sobota, 16 maja 2015

Rozważania podczas sandomierskiej Drogi Światła z okazji nawiedzenia Miasta przez symbole Światowych Dni Młodzieży

Czytanie z Listu św. Pawła Apostoła do Rzymian
„Bracia: Czyż nie wiadomo wam, że my wszyscy, którzyśmy otrzymali chrzest zanurzający w Chrystusa Jezusa, zostaliśmy zanurzeni w Jego śmierć? Zatem przez chrzest zanurzający nas w śmierć zostaliśmy razem z Nim pogrzebani po to, abyśmy i my wkroczyli w nowe życie - jak Chrystus powstał z martwych dzięki chwale Ojca. Jeżeli bowiem przez śmierć podobną do Jego śmierci, zostaliśmy z Nim złączeni w jedno to tak samo będziemy z Nim złączeni w jedno przez podobne zmartwychwstanie.
To wiedzcie, że dla zniszczenia grzesznego ciała dawny nasz człowiek został razem z Nim ukrzyżowany po to, byśmy już więcej nie byli w niewoli grzechu. Kto bowiem umarł, stał się wolny od grzechuOtóż, jeżeli umarliśmy razem z Chrystusem, wierzymy, że z Nim również żyć będziemy, wiedząc, że Chrystus powstawszy z martwych już więcej nie umiera, śmierć nad Nim nie ma już władzy. Bo to, że umarł, umarł dla grzechu tylko raz, a że żyje, żyje dla Boga. Tak i wy rozumiejcie, że umarliście dla grzechu, żyjecie zaś dla Boga w Chrystusie Jezusie”. 

Oto Słowo Boże.

Komentarz:
Za chwilę rozpoczniemy Drogę światła, która jest kontynuacją dobrze nam znanego nabożeństwa Drogi krzyżowej. Tak, jak w okresie Wielkiego Postu gromadziliśmy się w kościołach na rozważaniu tego, co Pan Jezus wycierpiał dla naszego zbawienia, tak w okresie świąt Wielkiej Nocy przychodzi nam rozważać to, czego dokonał On po swoim Zmartwychwstaniu.
Pójdźmy w tę niezwykłą pielgrzymkę wiary świadomi tego, kim jesteśmy i do czego zostaliśmy powołani. Jesteśmy bowiem „synami światłości”, świadkami Zmartwychwstałego Pana i chrześcijańskiej wiary, że śmierć nie ma nad nami władzy i że naszym przeznaczeniem nie jest nicość i pustka, ale życie z Bogiem przez całą wieczność. Niech światło bijące z pustego grobu Zbawiciela przeniknie nasze umysły, sumienia i serca, abyśmy chcieli myśleć, czynić i kochać tak jak On.

Stacja I – Jezus tryumfuje nad śmiercią
Powstanie z martwych Chrystusa jest nie tylko przezwyciężeniem skutków grzechu Adama i Ewy, ale jest też początkiem nowego stworzenia, które pomimo tego, że żyje jeszcze na ziemi swoją prawdziwą „ojczyznę ma w niebie”. To my, chrześcijanie, jesteśmy tym nowym stworzeniem! Obmyci wodą Chrztu świętego, uświęceni łaską sakramentów, oświeceni mądrością Bożego Słowa kroczymy każdego dnia z Jezusem Zmartwychwstałym drogą, która prowadzi nas do miejsca gdzie Bóg „otrze z naszych oczów każdą łzę i nie będzie już żałoby, krzyku, trudu, bólu i smutku”, ale wieczny pokój, radość i niekończące się życie.
Modlitwa: Boże, Ty przez wielkanocną Ofiarę Chrystusa dałeś swojemu ludowi zbawienie, udzielaj nam obficie Twoich darów, abyśmy osiągnęli pełną wolność i posiedli radość życia wiecznego, której pozwalasz nam kosztować na ziemi. Przez Chrystusa, Pana naszego.

Stacja II – Niewiasty i uczniowie przy pustym grobie
Św. Augustyn, jeden z najwybitniejszych filozofów i teologów dwóch tysięcy lat chrześcijaństwa zapisał takie oto słowa: „Nie jest czymś niezwykłym wierzyć, że Jezus umarł. W to wierzą także poganie, wszyscy w to wierzą. Lecz czymś naprawdę niezwykłym jest wierzyć w to, że On zmartwychwstał. Chrześcijańska wiara opiera się na Zmartwychwstaniu”.
Pusty grób, w którym złożony był Jezus nie jest sam w sobie dowodem na Jego zmartwychwstanie. Jest on natomiast pytaniem, które historia stawia przed każdym człowiekiem: Czy Ty w to wierzysz? Widząc pusty grób uczniowie i niewiasty zostali wewnętrznie poruszeni i zmotywowani do szukania Jezusa. Szukali Go więc, a On pozwolił się im znaleźć.
Zmagając się z większymi i mniejszymi kryzysami wiary, zadając niekiedy trudne pytania o sens naszego życia pamiętajmy, że ostateczną odpowiedź na każde z nich znajdujemy w pustym grobie Zbawiciela.
Modlitwa: Boże, Ty przez Twojego Syna pokonałeś śmierć i otworzyłeś nam bramy życia wiecznego, spraw, abyśmy trwając w radości Zmartwychwstania Pańskiego, zostali odnowieni przez Ducha Świętego  i mogli zmartwychwstać do nowego życia w światłości. Przez Chrystusa Pana naszego.

Stacja III – Zmartwychwstały Jezus ukazuje się Marii Magdalenie
Ewangelia według św. Jana opisuje scenę, w której Zbawiciel powierzył Marii Magdalenie zadanie zaniesienia nowiny o zmartwychwstaniu do Jego uczniów. To właśnie tej, nawróconej grzesznicy, został dany przywilej ogłoszenia najradośniejszej wieści całej Ewangelii – zwycięstwa Chrystusa nad diabłem, grzechem i śmiercią. Maria Magdalena, kiedyś cudzołożnica, a później „Apostoł posłany do Apostołów” dzięki spotkaniu Jezusa stała się najpierw światkiem Bożego Miłosierdzia, a później pierwszym świadkiem Zmartwychwstania.
Historia Marii Magdaleny uświadamia nam prawdę, iż Bóg ma plan dla każdego człowieka – nawet największego grzesznika. Jego miłość jest tak wielka, że jest w stanie wybaczyć każdy grzech i niewierność a ludzi słabych i poranionych uczynić pierwszymi świadkami Jego Ewangelii.
Modlitwa: Wszechmogący Boże, pełni wielkanocnej radości składamy Tobie w darze nasze życiowe plany i marzenia, spraw aby spełniła się w nich Twoja wola, a my sami porzuciwszy złe postępowanie i grzeszne pragnienia z dnia na dzień co raz bardziej napełniali się Twoją łaską i mądrością. Przez Chrystusa, Pana naszego.

Stacja IV – Zmartwychwstały Pan ukazuje się uczniom idącym do Emaus
       Droga do Emaus, którą przebyli dwaj uczniowie Zbawiciela to streszczenie każdego chrześcijańskiego życia. Ci dwaj mężczyźni odchodzili z Jerozolimy i wspólnoty wiernych w poczuciu porażki i przygnębienia po śmierci Jezusa. Stracili nadzieję i kontakt z Kościołem. I właśnie wtedy spotkali na drodze Chrystusa, który najpierw przypomniał im swoją Ewangelię, a później dał się im rozpoznać „przy łamaniu chleba”.
            W podobny sposób rzecz ma się z nami. Odchodzimy od Boga i od Kościoła w nadziei, że bez nich będziemy szczęśliwsi, bogatsi, bardziej spełnieni jako ludzie. Porzucamy rzeczy, które są Bogu najdroższe. Bardziej lub mniej świadomie obrażamy Go, a On towarzyszy nam nawet wtedy, kiedy idziemy w całkiem złym kierunku szukając sensu życia poza Chrystusem. A przecież tylko On jest w stanie nas zrozumieć i Tylko On ma moc otworzyć nam oczy na prawdę o Bogu, o świecie i o nas samych.
Modlitwa: Boże, Ty przez Sakramenty święte udzielasz nam nowego życia i gromadzisz w jednym Kościele, otaczaj go nieustannie swoją opieką i doprowadź nas do chwały zmartwychwstania. Przez Chrystusa, Pana naszego.

Stacja V – Zmartwychwstały Jezus objawia się przy łamaniu chleba
            Spotkanie w drodze prowadzi do stołu, do gestu łamania chleba w duchu całkowitej ofiary z samego siebie. Zmartwychwstałego Zbawiciela poznaje się najlepiej we Mszy Świętej, gdzie jest obecny On sam, gdzie ponawiana jest Jego krzyżowa ofiara i gdzie ponownie przeżywamy Jego zmartwychwstanie. Oto serce całego chrześcijaństwa – ofiara Chrystusa, która stać się ma naszą ofiarą. Krzyż Jezusa, który staje się naszym Zmartwychwstaniem. To jest największy skarb Kościoła, gdyż na ziemi nie ma nic bardziej świętego i godnego uwielbienia od Boga, który pozostał z nami pod postaciami chleba i wina.
Modlitwa: Boże, Ty w Najświętszym Sakramencie zostawiłeś nam pamiątkę swej męki, daj nam taką czcią otaczać święte tajemnice Ciała i Krwi Twojej, abyśmy nieustannie doznawali owoców Twego odkupienia. Który żyjesz i królujesz na wieki wieków.

Stacja VI – Zmartwychwstały Jezus ukazuje się uczniom w Wieczerniku
       Jak podaje Ewangelia św. Łukasza, uczniowie, którzy spotkali Zmartwychwstałego Pana w drodze do Emaus wrócili pospiesznie do Jerozolimy, aby „z gorejącym sercem” powiedzieć innym uczniom, o tym kogo spotkali. Przygnębienie i wątpliwości zniknęły a ich miejsce zajęły apostolska gorliwość i poczucie odpowiedzialności za powiedzenie prawdy.
            Wszystkie nasze troski ustępują, a rany się goją, gdy spotykamy Jezusa, gdy pozwalamy, by objęła nas Jego miłość. Prośmy dobrego Boga o to, aby dał nam łaskę odważnego głoszenia Ewangelii w sposób szczególny pomiędzy naszymi rówieśnikami, aby i oni dzięki naszemu świadectwu, mogli poczuć miłość Boga, który podnosi to, co upadłe, stare zastępuje nowym, i w którym wszystko co dobre, piękne i szlachetne znajduje najdoskonalszą pełnię.
Modlitwa: Boże, Ty przez uniżenie się Twojego Syna podźwignąłeś upadłą ludzkość, udziel nam duchowej radości i spraw, abyśmy oswobodzeni z niewoli grzechu, osiągnęli wieczne szczęście. Przez Chrystusa Pana Naszego.

Stacja VII – Zmartwychwstały Jezus przekazuje uczniom władzę odpuszczania grzechów
Z Ewangelii według św. Jana: „Wieczorem owego pierwszego dnia tygodnia, tam gdzie przebywali uczniowie, gdy drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami, przyszedł Jezus, stanął pośrodku i rzekł do nich: «Pokój wam!» A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Uradowali się zatem uczniowie ujrzawszy Pana. A Jezus znowu rzekł do nich: «Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam». Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: «Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane»”.
Zmartwychwstały Pan przyszedł do Wieczernika pomimo zaryglowanych drzwi oraz muru bojaźni i strachu swoich uczniów. Przyszedł, aby przynieść rodzącemu się Kościołowi dar pokoju, którego „świat dać nie może”. Jezus wzywa nas, abyśmy karmili nasze serca i dusze tym pokojem, nie od święta, ale na co dzień, trwając w uświęcającej łasce sakramentów, które mają moc uczynić z każdego żałującego grzesznika święte dziecko Boże.
Modlitwa: Boże zawsze miłosierny, Ty przez doroczną uroczystość wielkanocną umacniasz wiarę Twojego ludu, pomnóż łaskę, której udzieliłeś, abyśmy wszyscy głębiej pojęli, jak wielki jest chrzest, przez który zostaliśmy oczyszczeni, jak potężny jest Duch, przez którego zostaliśmy odrodzeni, i jak cenna jest Krew, przez którą zostaliśmy odkupieni. Przez Chrystusa Pana naszego.

Stacja VIII - Zmartwychwstały Jezus umacnia wiarę Tomasza
Historia Tomasza, który nie chciał uwierzyć w zmartwychwstanie Jezusa jest dla nas niezwykle ważna, ponieważ ukazuje nam, że wątpliwości i trudne pytania są nierozłączną częścią żywej wiary. Wypominając Tomaszowi jego wątpliwości często zapominamy o tym, że po spotkaniu z Panem Jezusem złożył on jedno z najpiękniejszych wyznań wiary: „Pan mój i Bóg mój”.
Jako chrześcijanie powinniśmy mieć świadomość, że w życiu mogą przyjść momenty, w których nasza wiara będzie wystawiona na pokusy braku ufności i zwątpienia, ale to właśnie po przezwyciężeniu takich trudności naprawdę spotyka się i poznaje Zmartwychwstałego Pana.
Modlitwa: Wszechmogący, wieczny Boże, Ty przez misterium paschalne pojednałeś ludzkość ze sobą i zawarłeś z nią nowe przymierze, spraw, aby nasze uczynki zgadzały się z wyznawaną przez nas wiarą. Przez Chrystusa Pana naszego.

Stacja IX – Zmartwychwstały Pan ukazuje się uczniom nad Jeziorem Galilejskim
Po śmierci Zbawiciela Apostołowie zamierzali wrócić do dawnego sposobu życia, tak jakby nigdy nic się nie wydarzyło. Udali się do Galilei, do krajny, w której przed kilkoma laty usłyszeli głos powołania i ponownie podjęli się pracy rybaków. Tym razem pomimo tego, że przebywali na jeziorze całą noc nic nie ułowili. I oto zjawia się Jezus. Obecność na brzegu Zmartwychwstałego Pana zaowocowała najpierw obfitym połowem, a później, posiłkiem, który doda uczniom im sił do wypłynięcia na zupełnie inny połów – połów ludzi w sieć mądrości i miłości Ewangelii.
Uczmy się z tego spotkania Apostołów ze Zmartwychwstałym Panem postawy ufności, która nawet nasze największe życiowe niepowodzenia potrafi przemienić w to, co w oczach Boga stanowi największą wartość.
Modlitwa: Wszechmogący Boże, Ty w Sakramentach wielkanocnych dałeś nam zadatek nowego życia, spraw, abyśmy głosili moc Chrystusa zmartwychwstałego i mogli uczestniczyć w Jego chwale. Przez Chrystusa Pana naszego.

Stacja X – Zmartwychwstały Pan przekazuje władzę pasterską Piotrowi
            Zmartwychwstały Jezus zwrócił się do Piotra z potrójnym pytaniem o jego miłość o to, czy naprawdę Go kocha. Tak jakby chciał tym wyznaniem uspokoić jego niespokojne serce zranione potrójnym zaparciem się Pana na dziedzińcu piłatowego pałacu. Te pytania pozwoliły Piotrowi z sercem pojednanym z Bogiem rozpocząć nową misję głoszenia Królestwa Bożego i pasterzowania Kościoła.
            Historia ta przypomina nam wielką prawdę i zarazem najradośniejszą nowinę całej Ewangelii, a mianowicie, że przebaczenie jest zawsze dostępne dla żałującego swych czynów grzesznika. Niech ten silny uścisk Bożego miłosierdzia, którego doświadczył św. Piotr dodaje nam sił w rozwiązywaniu naszych życiowych problemów, bowiem tylko miłość Jezusa jest w stanie uciszyć w nas poczucie winy, rozerwać więzy desperacji oraz definitywnie wyrwać nas z pułapek grzechu.
Modlitwa: Wszechmogący, wieczny Boże, wejrzyj łaskawie na naszą słabość w walce z mocami ciemności i wyciągnij w naszej obronie swoją potężną prawicę. Przez Chrystusa Pana naszego.

Stacja XI – Zmartwychwstały Pan daje uczniom nakaz misyjny
            Zbawiciel na krótko przed swoim Wniebowstąpieniem przekazał swym uczniom wielki nakaz misyjny. Polecił im, aby szli na krańce świata, głosili Ewangelię wszystkim ludziom i udzielali im sakramentalnej łaski.
W przyszłym roku przeżywać będziemy 1050 rocznicę Chrztu Polski. Wydarzenie to włączyło nasz naród w krwioobieg cywilizacji chrześcijańskiej niosącej: dobro, miłość, mądrość, szlachetność i łaskę. Jako ludzie młodzi musimy zdawać sobie sprawę z odpowiedzialności za to dziedzictwo wiary, kultury, Tradycji i obyczajów. Chcąc podołać temu zadaniu zżyjmy się mocniej z Kościołem, w którym dzięki mocy Bożego Słowa oraz sile sakramentów świętych mamy możliwość odnalezienia w sobie ewangelicznego zapału, który zapłonął w sercach Apostołów i poprowadził ich w imię Boga Trójjedynego aż na krańce świata.
Modlitwa: Boże, który wzywasz Twój Kościół do głoszenia Ewangelii oraz uświęcasz Go mocą sakramentów świętych, daj nam we wszystkim iść za wskazaniem Apostołów, którym zawdzięczamy zaczątek wiary. Przez Chrystusa Pana naszego.

Stacja XII – Zmartwychwstały Pan wstępuje do Ojca
            Pismo Święte nie ukazuje dnia Wniebowstąpienia jako przepełnionego smutkiem i rozpaczą. Apostołowie wpatrując się w niebo byli bowiem pocieszeni przez obietnicę Jezusa o Jego ciągłej obecności pomiędzy nimi. „A oto Ja jestem z wami, aż do skończenia świata”. Z góry Wniebowstąpienia powrócili do Wieczernika, aby tam razem z Maryją, Matką Jezusa, modlić się w intencji czekającego ich już niebawem zadania.
            Nawet jeśli odczuwamy w naszym sercu potrzebę czynienia dobra, to bez ufnego zwrócenia się ku Bogu nasze uczynki przyniosą mizerny owoc, a wykonana praca okaże się jałowa. Niech więc wszystkie nasze pragnienia, zamysły i czyny przenika modlitwa wypływająca z pewności obecności wśród nas Zbawiciela, który pomimo tego, że zasiadł po prawicy Boga Ojca, towarzyszy nam nadal swoją łaską i miłością na wszystkich drogach naszego życia.
Modlitwa: Wszechmogący Boże, oto z wiarą wyznajemy, że Twój Syn Jednorodzony, a nasz Odkupiciel wstąpił do niebios, prosimy Ciebie, daj nam żyjąc tu na ziemi już przebywać duchem w niebie. Przez Chrystusa Pana naszego.

