piątek, 7 lutego 2014

Strażnik wiary, czyli myśl o kard. Giuseppe Siri

       "Kto wchodzi na konklawe papieżem wychodzi kardynałem" - w przypadku metropolity Genui, kard. Giuseppe Siri to stare rzymskie powiedzenie okazało się prawdziwe aż ... czterokrotnie !!! I w 1958, i w 1963, i dwa razy w 1978 r. jego nazwisko pojawiało się wśród papabili budząc entuzjazm i nadzieję wśród konserwatywnych katolików oraz niepokój postępowych reformatorów. Duch Święty miał jednak względem niego i całego Kościoła inne plany.
       Ten, jak go charakteryzuje włoska Wikipedia: "przekonany obrońca tradycji liturgicznej i doktrynalnej Kościoła oraz przeciwnik ideologii totalitarnych XX w., które uważał za nie do pogodzenia z katolicką wiarą" przyszedł na świat 20 maja 1906 r. Osobiste zdolności połączone z wielką pracowitością, dobrą tomistyczną formacją i docenianym także przez jego przeciwników świadectwem świętości życia spowodowały, że został on dostrzeżony przez papieża Piusa XII, który podobno chciał go uczynić Sekretarzem Stanu. Jednak bardziej niż dyplomacja, czy praca w rzymskiej Kurii Siriego pociągało duszpasterstwo. Szybko awansuje. W wieku zaledwie 38 lat zostaje mianowany biskupem pomocniczym (jest najmłodszy we włoskim episkopacie), dwa lata później papa Pacelli powierza mu metropolię Genui, a w 1953 r. wkłada mu na skronie kardynalski kapelusz.
     Don Giuseppe już jako młody kapłan zdaje sobie sprawę z zagrożeń jakie niosą ze sobą faszyzm i komunizm. Nie zamierza być biernym obserwatorem toczących się wydarzeń, lecz decyduje się, na miarę swych możliwości podjąć walkę z obydwoma zbrodniczymi systemami. Wspiera partyzantów, współpracuje w ratowaniu Żydów, jest jednych z tych, którzy przekonują Niemców, by opuścili Genuę bez zniszczenia portu. Rok 1945 i upadek faszystowskiej dyktatury we Włoszech kończy tylko jeden z etapów tej walki, bowiem po Drugiej Wojnie Światowej, począwszy od intelektualnych salonów po rzemieślnicze warsztaty, co raz większe wpływy zaczyna zdobywać ideologia komunistyczna. A przecież kard. Siri żyje w mieście stoczniowców, w mieście które w sposób szczególny jest narażone na wpływy marksistowskiej ideologii.
       Niente collaborazione! (żadnej współpracy) - słowa, które stają się jego hasłem. "Z komunistami pertraktować nie będziemy". Siri wzywa przedsiębiorców i właścicieli ziemskich, by razem z Kościołem stawili czoła zagrożeniu. Od swoich kapłanów domaga się czytelnego świadectwa w podejściu do dóbr materialnych. Zabrania im między innymi posiadania samochodów. Chce, by księża byli zdolni do ponoszenia ofiar, by byli bliscy ludziom i ich problemom, ale również, by byli wśród nich czytelnym znakiem obecności Chrystusa. Stąd też genueńscy "kapelani pracy", posługujący w fabrykach, w stoczni i w dzielnicach zamieszkałych przez "proletariat" ani ubiorem, ani swymi zwyczajami nie będą przypominać francuskich "księży robotników". Także sam kardynał żyje w nieudawanej skromności. Zbiera pieniądze dla biednych, organizuje wydawanie posiłków dla bezdomnych, płaci rachunki, pomaga w znalezieniu pracy.
       Jako filozof i teolog Siri odznacza się solidną, rzymską formacją, którą charakteryzują: racjonalność, obrona obiektywnej prawdy, rozwaga i ostrożność w zetknięciu się z nowymi ideami, świadomość ograniczeń ludzkiej natury oraz troska o zachowanie integralności depozytu wiary. Kolejną ważną cechą jego charakteru jest osobista odwaga. Metropolita Genui nie boi się wyrażać swych opinii nawet jeśli te nie będą cieszyć się popularnością, czy przychylnością innych. Broni wobec restrykcji rzymskiej Kurii Ojca Pio, a w początkowym okresie Soboru Watykańskiego II otwarcie przeciwstawia się teologicznym nowinkom oraz duchowi zeświecczenia, który wraz z otwarciem na oścież watykańskich okien wdziera się na koncyliarną aulę. Dziś brzmi to może anegdotycznie, ale to Siri będzie apelował do papieża Jana XXIII, by ten, wbrew postulatom kardynałów Suenensa i Döpfnera, nie godził się na wykreślenie z porządku soborowego dnia Mszy Świętej, od której rozpoczynają się obrady.
      Zwołanie Soboru przez papieża Jana było dla niego, jak zresztą dla wielu innych sporym zaskoczeniem, lecz jeszcze większym stał się kierunek, w którym Vaticanum II zaczął podążać. "Niewiele zrozumiałem z inauguracyjnej przemowy Ojca Świętego - napisze w odniesieniu do alokucji Gaudet Mater Ecclesia i zawartych w niej słów o «prorokach nieszczęścia» - i w tej właśnie chwili miałem okazję uczynić wielki akt intelektualnego posłuszeństwa". Kardynał dawał wyraz swojej dezaprobaty względem pewnych zwrotów i sformułowań, które pojawiły się w oficjalnych dokumentach Soboru. Określał je jako: "niepewne", "wieloznaczne", mówił, że są jak "pigułki demokratyczne, które dzięki staraniom niektórych biskupów mają poszerzać władzę kolegialną kosztem prerogatyw papieskich". Krytykował postawy wrogie względem Tradycji, ostrzegał przed ekumenizmem przesiąkniętym indyferentyzmem i synkretyzmem, nawoływał do zachowania klasycznych terminów takich jak choćby "tolerancja religijna" czy "transsubstancjacja".
        Wielce interesującymi są spostrzeżenia z soborowej auli spisane przez kardynała w jego Pamiętnikach. Pod datą 7 grudnia 1962 r., czytamy:
       "Sobór odkrył, że [w Kościele - przyp. x.K.I] istnieją pokłady wściekłej niechęci względem rozumu, teologii i prawa (podkreśla się cel kerygmatyczny, który często oznacza eliminowanie Tradycji, Kościoła, etc., czyli więcej nieświadomości niż świadomości. Cel ten jest promowany przez ludzi pozbawionych intuicji, którzy absolutnie wszystko chcą przystosować do protestantów i prawosławnych). [Sobór odkrył], że w bardzo licznych przypadkach język literacki przedkłada się nad teologiczny (...); że mówi się o nowej teologii, której to sama idea, nie wspominając już o celu, ukazuje się nad wyraz niejasna, a może jeszcze bardziej niebezpieczna".

1 stycznia 1963 r.:

       "Antypatia, jeśli nie wręcz nienawiść względem Teologii - oto propozycja teologii nowej (...). Boska Tradycja zanika. Podporządkowanie egzegezy biblijnej analizom i postulatom krytyki racjonalistycznej. Wszystko musi być podporządkowane wymiarowi duszpasterskiemu. Wszystko musi być podporządkowane celowi ekumenicznemu. Trzeba odpowiedzieć na oczekiwania świata". Siri pyta sam siebie: "Hora tenebrarum? (Godzina ciemności?)".

       I tu, staje się coś, co nie do końca da się wytłumaczyć. Człowiek tak światły, jakim był Metropolita Genui, odważnie broniący wiary przed faszyzmem i komunizmem, świadomy grożących niebezpieczeństw oraz niepowtarzalności chwili, kiedy przychodzi zewrzeć szeregi i przeciwstawić się rewolucyjnym zapędom niektórych biskupów ... stopniowo wycofuje się z dyskusji i przestaje zabierać głos w debatach. Czyżby zaczęło go prześladować przeświadczenie, że bitwa została przegrana? 19 listopada 1964 r. zapisze pełne bólu słowa: "Gdyby Kościół nie był z bożego ustanowienia, ten Sobór już dawno złożyłby go w grobie".
      Kardynał Siri, w okresie posoborowym stara się jeszcze wpłynąć na kształt reformującej się liturgii. Negatywnie ocenia Nowy Mszał, a jego twórcom zarzuca przesunięcie teologicznego środka ciężkości z Ofiary na Ucztę, umniejszenie roli tabernakulum przez zgodę na jego przeniesienie do bocznych naw i kaplic oraz krytykuje protestantyzację rytu. W 1965 r. składa dymisję z funkcji przewodniczącego włoskiego Episkopatu, wycofuje się do swojej diecezji, aby tam za wysokim murem ortodoksji bronić się przed nawałą niektórych odgórnych rozstrzygnięć, które w jego mniemaniu były "niesprawiedliwe, pospieszne lub niestosowne". 20 października 1964 r., a więc jeszcze podczas trwania soborowych obrad, notuje w Pamiętniku słowa, które staną się dla niego normą postępowania w dalszych latach zarządzania genueńską diecezją:
     
       "Zorganizować katolicką odnowę, starając się stworzyć wspólny, bardzo wyrazisty front działania, który będzie można przeciwstawić słabościom i brakom ujawnionym na Soborze i z niego biorącym początek".

