sobota, 3 września 2016

"Trzy cuda wojny 1920 roku" - Homilia na uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny - AD 2016

       "Dlatego zaniósłszy do Boga wielokrotne korne błaganie i wezwawszy światła Ducha Prawdy, ku chwale Boga Wszechmogącego, który szczególną Swą łaskawością obdarzył Maryję Dziewicę, na cześć Syna Jego, nieśmiertelnego Króla wieków oraz Zwycięzcy grzechu i śmierci, dla powiększenia chwały dostojnej Matki tegoż Syna, dla radości i wesela całego Kościoła, powagą Pana Naszego Jezusa Chrystusa, świętych Apostołów Piotra i Pawła oraz Naszą ogłaszamy, wyjaśniamy i określamy, jako dogmat przez Boga objawiony, że Niepokalana Bogarodzica zawsze Dziewica Maryja, po zakończeniu biegu ziemskiego życia, została z ciałem i duszą wzięta do niebieskiej chwały. (...) Stąd też gdyby ktoś, nie daj Boże, dobrowolnie odważył się temu cośmy określili przeczyć lub o tym powątpiewać, niech wie, że odstąpił zupełnie od wiary Boskiej i katolickiej" - tymi oto słowami przed sześćdziesięciu sześciu laty Sługa Boży - papież Pius XII ogłaszał ten wielki maryjny dogmat o Wniebowzięciu Matki Bożej.
       Moi Drodzy! Dzisiejszy dzień jest dla nas wyjątkowy z podwójnego tytułu tak katolickiego, jak i narodowego. Jednego bowiem dnia Boża Opatrzność pozwala nam świętować wielkie katolickie święto oraz czcić pamięć zwycięstwa w Bitwie warszawskiej 1920 r., bitwie, która przeszła do historii pod nazwą "Cudu nad Wisłą". Zatrzymajmy się najpierw nad wymiarem religijnym tego święta. Kiedy w 1950 r. ogłaszał dogmat o Wniebowzięciu zdawał sobie sprawę, że powojenny świat wszedł w bardzo trudny okres swoich dziejów. Zdawał sobie sprawę z tego, że świat stracił sens Boga i dlatego też we wprowadzeniu do bulli ogłaszającej ten dogmat zaznaczył, że jest świadomy tego, iż czasy, które nadeszły są naznaczone "przytłaczającym ciężarem trosk, niepokojów i obaw z powodu niezwykle ciężkich klęsk oraz masowych odstępstw od prawdy i cnoty". Jednakże Pius XII nie zatrzymał się jedynie na tym stwierdzeniu, na tej negatywnej ocenie sytuacji, ale również dał konkretną receptę, konkretną radę na wyjście z tej choroby. Tą receptą miał być kult Najświętszej Maryi Panny. Miało nią być szerzenie się nabożeństwa do Maryi i to był główny powód, dla którego proklamował ten dogmat.
       Czasy, w których przyszło nam żyć obecnie z całą pewnością można określić tymi samymi słowy: "niepokoje, ciężkie klęski oraz masowe odstępstwa od prawdy i cnoty". Jeśli się coś zmieniło na przestrzeni ostatnich sześciu dziesięcioleci to tylko na gorsze. Dlaczego? Ponieważ to, co za pontyfikatu Piusa XII działo się jak gdyby na zewnątrz Kościoła w naszych czasach wdarło się do jego wnętrza i dotknęło jego najgłębszych fundamentów, konkretnie, poziomu wiary. Nie trzeba być nie wiadomo jak bacznym obserwatorem życia Kościoła, by dostrzec, że Kościół w sprawach najważniejszych, w sprawach wiary przestał mówić jednym głosem. Jeden kardynał mówi to, a inny tamto. Jeden biskup prawi w ten, a drugi w inny sposób. W tej całej kryzysowej sytuacji - według słów papieża - pomocą staje się nam kult maryjny. W czasach, kiedy Kościół w najważniejszych sprawach, w sprawach wiary, w sprawach najważniejszych, bo dotyczących życia wiecznego nie mówi jednym głosem nie błądzi ten, kto idzie za Matką Bożą. 
       Sam widziałem to na własne oczy, więc daję takie oto świadectwo. Podczas lat spędzonych na Zachodzie Europy, w krajach, w których dokonała się powszechna apostazja, w Belgii, we Francji i w Niemczech miejscami gdzie ostała się katolicka wiara są sanktuaria maryjne. Gdzie ludzie się jeszcze spowiadają? - w sanktuariach maryjnych. Gdzie miejsce spotkania nielicznych, zdrowych katolickich rodzin?- w sanktuariach maryjnych. Skąd pochodzą powołania do życia kapłańskiego i zakonnego? - co ciekawe, pochodzą one najczęściej z parafii dedykowanych, któremuś z maryjnych wezwań. Maryja jest bowiem światłem, które rozświetla mroki niewiary i z woli Bożej, prezentuje siłę, która może zmieniać bieg historycznych wydarzeń, dokładnie tak, jak to miało miejsce pod Warszawą w 1920 r. Myli się więc ten, kto by twierdził, że możliwa jest jakakolwiek pozytywna zmiana, jakakolwiek reforma Kościoła bez Maryi.
       Kiedy w szkole średniej uczyliśmy się o wojnie polsko-bolszewickiej, nasz nauczyciel od historii przekonywał nas do tego, że żadnego "Cudu nad Wisłą" nie było, ponieważ to, co się tam wydarzyło owego pamiętnego lata, było realizacją bardzo dobrze przygotowanego planu strategicznego. Mniejsza już o to, czy jego autorem był marszałek Piłsudski, czy gen. Rozwadowski. Po osobistym przestudiowaniu tego tematu dochodzę do wniosku, że słowo "cud" jest jednak najlepiej opisującym Bitwę warszawską i to przynajmniej z trzech powodów.
     Kto czytał nowelę Żeromskiego "Rozdziobią nas kruki i wrony" ten pewnie pamięta przedstawiony w niej obraz polskiego społeczeństwa. Powstanie styczniowe, polską szlachtę walczącą z Moskalami oraz polskich chłopów, którzy czekają w nieodległym zagajniku, aż kozacy rozniosą panów na szablach i lancach, by poległym powstańcom pościągać z nóg buty. I oto pierwszy cud 1920 roku! Zjednoczenie polskiego społeczeństwa! Kto bowiem obronił dopiero co odzyskanej niepodległości? Kto stawił czoła sowieckiemu najeźdźcy? Otóż uczynili to chłopi! Synowie i wnukowie tych, którzy podczas Powstania styczniowego stali po lasach, dla których ważniejsze od niepodległości były pozabierane trupom buty!
       Cud drugi. Dziś mało kto o tym wie, że o pomyślnych losach Bitwy warszawskiej 1920 r. zdecydowały dostawy węgierskiego uzbrojenia, które pomimo strajku czechosłowackich kolejarzy dotarły na front polsko-bolszewickiej wojny w decydującym momencie walki. W lipcu tego roku, rząd węgierski Pála Telekiego wysłał i to na koszt własny około stu milionów sztuk amunicji do wszelkiego typu broni. Największa dostawa dotarła do Skierniewic dokładnie w dniu 12 sierpnia, a więc zaledwie na kilkadziesiąt godzin przed rozpoczęciem kontrofensywy znad Wieprza. Dodać koniecznie trzeba, że dostarczone zapasy broni były całym strategicznym zapasem broni węgierskiej Armii. Bez tej pomocy do żadnej bitwy by nie doszło. A jak wspominają polscy kolejarze na wagonach, które dostarczyły broń, wielkimi literami wypisane były po polsku i węgiersku słowa: "Boże błogosław braci Polaków". Węgierska broń, która przybyła pod Warszawę nawet nie za pięć, ale za dwie dwunasta była kolejnym cudem, który wydarzył się nad Wisłą latem 1920 r.
       Cud trzeci! W nocy z 14 na 15 sierpnia miał miejsce cud objawienia się Najświętszej Maryi Panny nad oddziałami Armii Czerwonej, wywołując popłoch w jej szeregach, co jest udokumentowane świadectwami uczestników tych wydarzeń. Relacje setek bolszewickich jeńców z 79 Brygady Grigorija Chachaniana mówią o tym, że nad Ossowem dostrzeli "Matier Bożju", Matkę Boską. Do podobnego wydarzenia doszło również w chwili największego natężenia walk pod Wólką Radzymińską. Nie ulega wątpliwości, że nie byłoby zwycięstwa 1920 r. bez modlitwy, jaką podjął naród, modlitwy, która została wysłuchana.
       Kończę to rozważanie, Moi Drodzy, modlitwą Kolekty z dzisiejszej uroczystości. Święta liturgia Kościoła rzymskiego, liturgia, która była, która jest, i która będzie w ten oto sposób wspomina dzisiejsze zbawcze wydarzenie: "Wszechmogący, wiekuisty Boże, Tyś wziął Niepokalaną Dziewicę Maryję Matkę Syna Twego, wraz z ciałem i duszą do niebieskiej chwały, spraw, prosimy Cię, abyśmy zwracając się nieustannie ku sprawom nadziemskim, godni byli wziąć udział w Jej chwale". Niech Maryja pomaga nam wytrwać w wierze, byśmy nigdy, w żadnej sytuacji nie stracili z naszych oczu nieba - tego nadprzyrodzonego celu naszej ziemskiej pielgrzymki, owej nagrody, jaka czeka nas pod tylko jednym warunkiem, że pozwolimy porwać Bogu nasze dusze. Amen.

1 komentarz:

  1. Maryja też jest tą osobą, która najczęściej objawia się wybranym osobom na ziemi. Ona co jakiś czas przychodzi z Nieba przynosząc stale to samo wezwanie: do modlitwy, pokuty i umartwienia, i ostrzega przed karą Bożą za grzechy. Jeśli w Kościele biskupi i kapłani nie mówią już o grzechach i nawracaniu się, to rzeczywiście trzeba słuchać Maryi i szeroko propagować Jej liczne (uznane przez Kościół) objawienia.

    OdpowiedzUsuń