Stacja XIII – Uczniowie z Maryją oczekują w wieczerniku na Zesłanie Ducha Świętego
         Wieczernik jest symbolicznym miejscem, do którego zawsze odnosił się Kościół wtedy, kiedy szukał modelu połączenia modlitewnej kontemplacji i apostolskiej gorliwości. Modlitwa i czyn. Jako świadomi ewangelicznej misji chrześcijanie, którzy pragną w swym życiu przynieść obfity owoc dobra, miłości, szlachetności, pokoju i sprawiedliwości, musimy nauczyć się postawy trwania w oczekiwaniu na nadejście Zmartwychwstałego Pana z sercami wypełnionymi żywą wiarą w spełnienie się Jego obietnic. Bowiem tylko ciągła i żarliwa modlitwa gwarantuje nam skuteczność prowadzonych przez nas działań i strzeże naszego ducha przed pokusą zniechęcenia.
Modlitwa: Boże, Ty miłującym Ciebie zgotowałeś niewidzialne dobra; wlej w nasze serca gorącą miłość ku Tobie, abyśmy miłując Cię we wszystkim i ponad wszystko, dostąpili obietnic, które przewyższają wszelkie pragnienia. Przez Chrystusa Pana naszego.

Stacja XIV – Zmartwychwstały Pan posyła swoim uczniom obiecanego Ducha
       Moc Ducha Świętego popchnęła zastraszonych dotąd Apostołów do odważnego głoszenia Ewangelii. Zaryglowane drzwi Wieczernika otwarły się na oścież, a uczniowie ruszyli na ulice i place, do miejsc znanych i nieznanych, pomiędzy tych, którzy już byli gotowi przyjąć słowa prawdy i tych, którzy jeszcze do tego nie dorośli.
            Jako chrześcijanie, ludzie ochrzczeni i bierzmowani jesteśmy umocni tym samym Duchem Świętym. Otrzymaliśmy identyczną misję świadczenia o prawdzie Ewangelii blisko i daleko od swoich domów, w szkole, na studiach, w kraju i zagranicą, dokądkolwiek się udamy. Duch Święty zawsze uprzedza nasze kroki i przygotowuje drogę, byśmy z Jego pomocą dawali świadectwo prawdzie, którą jest Chrystus. Prośmy zatem Ducha Prawdy i Uświęciciela, aby ciągle odnawiał oblicze świata poprzez nieustanne odnawianie naszych serc i na co dzień czynił  z nas Apostołów prawdy i miłości.
Modlitwa: Boże, Ty pouczyłeś serca wiernych światłem Ducha Świętego: daj nam w tymże Duchu poznać co jest dobre i prawe i Jego pociechą zawsze się weselić. Przez Chrystusa Pana naszego.

Nabożeństwo odbyło się w Sandomierzu w dniu 1 maja 2015 r.

wtorek, 12 maja 2015

Kazania sandomierskie: "Prosić Boga Ojca w imię Syna" (J 16,23) - Prawdziwa modlitwa

+JMJ
„Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: jeśli o co prosić będziecie Ojca w imię moje, da wam” – słowa Zbawiciela z dzisiejszej Ewangelii, które zachęcają nas do refleksji nad fundamentalną sprawą w życiu każdego wierzącego człowieka - modlitwą.
Niestety, dziś kiedy mówi się o modlitwie i to nawet często pomiędzy samymi katolikami, pomiędzy ludźmi wierzącymi wpada się w newageowską pułapkę polegającą na poszukiwaniu w modlitwie nadzwyczajnych stanów ducha. Idąc tą drogą wkracza się na teren poszukiwania mocnego przeżycia „tego czegoś” w nas samych, jak gdyby akt wiary, istnienie Boga i całego nadprzyrodzonego świata miało bazować dokładnie na tym, czy coś się czuje, czy też nie. Niestety, wiele osób ulega tej wizji modlitwy i błądzą po manowcach duchowości, popełniając kardynalny błąd, a mianowicie na modlitwie szukają nie Boga, który się objawił, „Boga Abrahama, Izaaka i Jakuba”, Boga Jezusa Chrystusa, ale na modlitwie szukają siebie samych – zaspokajania własnych potrzeb, samousprawiedliwienia, ucieczki przed lękami i zranieniami.
Podczas tego kazania, Moi drodzy, chciałbym podać kilka wskazówek, które pomogą nam w rzeczywistym, a nie tylko udawanym doświadczeniem Boga na modlitwie. Proszę Was jednocześnie o uwagę, abyście wszystko to, o czym będę mówił odnosili jednocześnie do liturgii łacińskiej, do tradycyjnej Mszy Świętej.
Po pierwsze życie duchowe chrześcijanina, w tym życie modlitwy jest zawsze walką. Każdy kto chce się modlić, kto chce oddawać Bogu cześć „w duchu i w prawdzie” jak nas poucza Ewangelia św. Jana powinien przygotować się na trudności. Diabeł bowiem zrobi wszystko, aby odciągnąć nas od modlitwy i Pana Boga. Przeciwnik wie bowiem doskonale, że prawdziwa modlitwa niszczy fundamenty jego panowania w świecie, że prawdziwa modlitwa jest najlepszym probierzem ortodoksyjności wiary i właśnie dlatego Zły będzie z tą modlitwą walczył.
Teraz trochę historii. Po roku 313, po Edykcie mediolańskim, który formalnie zakończył okres prześladowań chrześcijan w Cesarstwie rzymskim, na terenie Syrii, Egiptu i Palestyny zaczęło rozwijać się życie pustelnicze a później zakonne. Ludzie pragnący się modlić, ludzie poszukujący Boga wychodzili na pustynię. Z czasem dołączali się do nich inni, którzy pragnęli uczyć się reguł życia duchowego: modlitwy, ascezy i roztropności.
Uczeń rozmawiając z mistrzami zwanymi starcami dzielili się z nimi trudnościami, kłopotami i pokusami. Na koniec spotkania wypowiadał on rytualną formułę: „Abba, powiedz mi słowo”, co oznaczało „daj mi jakąś duchową radę, mądrość, którą Cię natchnął Duch Święty”. I wówczas starzec mówił mu zwykle krótkie zdanie podobne do tej myśli św. Jana Klimaka: „Jeśli chcesz nauczyć się modlić, wybierz jakiś tekst i określ czas”.
          To zdanie podpowiada nam pierwszą niezwykle ważną rzecz w naszych dążeniach do poprawy życia duchowego, życia modlitwy. Życiu duchowemu potrzebna jest dyscyplina. Modlitwa, aby otwarła nas na doświadczenie Boga nie może więc być kaprysem, nie może być ona roztargniona i rozproszona innymi zajęciami i obowiązkami. Krótko mówiąc, aby się modlić potrzebny jest wydzielony tylko na to czas i potrzebne jest specjalne środowisko.
            W tym środowisku obowiązują pewne podstawowe prawa i zasady, które strzegą nas przed złudzeniami. Pierwszą i chyba najważniejszą zasadą jest wymaganie prawdy w relacji do Boga, do samego siebie i  do bliźnich. Powód tego jest bardzo prosty: Duch Święty, który jest Duchem prawdy nie może się w nas modlić dopóki na naszej twarzy nosimy maski kłamstwa. Nim więc przystąpimy do modlitwy koniecznym jest obdarcie się z fałszu, które w sposób najpiękniejszy realizuje się w dobrze przeżytym sakramencie pokuty i pojednania.
            Druga sprawa. Nie będziemy się prawdziwie modlić dopóki nie naprawimy naszych relacji z bliźnimi. Jako chrześcijanie często popełniamy ten błąd, który ganił w pierwszym ze swoich listów św. Jan Apostoł. Zapewniamy, że kochamy Boga, że my to dla Niego wszystko, że gotowi jesteśmy dać samych siebie, a kiedy przyjdzie przebaczyć, a kiedy przyjdzie nam pojednać się z bliźnim, kiedy przyjdzie nam okazać miłość, z jaką kocha nas Bóg zamykamy się w sobie samym, w swoim gniewie, pysze i nienawiści. Św. Jan pisze: „każdy, kto nienawidzi swego brata jest zabójcą, a wiecie, że żaden zabójca nie nosi w sobie życia wiecznego”. Zobaczcie! Nie trzeba nikogo zabijać, aby w oczach bożych uchodzić za zabójcę. Naprawić relację z bliźnimi.
O kolejnym prawie świata modlitwy dowiadujemy się z Ewangelii. Zbawiciel mówi, że mamy się modlić w ukryciu, że nie powinniśmy szukać chwały w spojrzeniu i szacunku ludzi, a naszą jedyną radością powinno być tylko spojrzenie Ojca. Odnieście te słowa, Moi Drodzy, do celebracji Mszy świętej w stronę Pana, do celebracji, w której teraz uczestniczymy. Nie jesteśmy tutaj dla naszego dobrego samopoczucia, nie jesteśmy tutaj dla estetycznego zachwytu! Jedynym powodem naszego tu przybycia, tj. wszystkimi naszymi powodami jest wejście do izdebki swojego serca i tam spotkanie z Bogiem Ojcem, Bogiem Synem, Bogiem Duchem Świętym, który zaprasza nas do intymnego z Nim przebywania na ziemi, a później tam w wieczności. Dopiero te czynniki: prawda, miłość do Boga i bliźniego, ukrycie się przed światem, pokora, wyrzeczenie się samego siebie i duch dziecięctwa stanowi splot sił, których współdziałanie wywołuje w nas postęp na drodze łaski i świętości.
Moi Drodzy! Nie zaczynajmy modlić się opierając się na własnym rozumie, mając już ułożony w głowie plan jak ta modlitwa powinna wyglądać. Zaczynajmy nasze modlitwy od próśb i błagań. Prośmy Trójcę Przenajświętszą, abyśmy zostali włączeni w jej życie, w jej krwiobieg miłości. W głębi serca wołajmy: „Ojcze, w imię Jezusa daj mi Twego Ducha”. Z tego wołania rodzi się pragnienie, które pozwala nam zanurzyć się w Bogu. Na modlitwie trzeba mieć ufność, w to, że żaden wysiłek szukania kontaktu z Bogiem nie pozostaje bez odpowiedzi i nagrody, i że Bóg w sposób szczególny jest bliski tym, którzy upodabniają się do Chrystusa w cierpieniu.
Jest takie mądre polskie przysłowie: „Kto z kim przystaje takim się staje” i tak rzeczywiście jest. Jeśli będziemy się obracać pomiędzy ludźmi głupimi i prostackimi w niedostrzeżony dla nas sposób, prędzej czy później staniemy się właśnie tacy  głupi i prostaccy, ale i odwrotnie, jeśli będziemy szukać ludzi bożych, ludzi modlitwy prędzej czy później i my sami zaczniemy prawdziwie się modlić. Jak takich ludzi poznać? Im bardziej człowiek jest zanurzony w modlitwie, tym mniej ma świadomość, że się modli. Jeżeli rozmawiając z jakimś człowiekiem odczujemy ogromne pragnienie modlitwy, poznamy rzeczywiście, że jest to Boży człowiek, bowiem tylko ludzie, którzy się modlą mogą zapalić w sercach innych prawdziwy ogień modlitwy.

„Proście, a otrzymacie! Kołaczcie, a będzie Wam otworzone!” Oto Panie stajemy przed Tobą, by prosić Cię i błagać. Nie mamy swoich zasług, ale tu ołtarzu już za chwilę złożona będzie Najświętsza Ofiara Ciała i Krwi Twojego Syna. Kościół nie zna doskonalszej modlitwy od modlitwy Mszy Świętej! Tu w sposób szczególny ma miejsce proszenie Ojca w imię Chrystusa! Niech łaska Najświętszego Sakramentu podnosi nas z naszych upadków i strzeże przed kolejnymi! Niech ta łaska chroni nas od zasadzek szatańskich, niech nam udziela tego, co konieczne i pożyteczne tu na ziemi  dla naszego zbawienia i wiedzie nas prostą drogą do bram wieczności. Amen.

poniedziałek, 4 maja 2015

Kazania sandomierskie: "Póki w narodzie myśl swobody żyje" - Kazanie na Uroczystość NMP Królowej Polski

+JMJ

Póki w narodzie myśl swobody żyje,
Wola i godność, i męstwo człowiecze,
Póki sam w ręce nie odda się czyje
I praw się swoich do życia nie zrzecze,
To ani łańcuch, co mu ściska szyję,
Ani utkwione w jego piersiach miecze,
Ani go przemoc żadna nie zabije -
I w noc dziejowej hańby nie zawlecze.
Zginąć on może z własnej tylko ręki:
Gdy nim owładnie rozpacz senna, głucha,
Co mu spoczynek wskaże w grobie miękki -
I to zwątpienie, co szepcze do ucha:
Że jednym tylko lekarstwem na męki
Jest dobrowolne samobójstwo ducha.

Dziś 3 maja, Uroczystość Matki Bożej Królowej Polski. Rozpocząłem, Moi Drodzy, to kazanie od słów poety Adama Asnyka, od Sonetu XXIX, słów, które pięknie streszczają prawdę o życiu każdego narodu. Naród trwa bowiem dopóty, dopóki żyje w nim „myśl swobody”, dopóki sam nie odda się w czyjeś ręce, nie sprzeda i nie podepcze tego, co ma najwspanialszego i najświętszego, a co z jednej strony stanowi o Jego tożsamości, a z drugiej kształtuje pamięć kolejnych pokoleń, tj.: Wiara przodków, Tradycja, historia, obyczaje i kultura.
Naród trwa i trwać będzie dopóty, dopóki on „sam nie popełni samobójstwa ducha” dając sobie wmówić, że dla innych społeczności, organizmów politycznych, lepiej by było, żeby on nie istniał. Jako Polacy z każdej strony słyszymy wezwanie, że w dzisiejszym świecie nie można być zbytnio Polakiem, że lepiej jest być Europejczykiem. Jako katolicy słyszymy te same słowa, że dziś już tak żyć nie można, że trzeba zrezygnować, że trzeba odpuścić w imię pokoju, dialogu, wolności, równości i braterstwa. Którą drogą pójdzie Polska? Jak się zachowamy w tej sytuacji? Od tego wyboru nie zależy jedyni przyszłość nasza i kolejnych pokoleń Polaków, ale i przyszłość tej części świata.
 Dziś uroczystość Matki Bożej Królowej Polski! Przygotowując się do tego kazania, zadałem sobie pytanie, którym chciałbym się i z wami podzielić. Gdzie jest ta Polska, w której Najświętsza Maryja Panna ma królować?
 Pytanie jest jak najbardziej na miejscu jeśli zwrócimy uwagę na fakt, co działo się z granicami Państw Polskiego na przestrzeni ostatnich kilku wieków. Kto by pomyślał, że cztery wieki temu, za czasów I Rzeczypospolitej geograficznym centrum Polski była stolica dzisiejszej Białorusi – Mińsk. Za czasów II Rzeczpospolitej, w dwudziestoleciu międzywojennym centrum naszego państwa znajdowało się w Brześciu Litewskim, a dziś, jak to pewnie wszyscy pamiętamy z lekcji geografii środek ten znajduje się w miejscowości Piątek nieopodal Łodzi. Gdzie więc Maryja ma królować? Na jakim obszarze? Czy tylko w granicach ustalonych prawem kaduka po 1945 r.? Przecież to wezwanie Matki Bożej Królowej Polski jest powtarzane nieustannie przez Polaków, którzy nigdzie z Polski nie wyjeżdżali, ale którym to właśnie 70 lat temu Polska sama odjechała. Mam tu na myśli rodaków ze Lwowa, Wilna czy Grodna.
           Co się takiego stało, że niegdyś największe i najbardziej rozległe terytorialnie państwo Starego Kontynentu, przestrzeń wolności nieskrępowana ani rosyjskim zamordyzmem, ani pruskim ordungiem dziś jest nic nie znaczącą kolorową plamą na mapie świata? Co się stało, że polski naród, który przez całe wieki odgrywał wielką misję cywilizacyjną w tej części świata, naród, który miał innym ludom tak wiele do zaoferowania, dziś, i to całymi milionami, godzi się być siłą pociągową, siłą niewolniczą gospodarek: Niemiec, Anglii, Francji, Irlandii. Co się stało? Czy Historia źle nas potraktowała? Pan Bóg pokarał nas za grzechy? A może to my sami jesteśmy sobie winni, że po pokoleniach: królów i książąt, błogosławionych i świętych, po pokoleniach: Zawiszów, Koperników, Mickiewiczów, Matejków, Sienkiewiczów, Paderewskich i Wyszyńskich doczekaliśmy się pokolenia ludzi mówiących po polsku zadowolonych z faktu, iż mogą zmywać naczynia za 5 funtów i 60 pensów na godzinę na zapleczach pakistańskich restauracji w Londynie i Manchesterze?
Co się stało z tym dumnym narodem, który w 1413 r. w Horodle przyjmował do swoich szlacheckich znaków bojarów litewskich i ruskich, którzy pchali się drzwiami i oknami do Królestwa, które gwarantowało im dostatnie życie w wolności? Co się stało z tym dumnym narodem, który przez całe wieki słusznie uchodził za przedmurze chrześcijaństwa i ostoję katolicyzmu?
Co się z nami stało?
Po pierwsze, Moi Drodzy, jesteśmy krajem bez elit moralnych. Jesteśmy krajem bez elit politycznych, elit ma miarę 1050 lat chrześcijaństwa. My jesteśmy narodem z resztek! Statystyki są przerażające! W wyniku II wojny światowej i wywołanej nią emigracji utraciliśmy w Polsce: ponad połowę adwokatów, połowę lekarzy, co trzeciego księdza, co trzeciego nauczyciela szkół podstawowych i średnich oraz pracownika akademickiego. W takiej sytuacji, po Katyniu i Oświęcimiu łatwo było narzucić tymi, co ocaleli z wojny dyktaturę nowych elit, dla której nie liczyły się i po dzień dzisiejszy nie liczą: Bóg, Honor i Ojczyzna. Ta właśnie nowa elita nowej Polski uważa, że przywiązanie do chrześcijańskiej etyki, katolickiej Tradycji, do honorowego sposobu załatwiania spraw jest tylko zbędnym balastem, którego jak najszybciej należy się pozbyć w imię postępu i rewolucji rozumianej jako bezwzględne zerwanie z przeszłością.
W iście orwellowski sposób pisze się na nowo historię, w której, ci którzy byli pokrzywdzeni stają się katami, a kaci wyrastają na bezbronne ofiary bezosobowych systemów. Przegrywamy walkę o prawdę, przegrywamy walkę o honor i szacunek dla naszych przodków, ponieważ dało się nam wmówić, że katolickość i polskość to nienormalność. Dało się nam wmówić, że im prędzej się od nich odwrócimy, tym lepiej dla nas, dla zjednoczonej Europy i nowocześnie myślącego świata.
Znaczna część Polaków wychowanych w pedagogice wstydu bardziej lub mniej świadomie potępia samych siebie, własną historię, religię, Tradycje i obyczaje, a nawet jeśli się ktoś z nas odważy bronić tych wartości, to taka postawa najczęściej nie przynosi oczekiwanych skutków, ponieważ decyduje się to czynić narzędziami podsuniętymi przez przeciwnika. Oto główny problem naszych czasów – przestaliśmy budować odrębną cywilizację, przestaliśmy budować cywilizację alternatywną dla współczesności. Weszliśmy na ruchome piaski nie naszej filozofii, nie naszych wartości, języka, nie naszych idei.
Jest jeszcze jedna sprawa, którą chciałbym poruszyć przy okazji dzisiejszej Uroczystości. Dalsze losy naszego narodu i państwa są niewątpliwie w rękach Bożej Opatrzności. Tylko sam Bóg i nikt inny zdecyduje o naszej przyszłości. Nigdzie jednak nie jest powiedziane, że my, jako naród nie możemy przestać istnieć. Boża Opatrzność ma bowiem swoje priorytety i z całą pewnością nie należy do nich ocalenie za wszelką cenę państwa i narodu polskiego. Polska i Polacy są Panu Bogu potrzebni w toczącym się konflikcie pomiędzy siłami dobra i zła pod jednym warunkiem, a mianowicie, dopóty, dopóki stoimy po właściwej stronie barykady. I jeśli jako społeczność odejdziemy od Boga, od jego prawa, jeśli podepczemy życie, naturalny porządek rzeczy, w którym człowiek rodzi się, rozwija i umiera, to w tym ostatecznym rozrachunku może się okazać, że taka niekatolicka Polska nie będzie Panu Bogu potrzebna. To nie jest przesada. To nie jest nadmierny pesymizm. Mieliśmy na to przykład na przełomie XVIII/XIX w. kiedy znikaliśmy z mapy świata na ponad wiek, ponieważ Pan Bóg uznał, że nie potrzebna jest mu druga zrewoltowana Francja, nie potrzebny jest mu Paryż nad Wisłą i lepiej, by dla zbawienia dusz Polaków i innych narodów Polska jako odrębny twór polityczny przestała istnieć.
Z dawna Polski Tyś królowo, Maryjo! Matko Najświętsza, naród Polski wielokrotnie doświadczał w ciągu swoich dziejów Twojej opieki. Maryjo! Dziś, może bardziej niż kiedykolwiek potrzebny jest nam cud Twego orędownictwa! Okaż się nam Matką i w czasach tak trudnych i mrocznych, w  którym przyszło nam żyć, w czasach, w których człowiek odchodzi nie tylko od wiary, ale i od zdrowego rozsądku bądź dla nas i dla naszych bliskich Arką schronienia, bądź nam Patronką i Pocieszycielką! Wspieraj nas, aby katolicka Polska istniała nadal ku chwale Boga i Kościoła świętego, na pożytek Polaków i całego świata. Amen.
Regina Poloniae - ora pro nobis!

niedziela, 3 maja 2015

Kazania sandomierskie: "Już niedługo" (J 16, 16). Chronos i Kairos, czyli rzecz o chrześcijańskiej teologii czasu

+JMJ
„Już niedługo, a nie będziecie mnie oglądać, i znowu niedługo, a ujrzycie mnie: bo idę do Ojca” (J 16, 16).
Przyznacie, Moi drodzy, że zastanawiające jest to słowo – „Niedługo”. Przecież według tego, co powiedział Zbawiciel ten świat już dawno temu powinien się skończyć. On już  nie powinien istnieć. W innym fragmencie Ewangelii mówi Pan Jezus w bardzo podobnym tonie: „Nie przeminie to pokolenie, aż to się wszystko wydarzy”. I znowu wydawać by się mogło, że koniec świata jest blisko, że jest on tuż tuż, a to „niedługo” trwa już 2000 lat, A kto wie ile czasu jeszcze ono potrwa? Nieścisłość, złe zrozumienie? Niekoniecznie! Być może jeśli zmienimy perspektywę patrzenia na to „Niedługo” z ludzkiej, na tę boską, na tę nadprzyrodzoną to zrozumiemy prawdziwe znaczenie tej wypowiedzi Pana Jezusa.
Po pierwsze Bóg inaczej niż ludzie mierzy czas. W Psalmie 90 czytamy takie oto słowa: „Bo tysiąc lat w Twoich oczach [Boże] jest jak wczorajszy dzień, który minął albo straż nocna”. Po drugie, nie mniej ważne, Bóg trwa w innym czasie. 
Mądrzy starożytni grecy na określenie „czasu” posługiwali się dwoma pojęciami, dwoma terminami: „Chronos” – stąd między innymi polskie słowo chronologia, ale w swoim słowniku posiadali również drugi rzeczownik, a mianowicie „Kairos”. Jaka jest różnica pomiędzy jednym, a drugim sposobem mierzenia czasu?
„Czas” w znaczeniu Chronos używany był do opisu wydarzeń i przemijalności życia. Chronos to czas linearny, w którym można wyznaczyć, to co było przedtem, to co było potem, to co trwa i to co się jeszcze ma wydarzyć. Był to czas, który można było zmierzyć cieniem zegara słonecznego lub klepsydrą. Co ciekawe Chronos przez greckich filozofów widziany był jako wróg istnienia, ponieważ upływ czas był dla nich równoznaczny z dążeniem ku śmierci. Arystoteles tak oto pisał o Chronosie w swoim dziele zatytułowanym „Fizyka”: „Czas jest bardziej przyczyną ginięcia niż powstawania. I jest on jedynie ilością ruchu, odliczaniem poszczególnych momentów, które dzieją się „teraz” ze względu na to, co „wcześniej” i „później”. Chronos jest zatem czasem, który nam ucieka i przybliża do śmierci.
„Kairos” z kolei to coś pozytywnego. Był on bowiem przestrzenią czasową, w którym coś dobrego i pozytywnego mogło się wydarzyć. Sama nazwa Kairos pochodzi od greckiego bożka o tym samym imieniu, który według mitycznych podań krążył wokół ludzi, a ci mieli tylko jedną chwilę, jeden moment na to, aby go uchwycić. Kiedy Kairos przeszedł obok nikt nie mógł go już dogonić i złapać.
Autorzy ksiąg Nowego Testamentu przyswoili sobie to pojęcie na oznaczenie czasu, który nie jest pusty, nie biegnie w nieznanym kierunku, ale który należy do Boga. Chrześcijański Kairos posiada swoją pełnię, i zmierza on ku końcowi dziejów tego świata, w którym zło zostanie ukarane, a dobro wynagrodzone, w którym objawi się szczęśliwa lub nieszczęśliwa wieczność.
W czwartym rozdziale Listu św. Pawła  do Galatów czytamy takie oto słowa: „Kiedy nadeszła pełnia czasu zesłał Bóg swojego Syna zrodzonego z niewiasty”. Pełnia czasów to w znaczeniu Kairos największe szczęście i radość dla świata. To czas, który w stopniu najwyższym jest napełniony obecnością Boga, Boga, który jest, który działa i który wbrew potężnym siłom Zła jest w stanie realizować swój plan zbawienia świata. Kairos to dla chrześcijan czasoprzestrzeń łaski, w której każdy człowiek ma szansę otworzyć się na wieczność i dostąpić usprawiedliwienia.
W trzecim rozdziale Księgi Rodzaju Bóg przedstawia się Mojżeszowi swoim świętym Imieniem – JHWH – Jestem, który Jestem. Bóg jestem więc Tym, który trwa, w którym nie ma, bo być nie może żadnej zmiany. On jest niezmienny, jego przykazania są niezmienne tak, jak niezmienne są prawdy oraz pryncypia rządzące światem kosmosu. Bóg więc trwa w czasie teraźniejszym. Ponad tym, co wcześniej, co później, co tydzień temu, czy za miesiąc.
Oto życie Pana Boga. On udziela nam daru takiego czasu działając poprzez sakramenty święte, a w sposób szczególny w przestrzeni, w której łączy się to, co ludzkie z tym co boskie, a mianowicie podczas celebracji Mszy Świętej. To ona, Święta Liturgia wprowadza nas właśnie w ten wymiar istnienia – w wymiar niekończącej się teraźniejszości, którą zwiemy wiecznością. Celebrowana tu na ziemi w Sakramencie ołtarza odwieczna miłość nie jest zazdrośnie strzeżonym skarbem zarezerwowanym jedynie dla osób Trójcy Przenajświętszej, wprost przeciwnie, jest ona darem, zaproszeniem zwróconym do każdego człowieka. Dar wiecznej miłości Boga do nas jest tak wielki, iż nie można zmierzyć go zegarkiem! Zwróćmy uwagę, że najpiękniejsze liturgiczne zwroty są ponadczasowe:
- Dominus vobiscum – Pan z wami! On jest z nami w tym niekończącym się „Teraz”. W identyczny sposób był z Apostołami, był z wiernymi wszystkich czasów w chrześcijańskiej starożytności, średniowieczu, w baroku, 200 i 100 lat temu. I dziś, dzięki Liturgii Pan nadal z nami jest!
- Kyrie eleison – Panie zmiłuj się nad nami! Tak zwracali się do niego wierni wszystkich wieków, aby mogli podnieść oczy na Niego Samego podczas Mszy Świętej.
- Oremus – módlmy się Teraz. Tak jak apostołowie, jak nasi przodkowie.
Te słowa powtarzane są od blisko dwóch tysięcy lat. One przenikają swą aktualnością pokolenia wiernych zapowiadając jednocześnie ostateczne wypełnienie się tego „Teraz” przy końcu świata.
„Już niedługo” – podpowiada nam dzisiejsza Ewangelia. Stąd też to co nas spotyka, dobre, czy złe wydarzenia, wszelkie łaski i krzyże, w Bożym zamyśle nie służą tylko chwilowemu zaspokajaniu naszych kaprysów, ale mają się przyczyniać do zbawienia naszych dusz, do naszego wejścia już tu na ziemi w przestrzeń nieprzemijalnego bożego czasu. Tak tylko bowiem możemy uciec śmierci, która czego na wszystko, co istnieje jedynie w chronologicznym wymiarze.
Kończę, Moi drodzy, te rozważania słowami kard. Wyszyńskiego, który w jednym ze swoich kazań powiedział: „Niektórzy mówią, czas to pieniądz, a ja Wam mówię, czas to miłość”. Rozwijając tę myśl, w perspektywie tego nad czym dziś rozważaliśmy warto dodać może tylko jedno zdanie: „że największą stratą czasu dla człowieka tu na ziemi jest nie kochać, a największym zyskiem, bo zyskiem wiecznym jest miłować Boga i bliźniego miłością, która nigdy się nie kończy”. Amen.
Vas honorabile - ora pro nobis!