       Dodatkowo postuluje, by dokumenty Vaticanum II w miejscach, w których wydają się trudne do jednoznacznego zrozumienia i teologicznej interpretacji były odczytywane w "świetle tradycyjnej teologii", co czyni z jego osoby jednego z prekursorów benedyktyńskiej "hermeneutyki ciągłości".
      Siri pozostaje wierny swym przekonaniom. Dzięki niemu w Archidiecezji Genui nowa liturgia będzie sprawowana w poczuciu świętości rytu i w duchu wielkości eucharystycznego misterium, nawet w nowo wybudowanych kościołach będą konstruowane balustrady, ołtarze nigdy nie przyjmą form zwykłych stołów, a do komunii świętej będzie można przystępować jedynie na klęcząco. Kardynał odchodzi na emeryturę w lipcu 1987 r. i niespełna dwa lata później, 2 maja 1989 r., oddaje duszę Bogu.
       W swoim testamencie zaznaczył, że pragnie mieć pogrzeb bez honorów i zbytku, a także poprosił, by w trumnie na jego piersiach zawisł prosty, żelazny krzyż, ten sam, który w dniu swojej sakry otrzymał od genueńskich robotników.
       Non omnis moriar. Podczas pontyfikatu Benedykta XVI liczni wychowankowie kard. Siri zostali wyniesieni do godności kardynalskich i biskupich. I są to: kard. Angelo Bagnasco, kard. Mauro Piacenza, kard. Domenico Calcagno, patriarcha Wenecji Francesco Moraglia, bp Luigi Palletti, bp Guido Gallese i ks. prał. Guido Marini - mistrz ceremonii papieskich.

Mater Ecclesiae - ora pro nobis!

10 komentarzy:

  1. "I moce piekielne Go nie przemogą". Drogi katoliku! Nawet jeśli nie jest On Oblubienicą bez skazy i wady, ciągle jest tym samym Kościołem, w którym zakochałem się jako małe dziecko, i w którego świętej wierze chcę wytrwać do śmierci! Ubi Petrus ibi Ecclesia, pamiętam w modlitwie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Reprezentantem Kościoła katolickiego jest Bractwo Kapłańskie św. Piusa X. Przedsoborowy Kościół wierzył w jednego prawdziwego Boga i w jedną prawdziwą religię a posoborowy "Kościół" wierzy w wiele religii i w wielu bogów, dlatego jest Wielką Nierządnicą, która nie może podobać się Bogu.

      Usuń
    2. Nie ma Kościoła przed i posoborowego, jest jeden święty, powszechny i apostolski Kościół. Nawet jeśli niektórzy z teologów, czy hierarchów katolickich opowiadają niestworzone rzeczy, to papież jest papieżem, wiara jest wiarą, a Kościół Kościołem. A z tego co wiem, to kapłani Bractwa wymieniają imię Franciszka w Kanonie i sami siebie z życia "Wielkiej Nierządnicy" się nie wyłączają.

      Usuń
    3. Czy było kiedykolwiek tyle nieprawości co obecnie?
      Dlatego Bóg dopuszcza działanie na nich oszustwa, tak iż uwierzą kłamstwu, aby byli osądzeni wszyscy, którzy nie uwierzyli prawdzie, ale upodobali sobie nieprawość. 2 Tes.2-12 Kłamstwu uwierzyli wszyscy!
      Czy wiesz w jakich czasach żyjemy?
      Mt 7:21 "Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie!, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie."
      SW II był największą tragedią w dziejach świata, zapowiedzianym Odstępstwem przez św. Pawła.
      Bóg stworzył świat 6022 lat temu, jak objawił dlatego koniec świata może być w każdej chwili, co potwierdzają liczne znaki na niebie i na ziemi, postrzegane przez niewierzących ludzi, jako anomalie pogodowe. Powodem tego jest to, że nie ma już wiary, bo światło wiary najjaśniej świeciło w Średniowieczu, Po wypuszczeniu Lucyfera z piekła w 1864r. zanikało, a teraz zamiast światła Wiary mamy światło elektryczne.
      "A bez wiary nie można podobać się Bogu. Hbr 11:6

      Usuń
    4. Widzę księże Krzysztofie, że jesteś w formie. Bardzo dobry tekst przypominający postać tego zapomnianego i moim zdaniem bardzo niedocenionego kapłana. GW z Bielska-B.

