, których odkupił krwią swojego Syna, a którzy nie chcą oddać Mu należnej czci (zginając przed Nim na kolana).
    Mówi się, że Sakrament Bierzmowania jest pożegnaniem młodzieży z wiarą. Może więc ten Sakrament (i wszystkie pozostałe) zmieniono celowo? Kto więc za tym stał? Czy był to Duch Święty czy jakiś inny duch, wpuszczony przez szeroko otwarte okna Vaticanum Secundum? Należy zadać jeszcze ważne pytanie: co, a może kto jest przeszkodą przeciw uznaniu piątego dogmatu maryjnego, o który Kościół się upomina już od przeszło 70 lat? Można powiedzieć, że zignorowano najważniejsze przesłania objawień NMP (La Salette, Lourdes, Fatima, Akita), kapłanów i wiernych kultywujących Tradycję traktuje się jak schizmatyków i odszczepieńców, a schizmatyków i odszczepieńców traktuje się jak "braci odłączonych".
    Może to jest i "zbyt ostre" ale chcę mówić "tak-tak", "nie-nie". Czarne to czarne, białe to białe.
    Niech Bóg błogosławi księdza i to dzieło.
    Bóg zapłać.
    Catolicus.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szanowny księże Krzysztofie, jestem laikiem i wypowiem się jako laik. Po pierwsze urodziłem się w 1936 roku i mam doświadczenia z kościoła przed i posoborowego i to doświadczenia z wielu lat. 1/Uważam, że wprowadzenie języka narodowego było słuszne i było dla wiernych dobrodziejstwem. Przed soborem uczestnictwo w mszy św. ograniczało się w zasadzie do śpiewania pieśni religijnych, ludzie setnie się nudzili (poza kazaniem i czytaniem ewangelii)zwłaszcza ci którzy nie korzystali z mszalików a ci stanowili minimum 95% ogółu.
    2/ Odwrócenie celebransa twarzą do ludu jest pomysłem nieszczęśliwym. Teraz często wydaje mi się osobiście, że modlę się do księdza a nie do Boga Ojca, Pana Jezusa czy Trójcy Przenajświętszej, że nie modle się do Boga wspólnie z kapłanem.
    3/ Nie uważam, za właściwe aby był ogłaszany piąty dogmat maryjny. Matka Boża nie jest osoba boską i jako człowiek stoi dużo niżej niż Pan Jezus. Tak mnie uczono, że odkupicielem jest wyłącznie Pan Jezus i żadne objawienia prywatne nie potrafią tego zmienić. Owszem uznaję, że Matka Boska jest najważniejszą pośredniczką (chociaż nie jedyną)do Pana Jezusa a On jedynym pośrednikiem do Boga.
    4/ Zmiany w tekstach liturgicznych jeżeli nie zmieniają ducha sa mz dopuszczalne tym bardziej, że i tłumaczenia na inne języki nie mogą nigdy być wierne bo wynika to z samej własności języków.
    5/ Są jak mniemam dużo istotniejsze sprawy jak np. nie udzielanie wiernym (w normalnym trybie) eucharystii pod dwiema postaciami mimo tekstów liturgicznych czytanych na każdej mszy św. i wzywających również do picia krwi Chrystusa jako przemienionego wina. Na to argumentów jest dużo i są to bardzo poważne argumenty.
    Na prawdę nie wiem dlaczego tego nie można zmienić.
    Pozdrawiam serdecznie. Brat w Chrystusie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drogi panie Tadeuszu! Cieszę się bardzo, że podzielił się pan swoimi przemyśleniami na Cogitarium. Za każde słowo dziękuję.
      1) Również moim zdaniem, w katolickiej liturgii jest miejsce dla języków narodowych. Zresztą taka była wola ojców soborowych, którzy w Konstytucji o liturgii zdecydowali aby: ''W obrządkach łacińskich zachować używanie języka łacińskiego'' (SC, 36) i ''przyznać więcej miejsca językom ojczystym zwłaszcza w czytaniach i pouczeniach, w niektórych modlitwach i śpiewach'' (SC 36).
      Jak pan widzi intencją Soboru nie było wcale wyeliminowanie łaciny, lecz jedynie jej rozumne zastąpienie językami nowożytnymi w niektórych momentach. Przyzna pan, że to co się stało w wyniku posoborowej reformy, czyt. niemalże całkowite wyrugowanie łaciny z życia Kościoła jest sprzeczne z wolą samych ojców soborowych.
      Dlaczego łacina? Gdybym miał sam odpowiedzieć na to pytanie zacząłbym od tego, że liturgia ma charakter dialogiczny, albo lepiej, przypomina i na nowo uobecnia przymierze zawarte pomiędzy Bogiem a ludźmi. (''To jest kielich krwi mojej nowego i wiecznego przymierza''). Do zawarcia przymierza potrzeba co najmniej dwóch kontrahentów. Ktoś oferuje pewne warunki, a druga osoba, albo się na nie zgadza albo nie. Podobnie dzieje się w czasie Mszy św. W liturgii słowa oznajmiana jest nam wola boża, boże warunki na których Bóg chce zawrzeć z nami przymierze. W drugiej części liturgii Ci, którzy odpowiedzieli pozytywnie na Boże wezwanie, poprzez posługę kapłana, składają Bogu to, co Kościół tu na ziemi ma najcenniejszego: Ofiarę Mszy Św. - ofiarę dziękczynną i zarazem przebłagalną, dziękując Bogu za ''Słowa przymierza'' i błagając Go, aby odpuścił nam nasze winy.
      Wracam teraz do łaciny. O ile w pierwszej części liturgii użycie języków narodowych jest ze wszech miar pożądane, (mamy dobrze wiedzieć na jakich warunkach zawierane jest przymierze), o tyle w drugiej części śledzenie słowo po słowie modlitw kapłańskich, moim zdaniem, odciąga uwagę wiernych od tego, co jest w tym momencie najważniejsze, czyli od zatopienia się w tajemnicy Boga, w tajemnicy otwartego na czas celebracji nieba.
      Moim zdaniem, jest i drugi powód dla którego warto wrócić powrotu do łaciny. Łacina wyraża uniwersalność i ponadnarodowość Kościoła. Ostatnimi laty wiele dane mi było wiele podróżować po świecie. Odprawiałem Msze św. po polsku, włosku, angielsku, francusku i za każdym razem w części eucharystycznej Mszy św., w części, która powinna mi być najbliższą, czułem się obco, nieswojo. Przypuszczam, że podobne wrażenie mają tysiące katolików, którzy chcą uczestniczyć we Mszach św. będąc poza granicami swoich krajów. Łacina dawałaby im poczucie, że pomimo tego, że są daleko od domu, tak naprawdę są u siebie.
      2) Zupełna zgoda.
      3) To temat na dłuższą rozmowę :)
      4) Teksty liturgiczne nie są li tylko po to by wyrażać ducha, one mają wyrażać katolicką wiarę. Liturgia według św. Bazylego Wlk. jest częścią Objawienia, więc należy tak ją samą, jak i używane w niej teksty traktować jako część depozytu wiary.
      5) Ojciec św. Benedykt XVI wielokrotnie zwracał uwagę na potrzebę częstszego udzielania Komunii św. pod dwiema postaciami. Módlmy się wspólnie, aby Pan Bóg pozwolił Mu jak najdłużej rządzić Kościołem, a myślę, że doczekamy się prędzej czy później liturgicznych norm prawnych regulujących tak tę jak i wiele innych kwestii.
      Jeszcze raz dziękuję za wpis. Z Panem Bogiem

      Usuń
  3. Wracam do tego artykułu, bo po pięciu latach od jego napisania sytuacja nieco się zmieniła na korzyść, gdyż coraz częściej jest odprawiana w różnych kościołach tzw. Msza trydencka i coraz więcej osób przekonuje się, że powrót tamtej liturgii byłby korzystny dla wiernych. Interesuje mnie czy Ksiądz widzi wśród swoich kolegów-kapłanów zainteresowanie, by nauczyć się odprawiania Mszy przedsoborowej i jak się w ogóle na to zapatrują sami księża. ?

    OdpowiedzUsuń