czwartek, 22 sierpnia 2013

Kard. Newmana klucz do interpretacji Vaticanum II, czyli myśl o rozwoju doktryny chrześcijańskiej, cz. II

       "Przybliżamy się do Prawdy dzięki doświadczeniu nabytemu przy popełnianiu błędów, a nasze sukcesy biorą swój początek z upadków. Nie wiemy jak właściwie postępować jeżeli wcześniej nie zorientujemy się, że pobłądziliśmy. (...) Jesteśmy w stanie odróżnić dobro jedynie w sposób negatywny. Nie widząc natychmiast Prawdy kierujemy się w jej kierunku, potykamy się, wybieramy błąd i zdajemy sobie sprawę, że to do czego dotarliśmy Prawdą nie jest. Idziemy naprzód po omacku, bez widzenia, raz po raz boleśnie doświadczani wyczerpujemy stopniowo możliwości popełniania błędów, aż do chwili kiedy nie pozostanie nam już nic z wyjątkiem Prawdy. To jest właśnie sposób działania, który pozwala odnieść nam zwycięstwo, idąc <<do tyłu>> w stronę Królestwa niebieskiego".
                                                                          (John Henry Newman, Parochial and Plain Sermons)

       Mając na celu zastosowanie metody kard. Newmana do tekstu ósmego rozdziału soborowej Konstytucji Lumen gentium odróżnijmy najpierw zasadę idei od jej późniejszych rozwinięć. Zasadą są teksty biblijne odnoszące się do Kościoła (pamiętamy, że Pismo Święte to "norma normans sed non normata" - norma, normująca [teologiczne twierdzenia], ale sama nie podlegająca normatyzacji).
       Kościół według Bożego Objawienia to założona przez Zbawiciela wspólnota wiary, na czele której stoi Piotr wraz z kolegium apostolskim (Mt 16, 18-19; Łk 22, 32; J 21, 15-19). Wiemy, że wspólnota ta otrzymała boski mandat do głoszenia objawionej przez Chrystusa nauki (Mt 28, 19; Mk 16,15) i sprawowania pewnych uświęconych przez Zbawiciela czynności [na biblijnym etapie rozwoju tej idei, czynności te nie noszą jeszcze nazwy sakramentów, tak jak nie wiemy, ile ich wszystkich jest] (Mt 26, 26-29; Mt 28, 19; Mk 6,13; Mk 14, 22-25; Mk 16,16; Łk 22, 19-20; Jk 5, 14-15). Dodatkowo założoną przez Chrystusa wspólnotę łączy jedna wiara w jednego Boga oraz jeden chrzest (por. Ef 4,5). A oto jakimi rozwinięciami doktryny o "jedności kościelnej" dysponujemy do 1962 r:

Papież Korneliusz (+253) ekskomunikuje zwolenników Nowacjana m. in. z powodu głoszenia przez nich nauk o niemożliwości odpuszczenia grzechów tym, którzy wyparli się wiary.
[Pojawienie się nieprawowiernej nauki i tworzenie równoległej kościelnej hierarchii, skutkuje interwencją Biskupa Rzymu, która wyklucza tę grupę ze wspólnoty Kościoła].

W toku sporów o ważność sakramentu Chrztu św. udzielanego poza Kościołem katolickim, papieże: Stefan I (+257) i Sylwester (+335) potępiają Donatystów nazywając ich nauki herezjami oraz całkowicie odcinają się od nich.
[Powtarza się schemat: brak jedności wiary skutkuje zerwaniem wspólnoty z Kościołem Rzymskim].

Credo nicejsko-konstantynopolitańskie (325-381) recytuje "una, sancta, catholica et apostlica Ecclesia".
[Tylko ten, kto wyznaje wiarę w "Jednego Boga, Ojca Wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi", w "Jego Syna Jezusa Chrystusa", w "Ducha Świętego, pochodzącego od Ojca i Syna" należy do "jednego, świętego, katolickiego i apostolskiego Kościoła" i może z nadzieją spodziewać się "odpuszczenia grzechów, ciała zmartwychwstania i życia wiecznego" ].

Papież Liberiusz (+366) w Liście Studens paci pisze o "wyłączaniu z komunii z papieżem i z Kościołem Rzymskim" tych, którzy nie są mu posłuszni.

Jedyność w swoim rodzaju i prymat Kościoła rzymskiego zostaje podkreślony przez papieży Innocentego I (+417) [List Inter ceteras Ecclesiae Romanae] oraz Zozyma (+418), [List Quamvis Patrum]Bonifacego I (+422).

Anastazy II (+498) rozwija doktrynę o ważności przy jednoczesnej niegodziwości sakramentów administrowanych przez schizmatyków [List Exordinum pontificatus mei].

Konieczność trwania w jedności ze Stolicą Piotrową podkreślają papieże Pelagiusz I (+559) [List Adeone te] i Pelagiusz II (+590) [List Dilectionis vestrae].

Leon IX (+1054) w liście do Michała Cerulariusza pisze: "Czyż Stolica Księcia Apostołów, mianowicie Kościół rzymski, nie potępił, nie odrzucił i nie przezwyciężył błędów wszystkich herezji, tak przez samego Piotra jak i przez jego następców?".

Innocenty III (+1216), Wyznanie wiary ułożone dla Waldensów. "Wierzymy sercem i wyznajemy usty, że istnieje jeden Kościół, nie jakiś heretycki, lecz święty, rzymski, katolicki i apostolski, poza którym, wierzymy, iż nikt się nie zbawia".

Sobór Laterański IV (1215): "Jeden jest powszechny Kościół wiernych, poza którym nikt w ogóle nie bywa zbawiony", a jego cechą charakterystyczną jest to iż w nim: "Ciało i krew Chrystusa prawdziwie są zawarte w Sakramencie Ołtarza pod postaciami chleba i wina przeistoczonymi Boską mocą - chleb w Ciało a wino w Krew".

Bonifacy VIII (+1303), Bulla Unam sanctam.  "Wiara nas skłania do utrzymywania i wyznawania, że jest jeden Kościół, święty katolicki i apostolski. (...) Ten Kościół przedstawia się jako jedno ciało mistyczne, którego głową jest Chrystus, Jego zaś głową jest Bóg. W nim [jest] jeden Pan, jedna wiara, jeden chrzest (Ef, 4,5). Jedna przecież była arka Noego w czasie potopu, symbolicznie zapowiadająca jeden Kościół. (...) Poza nią wszystko, co istniało - jak czytamy - zostało zniszczone. (...) Nazywając swoje ciało <<Jedynym>> Pan nasz miał na myśli Kościół, którego cechuje jedność: jeden Oblubieniec, jedna wiara, jedne sakramenty, jedna miłość. (...) Kościół ten ma jedno ciało i jedną głowę, nie dwie głowy jak jakieś monstrum. Ta głowa to właśnie Chrystus i Piotr, Jego następca, a także następca Piotra (...). Jeśli zatem Grecy lub inni mówią, że nie zostali powierzeni Piotrowi i jego następcom, to muszą przyznać, iż nie są z owiec Chrystusa (...). Toteż oznajmiamy, twierdzimy i ogłaszamy, że posłuszeństwo Biskupowi Rzymu jest konieczne dla osiągnięcia zbawienia".

Sobór Florencki (1442) Dekret dla jakobitów: "Nikt nie może być zbawiony, choćby jego jałmużny były wielkie i choćby przelał krew za Chrystusa, jeśli nie pozostanie w łonie Kościoła katolickiego".

[Sobór Laterański V (1516) uroczyście zatwierdził nauki zawarte w Bulli Unam Sanctam podczas XI Sesji obrad].

Pius IX (1854) Mowa konsystorialna Singulari quadam: "Trzeba oczywiście przyjąć jako prawdę wiary, że poza apostolskim, rzymskim Kościołem nikt nie może być zbawiony. On jest jedyną arką zbawienia (...). Równocześnie jednak za pewne należy uważać, że ci, co są w nieznajomości prawdziwej religii, nieznajomości nie do przezwyciężenia, żadnej nie ponoszą winy z tego powodu w oczach Pana. Lecz któż - wobec różnorodnej natury narodów, krajów, umysłów oraz wielu okoliczności - miałby tyle odwagi, by określić granice tej niewiedzy? (...) Lecz jak długo przebywamy na ziemi przytłoczeni ciężarem materii, która przytępia duszę, wierzymy najusilniej według nauki katolickiej, że jest <<jeden Bóg, jedna wiara, jeden chrzest>>. Nie godzi się posuwać dalej naszych dociekań".
[Bardzo ważny głos Magisterium, który doskonale przestawia otwarcie się idei na "inny" sposób korzystania tych, którzy znajdują się poza widzialną wspólnotą Kościoła z darów pozostawionych tam przez Chrystusa. Refleksja teologiczna nad tym zagadnieniem zostanie podjęta i rozwinięta w Liście Świętego Oficjum do abp Bostonu Richarda Cushinga blisko sto lat później].

Święte Oficjum (1864) w Liście do biskupów angielskich naucza: "[Twierdzenie] owo zupełnie wywraca bosku ustrój Kościoła. Z całej swej istoty zakłada, iż prawdziwy Kościół Jezusa Chrystusa składa się częściowo z Kościoła rzymskiego, rozpowszechnionego po całym świecie, częściowo zaś ze schizmy Focjusza i z herezji anglikańskiej, dla których tak samo jak dla Kościoła rzymskiego, <<jeden jest Pan, jedna wiara, jeden chrzest>>. (...) Prawdziwy Kościół Jezusa Chrystusa został z ustanowienia Bożego wyposażony w cztery znamiona umożliwiające jego rozpoznanie, o których stwierdzamy w symbolu, że należy w nie wierzyć. Każde z tych znamion w taki sposób łączy się z innymi, że nie można go od nich oddzielić. Z tego wynika, że Kościół, który naprawdę jest katolickim i nazywa się takim, musi jednocześnie jaśnieć przymiotami jedności, świętości i sukcesji apostolskiej. Kościół zatem katolicki jest jeden przez wyraźną i doskonałą jedność na całym świecie i wśród wszystkich narodów, tę jedność, której zasadą, źródłem i doskonałym początkiem jest najwyższy autorytet i szczególniejsze pierwszeństwa Piotra, księcia Apostołów i jego następców na Rzymskiej Katedrze. Nie ma innego Kościoła katolickiego, jak tylko ten, który powstaje w jedności i miłości zbudowany na jednym Piotrze, <<złożony i złączony w jedno ciało>> (Ef 4,16)".

Pius IX (1864) w Syllabusie potępia opinie według których: "Można mieć przynajmniej uzasadnioną nadzieję co do zbawienia wiecznego tych wszystkich, którzy w żaden sposób nie należą do prawdziwego Kościoła Chrystusa" oraz "Protestantyzm nie jest niczym innym jak tylko jedną z różnych form tej samej prawdziwie chrześcijańskiej religii, w której tak samo można podobać się Bogu, jak i w Kościele katolickim".

Sobór Watykański I (1870) w Konstytucji dogmatycznej Pastor aeternus rozwinął ideę prymatu Piotrowego, opisał naturę władzy Biskupa Rzymu oraz doprecyzował nauczanie o nieomylności papieskiej w zakresie wiary i moralności, określając je jako narzędzia przekazane przez Zbawiciela w celu zapewnienia jedności Kościoła poprzez "potępienia i odrzucenia błędów przeciwnych i zgubnych dla owczarni Pańskiej".

Dekret Lamentabili Świtego Oficjum (1907) potępia opinię, że "Ustrój organiczny Kościoła nie jest zmienny, lecz społeczność chrześcijańska, podobnie jak społeczność ludzka podlega ustawicznemu rozwojowi".
[Jakakolwiek nauka, która godzi w istniejący ustrój organiczny Kościoła, tak na wewnątrz, jak i zewnątrz jest fałszywa].

Pius XII Encyklika Mistici Corporis Christi (1943). "Do rzeczywistych członków Kościoła zaliczyć można tylko tych ludzi, którzy przyjęli chrzest odrodzenia i wyznają prawdziwą wiarę, a którzy nie oderwali się pożałowania godną swawolą od organicznej jedności ciała lub też nie zostali odłączeni przez prawowitą władzę z powodu ciężkich przewinień. (...) Zatem jak w prawdziwej społeczności wiernych chrześcijan jedno jest tylko Ciało, jeden Duch, jeden Pan i jeden chrzest, tak też jedna może być tylko wiara (Ef 4,5); dlatego ktokolwiek odmówi Kościołowi posłuszeństwa, ma być, mocą nakazu Pana, uważany za poganina i celnika (Mt 18,17). Z tego powodu ci, którzy są wzajemnie rozdzieleni z przyczyn różnej władzy, nie mogą żyć w jednym ciele ani też w jednym Duchu". Pod koniec Encykliki Pius XII wspomina o tych: "którymi kieruje nieuświadomione pragnienie i tęsknota ku Mistycznemu Ciału Odkupiciela". [Nie wyłącza ich wcale ze zbawienia wiecznego, z drugiej strony twierdzi, że przebywają w takim stanie, że "nie mogą być bezpieczni o swoje wieczne zbawienie, ponieważ brak im tylu i tak wielkich niebieskich pomocy, z których można korzystać tylko w Kościele katolickim"].

List Świętego Oficjum do abp Richarda Cushinga (1947). "Między prawdami, jakie Kościół zawsze głosił i nigdy nie przestaje głosić, znajduje się również owo nieomylne orzeczenie, które nas uczy, że poza Kościołem nie ma zbawienia. (....) Dlatego nie zbawi się nike, kto wiedząc, że Kościół został mocą Boską ustanowiony przez Chrystusa, nie chce jednak poddać się Kościołowi lub odmawia posłuszeństwa Rzymskiemu Biskupowi, zastępcy Chrystusa na ziemi [Rozwinięcie nauki Bulli Unam sanctam]. (...) W nieskończonym swoim miłosierdziu Bóg chciał, aby skutki tych pomocy koniecznych do zbawienia (...) można było osiągnąć w pewnych okolicznościach, jeśli ktoś okaże ich pragnienie lub życzenie [Rozwinięcie nauki Soboru Trydenckiego o sakramentach]. (...) To pragnienie nie musi być wyraźne, jak to jest u katechumenów, lecz ma ono również wtedy miejsce, kiedy człowiek znajduje się w niewiedzy niemożliwej do usunięcia. Bóg także przyjmuje ukryte pragnienia, nazwane w ten sposób, ponieważ jest ono zawarte w dobrym usposobieniu duszy, dzięki któremu człowiek chce uzgodnić swoją wolę z wolą Bożą".

Pius XII w Encyklice Humani generis (1950) pisze: "Niektórzy sądzą, że nie obowiązuje ich nauka, jaką kilka lat temu, w oparciu o źródła Objawienia, wyłożyliśmy w encyklice Naszej, że mianowicie Mistyczne Ciało Chrystusa i Rzymskokatolicki Kościół są jednym i tym samym. Inni sprowadzają do czczej formuły konieczność przynależenia do prawdziwego Kościoła, aby można zbawienie osiągnąć. Jeszcze inni krzywdę wyrządzają chrześcijańskiej wierze, nie chcąc uznać rozumnej wiarygodności prawd objawionych".

       W trzeciej części wpisu o metodzie kard. Newmana odpowiemy na pytanie: "Czy zwrot <<subsistit in/ trwa w>> użyty w tekście Konstytucji dogmatycznej Lumen gentium wpisuje się, czy też nie w proces organicznego rozwoju teologicznej idei o Kościele?

Mater Ecclesiae - ora pro nobis!

środa, 14 sierpnia 2013

Patrzeć w niebo, czyli myśl w wigilię Uroczystości Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny

"Gdy zaś inne stworzenia wzrok spuszczają w ziemię, człowiek otrzymał postać wyniosłą, miał nakaz patrzeć w niebo, twarz zwracać ku gwiazdom".
                                                                                                                             Owidiusz, Przemiany

     Tuż przy słynnym ze swoich fontann i egipskiego obelisku rzymskim Placu Navony znajduje się jeden z moich ulubionych kościołów Wiecznego Miasta - Sant'Agnese in Agone. Historia tej świątyni sięga roku 1651, kiedy to Giovanni Battista Pamphilij, z woli Bożej i decyzji kardynalskiego kolegium papież Innocenty X, po nabyciu licznych okolicznych posiadłości, podjął decyzję o wybudowaniu na miejscu starej, poświęconej św. Agnieszce świątyni, nowego barokowego kościoła. Nie bez nieporozumień pomiędzy architektami (Carlo Rainaldi, Francesco Borromini, Giovanni Lorenzo Bernini), którym kolejno to powierzano, to odbierano realizację projektu, został wzniesiony monumentalny budynek, który swym układem i wystrojem zachwyca każdego, kto przestępuje jego progi. Wnętrze kościoła przyciąga uwagę wieloma dziełami sztuki: głównym, w całości rzeźbionym ołtarzem Świętej Rodziny, wykonanymi w tej samej technice przedstawieniami śmierci rzymskich męczenników: św. Cecylii, św. Aleksego, św. Eustachego, św. Emerencjany oraz blisko dwumetrową rzeźbą ukazującą ostatnie ziemskie chwile św. Sebastiana. Doprawdy, siła promieniowania urokiem tego miejsca jest tak duża, że nawet zupełnie nie umiejące się zachować w innych świątyniach grupy japońskich i amerykańskich turystów tu niespodziewanie milkną, dając się pochwycić zachwytowi nad pięknem, które trwa i nigdy nie przeminie. Ars longa, vita brevis. Pośmiertny tryumf XVII i XVIII-wiecznych mistrzów pędzla i dłuta.
       Jednak przy całym tym zachwycie dla walorów barokowego wystroju świątyni ten, kto nie podniesie wzroku ku górze, kto nie oderwie się od horyzontalnej perspektywy widzenia rzeczy i nie spojrzy w stronę kopuły ozdobionej przedstawieniem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, wizytę w kościele Świętej Agnieszki może uznać za niebyłą.
       Dante Alghieri w Boskiej komedii wprowadzając czytelnika w bramy raju, zaczął swą opowieść o nim słowami, które przychodzą na myśl, kiedy staje się w zachwycie pod sufitem świątyni:

"Majestat wszystkich rzeczy Wzruszyciela
W przestwory wnika i na światów skronie
Ustopniowaną jasnością odstrzela.
W niebie, co wporzej bożych iskier chłonie,
Byłem widziałem, czego nie wyświęci
Słowami człowiek, choć był w tamtej stronie.
Bo przybliżony do celu swej chęci
Rozum nasz tak w nim przepaściście ginie
że nie pociągnie za sobą pamięci".

      Nade mną niebo, którego "człowiek słowami swemi nie wyświęci". Fresk Wniebowzięcia, pełen kapitalnych szczegółów robi ogromne wrażenie. Jest on dziełem rzymianina Cirro Ferri, ucznia słynnego Piotra z Cortony. Ferri rozpoczął zdobienie kopuły świątyni w 1670 r., jednakże zmarł przed definitywnym ukończeniem prac, które to z kolei przypadły w udziale jego uczniowi - Sebastiano Cobelliniemu. W całym dziele uderza jednocześnie dbałość o detal i uporządkowana swoboda z jaką artysta rozlokowuje niebieskie postaci. Złoty pierścień przy świetliku powoduje, że kopuła wydaje się być jeszcze wyższa niż w rzeczywistości. Aniołowie i święci w niczym nie przypominają sztywnych, nieruchomych  posągów. Wprost przeciwnie! Obraz porusza się, oddycha, żyje. Niebo jest życiem.
        Głównym motywem malunku jest wejście do niebieskiej chwały Najświętszej Maryi Panny. Stoi Ona na obłoku, odbierając hołdy całego niebieskiego zgromadzenia, ale co ciekawe nie czyni tego w geście zwycięzcy, w geście zawodnika, który dopiero wygrał zawody. Jej ramiona nie wznoszą się ku górze, lecz rozciągają się od wschodu do zachodu. Ten gest to symbol matczynej miłości, którym Maryja chce objąć całe stworzenie. Alegoria Kościoła. W ten właśnie sposób tryumfuje pokora i posłuszeństwo bożym wyrokom. Tak oto, odnosi zwycięstwo bezgraniczne zaufanie Panu wyrażone przed laty jednym tylko słowem fiat. "Niech mi się stanie według słowa Twego".
       W kolorowych albumach, które przywiozłem z muzeów Paryża, Rzymu, Florencji, Brukseli i innych miast szukam wcześniejszych niż XVII-wieczne przedstawień Wniebowzięcia. Doprawdy jest rzeczą niezwykle interesującą spostrzec, jak chrześcijanie i to na długo przed formalnym ogłoszeniem dogmatu wierzyli, że Matka Boga nie zakończyła swego życia w taki sam sposób jak inni grzesznicy. W XVI wieku Jacopo Tintoretto, w XV-tym. mnisi Fra Anglelico i Filippo Lippi, w XIV-tym Giotto, w XIII-tym Jacopo Torriti oddali językiem sztuki prawdę wiary, którą dziś świętujemy. Stąd też Pius XII, definiując w 1950 r. naukę o Wniebowzięciu razem z duszą i ciałem Najświętszej Maryi Panny w jednakowym stopniu argumentował biblijnym fundamentem, świadectwem Ojców i teologów, co i głęboko zakorzenioną wiarą prostego ludu, który nie mogąc zgłębiać tajemnic Boga w bibliotekach i uniwersyteckich aulach odkrywał prawdę o Niewypowiedzianym na kolanach.
       Na koniec chcę dodać już tylko jedno zdanie, jak cudowną i zapierającą dech w piersi rzeczywistością musi być niebo skoro według słów św. Pawła, "nie widziało oko, nie słyszało ucho, ani ludzki język nie zdoła wyrazić" jego piękna. Myślę jednak, że na te słowa Apostoła Narodów trzeba brać sporą poprawkę, wszak św. Pawłowi nie dane było nigdy odwiedzić kościoła Sant'Agnese in Agone, gdzie geniusz Ferriego szeroko otworzył okno na błogosławioną wieczność.
Regina in coelum assumpta - ora pro nobis!

czwartek, 8 sierpnia 2013

Kard. Newmana klucz do interpretacji Vaticanum II, czyli myśl o rozwoju doktryny chrześcijańskiej. cz. I

       Poważną dyskusję o Soborze Watykańskim II i o zmianach, które zostały wprowadzone w Kościele katolickim po zakończeniu jego obrad należy prowadzić na dwóch poziomach: historycznym i teologicznym. W pierwszym przypadku Sobór i to, co po nim nastąpiło należy przedstawić tak, jak się przedstawia każde inne wydarzenie w życiu Kościoła, czyli w konkretnym historycznym kontekście. Bez tego wysiłku fenomen Vaticanum II będzie niezrozumiały i podatny na wszelkiego typu manipulacje. Tak jak nie jesteśmy w stanie zrozumieć orzeczeń Soboru nicejskiego z 325 r. bez tła herezji ariańskiej, decyzji Soboru Florenckiego bez husytyzmu i zagrożenia turecką inwazją, Trydentu bez protestanckiej Reformacji, tak samo Sobór Watykański II pozostanie trudny do zinterpretowania bez historycznego kontekstu: bezdyskusyjnej potrzeby reformy Kościoła, globalizacji, modernizacji wszelkich dziedzin życia, rozwoju mediów, zagrożenia wybuchem nuklearnego konfliktu, postępującej laicyzacji tradycyjnie chrześcijańskich krajów, dekolonizacji, traumy po tragedii II Wojny Światowej, sowieckiej okupacji połowy Europy, szerzenia się ideologii komunistycznej oraz nowych koncepcji filozoficznych, którym to uległa znacząca grupa kościelnych hierarchów. W tym kluczu należy czytać soborowe dokumenty.
       Dziś jednak chciałbym się zająć nie historycznym, ale teologicznym poziomem nauczania ostatniego z soborów, stosując do nauk zawartych w jego dokumentach metodę bł. kard. Johna Henrego Newmana. Najpierw kilka słów o samych założeniach tej metody.
       W połowie XIX w., w toku żywiołowej katolicko-anglikańsko-protestanckiej polemiki o historyczność i naturę "prawdziwego Kościoła Chrystusa" anglikański pastor John Newman szukając odpowiedzi na pytania: Gdzie jest żywa, ortodoksyjna, chrześcijańska doktryna? I która z istniejących wspólnot jest instytucjonalnym przedłużeniem Kościoła pierwszych wieków? opracował ogólną metodę rozwoju idei, a następnie zastosował ją do teologicznych badań. Wyniki swych naukowych dociekań Newman zawarł w książce zatytułowanej An Essay on the Development of Christian Doctrine.
       Według Newmana rozwój idei nie dokonuje się na drodze matematycznej, gdzie następująca faza jest czystą ewolucją fazy, która ją poprzedza, ale rozwój ten jest wynikiem "starcia", jest wynikiem walki z różnymi przeciwnymi ideami. A zatem, dowodził uczony, tożsamość każdej idei nie jest równoznaczna z jej niezmiennością, ponieważ istnieją rozmaite formy jej rozwoju, a ona sama może istnieć i mieć wpływ na kształtowanie życia zbiorowego jedynie za cenę własnej ewolucji. Wszelkiego rodzaju zmiany, głosił, można sprowadzić do dwóch zasadniczych linii: zdrowego tj. ortodoksyjnego i niezdrowego/nieortodoksyjnego rozwoju. W pierwszym przypadku idee ewoluują naturalnie, "jednorodnie", w drugim zaś ulegają wypaczeniu i w końcu autodestrukcji.
       Idąc tym tokiem rozumowania Newman starał się znaleźć jakieś obiektywne kryteria, które pomogłyby rozpoznać naturę idei i zbadać proces ich ewolucji. Oto do jakich wniosków doszedł:

       "Pozwolę sobie przedstawić tu siedem cech o rozmaitej zresztą sile przekonywującej, niezależności i stosowalności, na podstawie których można rozróżnić zdrowy rozwój idei od stanu jej wypaczenia i rozpadu. Cechy te są następujące. Wypaczenie nie zachodzi wtedy, gdy:
a) idea zachowuje jeden i ten sam typ;
b) te same zasady;
c) tę samą organizację;
d) jeżeli początki jej zapowiadają dalsze jej fazy;
e) późniejsze zjawiska zabezpieczają wcześniejsze i popierają je;
f) jeżeli ma ona zdolność przyswajania i odradzania się;
g) jest żywotna i aktywna od początku do końca".

       Zastosowanie właśnie tego "testu" doprowadziło Newmana do przekonania, że nie istnieje statyczność doktryn, a co za tym idzie rozwinięcia pierwotnych zasad chrześcijaństwa mogą przybrać albo prawdziwe, albo fałszywe formy. Należy więc, postulował, oddzielić zasady od ich przejawów historycznych. Zasady są niezmienne, ponieważ zostały objawione przez Boga, jednakże w zetknięciu z daną epoką historyczną, określoną kulturą i innymi warunkami (np. herezjami) ubogacają się one w nowe definicje. Zadaniem Kościoła jest więc ich wyrażenie w taki sposób, aby korespondowały z podanymi powyżej cechami "ortodoksyjnego rozwoju". Newman stwierdził, że na przestrzeni wieków jedynie Kościół katolicki tak wybierał lub formułował swe doktryny, że stały się one w obrębie jego depozytu wierniejszym i doskonalszym rozwinięciem pierwotnych zasad. Co ważne do podkreślenia, proces ten postępuje na drodze przechodzenia od implicite do explicite, czyli od tego, co nie zostało jeszcze zdefiniowane do tego, co już stało się częścią niezmiennego depozytu wiary.
       Jak to się ma w przypadku Soboru Watykańskiego II? Weźmy teraz dla przykładu jeden z najbardziej dyskutowanych soborowych tekstów, czyli ósmy punkt Konstytucji dogmatycznej o Kościele "Lumen gentium". Czytamy w nim takie oto słowa:

       "Haec est unica Christi Ecclesia, quam in Symbolo unam, sanctam, catholicam et apostolicam profitemur, quam Salvator noster, post resurrectionem suam Petro pascendam tradidit, eique ac ceteris Apostolis diffundendam et regendam commisit, et in perpetuum ut columnam et firmamentum veritatis erexit. Haec Ecclesia, in hoc mundo ut societas constituta et ordinata, subsistit in Ecclesia catholica, a successore Petri et Episcopis in eius communione gubernata (...)".


       "To jest ten jedyny Kościół Chrystusowy, który wyznajemy w Symbolu wiary jako jeden, święty, katolicki i apostolski, który Zbawiciel nasz po zmartwychwstaniu swoim powierzył do pasienia Piotrowi, zlecając jemu i pozostałym Apostołom, aby go krzewili i nim kierowali, i który założył na wieki jako "filar i podwalinę prawdy". Kościół ten, ustanowiony i zorganizowany na tym świecie jako społeczność, trwa w Kościele katolickim, rządzonym przez następcę Piotra oraz biskupów pozostających z nim we wspólnocie (...)".

       "Kościół chrystusowy <<subsistit in>>/trwa w Kościele katolickim". Jak interpretować to stwierdzenie? Czyż nie byłoby prościej napisać "est"/jest? Kościół chrystusowy jest Kościołem katolickim, tak jak nas tego naucza katolickie Magisterium.
       Na temat tych dwóch słów "subsistit in" w ostatnim półwieczu wylano morze atramentu. Otóż wielu autorów, przypisując temu stwierdzeniu charakter dogmatyczny (nota bene wbrew intencji samego Soboru, który określił się jako pastoralny) udowadniało na wszystkie możliwe sposoby, że rozwój eklezjologicznej doktryny doprowadził do stwierdzenia, iż istnieje jakiś "Kościół chrystusowy", którego nie można utożsamić z żadną z historycznych wspólnot, którego członkami są nie tylko katolicy, nie tylko wszyscy chrześcijanie, ba, nie tylko monoteiści, nie tylko wszyscy wierzący w istnienie jakiejś "wyższej istoty lub wyższych istot", ale i kierujący się głosem własnego sumienia ateiści. Nie można w tym miejscu nie wspomnieć na zasługi dla tego typu interpretacji "Lumen gentium" jednego z najbardziej wpływowych soborowych "periti", o. Karla Rahnera.
       W następnym wpisie przyjrzymy się katolickiemu rozwojowi doktryny o Kościele kierując się właśnie wytycznymi metody kard. Newmana.
Koniec części pierwszej
Mater Ecclesiae - ora pro nobis!