      Usuń
  2. Piękna praca Kapłanie. Szkoda że dla języka polskiego mamy tak mało tekstów obrońców wiary a nasze księgarnie katolickie zarzucone są cmentarzyskami papierów o przeżyciach emerytowanych protestantek.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze, że istnieją takie portale.
    Ja wprawdzie uważam iż Kościół nadal jest Chrystusowy ale o soborze mam co raz gorsze zdanie. To było takie duchowe Monachium '38. Kościół skapitulował przed złem jak Chamberlein przed Hitlerem. I historia idzie tak samo. Zło pochłania kolejne obszary naszego życia- patrz gender.
    Z wrogiem nie ma co dialogować tylko trzeba walczyć. A posoborowy Kościół zafiksował się dialogiem.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam wszystkich.
    Po części wszyscy tu piszący mają rację. Kościół Święty Katolicki od samego początku był atakowany i zwalczany przez piekło. Przechodził wiele kryzysów. Był już za czasów św. Atanazego, zdaje się pokonany przez herezję ariańską. Nawet sam papież przed nią uległ.Był jednak z łaski Pana Boga obrońca (właśnie św. Atanazy), który nie uległ. W następnych wiekach wiele było ataków, jednak silna wiara przede wszystkim pasterzy, którzy strzegli i bronili depozytu wiary, nie dozwolili na szerzenie się herezji w Kościele. Każdy odstępca, każdy heretyk stawiał się poza kościołem (do chwili porzucenia błędu czy herezji). Tak było z prawosławiem, tak było z protestantami, tak było z wszystkimi innymi odszczepieńcami. Kościół nigdy nie potępiał błądzącego a jedynie błąd. Tak było do sławetnego Soboru II. Nie będę tu wymieniał wszystkich heretyckich posunięć. W wizjach bł. K. Emmerich otrzymała obraz (i stan) kościoła. Obecny kryzys rozpoczął się już wcześniej, lecz był ukryty, niewidoczny. Był to kryzys kapłaństwa. Sam Sobór II i czas po nim umożliwiły jedynie "wypłynięcie na wierzch", potęgowanie się i rozprzestrzenienie. Według wizji tej błogosławionej w latach 50 lub 60 XX wieku miało zostać uwolnione piekło ("Tajemnice Czasów Ostatecznych" bł. Katarzyna Emmerich). Podobna wizję miał też ś.p. papież Leon XIII. Wiara została zaatakowana od wewnątrz. Kościół jest burzony rękoma pasterzy i kapłanów. Pan Jezus jednak swojego Kościoła, Mistycznego Ciała nie opuścił. Cierpi być może jeszcze większe męki niż na Golgocie, ale jest razem ze Swoim poranionym, podzielonym i też cierpiącym ale Mistycznym Ciałem. I żadne moce Go nie pokonają. Novus Ordo chociaż bardziej przypomina protestanckie spotkanie to zachowanie słów Konsekracji sprawiają, że kapłan swoimi namaszczonymi (konsekrowanymi) rękoma sprowadza dla nas samego Zbawiciela Pana Jezusa Chrystusa dokonując Cudu, jakiego nie mogą doświadczać nawet aniołowie ani Królowa Nieba i Ziemi Matka Boska. O prawdziwości tego Cudu świadczą cuda eucharystyczne, nawet w tym posoborowym Kościele.
    A cóż my, wierni nauce Pana Jezusa możemy zrobić w chwili największego kryzysu wiary? Bardzo, bardzo dużo. Pani z Fatimy dała nam potężną broń. Różaniec! Modlitwa, post i pokuta. To najpotężniejsza broń przeciw Szatanowi. A czy my, mieniący się obrońcami Wiary i Tradycji korzystamy z tej broni? Wydaje się że bardzo rzadko. Jesteśmy po prostu jak modernistyczni pasterze i kapłani.
    Z panem Bogiem.
    Catolicus

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziwna Sprawa Catolicusie. Ci którzy modlą się i poszczą posiadaja również wiedzę i potrafią stawić uprawniony opór.

      Usuń
  5. Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń