czwartek, 13 stycznia 2011

O dwóch interpretacjach Vaticanum II, czyli myśl pachnąca bigosem

       Ot i minęła. W natłoku pilnych, przedświątecznych prac, przy dźwięku kolęd i skwierczącej na patelni bigosowej kiełbasy, w zapachu pomarańczowych i migdałowych olejków do serników i makowców umknęła nam bardzo ważna rocznica. 22 grudnia, minęło pięć lat od jednego z najważniejszych, jeśli nie najważniejszego w całym dotychczasowym pontyfikacie przemówienia, traktującego o właściwej (tj. zgodnej z dwutysiącletnią Tradycją) interpretacji Soboru Watykańskiego II. Od tego dnia, do słownika każdego katolickiego teologa, jak i do codziennej praktyki życia Kościoła powinny były wejść, już na stałe, dwa użyte wówczas przez Benedykta XVI terminy: ''hermeneutyka zerwania'' oraz ''hermeneutyka kontynuacji''.
       Znaczenie tych ściśle naukowych, na pozór bardzo zawiłych sformułowań, jest niezwykle proste i sama myśl Ojca Świętego może być wyrażona w bardziej przystępnym języku w ten oto sposób: Kościół nie narodził się podczas ostatniego z soborów, nie został też powołany do życia na paryskich barykadach w maju 68 roku, nie jest on wypadkową podjętych na przestrzeni ostatnich czterdziestu lat bardziej lub mniej udanych duszpasterskich inicjatyw, ale trwa on i rozwija się nieprzerwanie od dwudziestu wieków, czerpiąc swą siłę i żywotność z powierzonych mu przez Chrystusa darów, których pełne rozumienie pogłębiać się może tylko z biegiem czasu.
       Oficjalne potwierdzenie, jako obowiązującej w nauczaniu i codziennym życiu Kościoła ''hermeneutyki kontynuacji'' pociąga za sobą kilka poważnych konsekwencji. Po pierwsze, definitywne odrzuca ono interpretacyjny klucz ''zerwania'' ostatniego z soborów. Po drugie, wskazuje na konieczność ulokowania nauczania Vaticanum II na właściwym szczeblu w hierarchii wypowiedzi innych soborów i papieży. I po trzecie, domaga się odpowiedzi na cały szereg istotnych, dotyczących nie tylko samego Soboru, ale i całej wielkiej Tradycji Kościoła pytań. Ot choćby takich:  
Jaka jest wartość dogmatyczna dokumentów soboru pastoralnego?
Czy wszystkie dokumenty takiego soboru mają być jednakowo oceniane?
Czy wszystkie twierdzenia tychże dokumentów mają charakter dogmatyczny?
I czy nauczanie pastoralnego soboru jest w całości niereformowalne?
       Każdy, kto choć trochę interesuje się tymi zagadnieniami wie doskonale, że od przeszło czterdziestu lat jakiekolwiek, nawet najbardziej uzasadnione z naukowego punktu widzenia, a dotyczące tych kwestii ''niewygodne pytanie'', ryzykowało już w gardle jego autora oskarżenie o integryzm, lefebryzm, nie wspominając już o dyżurnych przy takich okazjach: fundamentalizmach, absolutyzmach, czy dogmatyzmach. Było i więcej. Sobór Watykański II, którego znaczenie w historii Kościoła nie mogło być porównane z żadnym innym wydarzeniem - według ukutego w kuźni pustosłowia określenia - ''wzywał nas do wierności samemu sobie''. Koniec. Kropka. Bez dyskusji. Mamy teraz nowy i lepszy Kościół. Wspomnieć w tym miejscu trzeba fundamentalne dla takiego ujęcia soborowego nauczania, prace skądinąd nietuzinkowej postaci jaką był Giuseppe Alberigo.
       I oto Benedykt XVI, 22 grudnia 2005 roku, w przemówieniu do rzymskich kurialistów sam zaczął stawiać ''niewygodne pytania'', dotyczące tak zrozumienia, jak i przyjęcia przez Kościół soborowego przesłania. Tego dnia miała miejsce rzecz wielka! Rzecz, którą w pełni będą mogły ocenić dopiero przyszłe pokolenia. Została oto bowiem stworzona przez Ojca Świętego przestrzeń do swobodnej i konstruktywnej dyskusji nad znaczeniem Vaticanum II dla życia Kościoła oraz do zdrowej refleksji historyczno-krytycznej nad samymi jego tekstami. Stało się tak, nie po to bynajmniej, by ostatni z soborów odesłać bezpowrotnie do lamusa, lecz by po skonfrontowaniu jego dokumentów z dogmatycznym nauczaniem Kościoła wszystkich wieków, przedstawić nam jego prawdziwe przesłanie we wspaniałym blasku katolickiej Tradycji. (Toczące się już od jakiegoś czasu teologiczne rozmowy pomiędzy Stolicą Świętą a Bractwem Św. Piusa X są tej papieskiej postawy najlepszym dowodem).
        Filozofia mówi nam, że człowiek nieustannie stawia sobie pytania o to: kim jest?, skąd przychodzi? oraz dokąd zmierza? Mówi, że pytania te na każdym etapie ludzkiego życia, pomagają nam w samoorientacji i w odkrywaniu przez nas naszej prawdziwej tożsamości i powołania. Myślę, że właśnie Benedykt XVI swą wypowiedzią sprzed pięciu lat, chciał nas sprowokować do tego typu dyskusji, do postawienia sobie pytań o to: kim jako katolicy dziś jesteśmy?, skąd przyszliśmy?, co wynieśliśmy z duchowego skarbca poprzednich pokoleń?  - doskonale wiedząc, że bez szczerej odpowiedzi na te pytania skazani jesteśmy na bezproduktywne dreptanie w miejscu i na  kosztowanie zamiast chrystusowych skarbów: wiary, łaski i prawdy, hermeneutycznych bigosów zapomnienia i zerwania.
Mater Ecclesiae - ora pro nobis!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz