niedziela, 25 grudnia 2011

Homilia bożonarodzeniowa

Drodzy przyjaciele!
        ''Oto zwiastuję Wam radość wielką! Dziś w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz Pan'' - słowa, którymi Kościół od dwóch tysięcy lat przerywa ciszę tej grudniowej nocy, aby zgromadzić nas na świętowaniu wielkiej tajemnicy wiary, na świętowaniu tajemnicy Jezusa Chrystusa, tajemnicy ''Boga, który stał się człowiekiem''. Cóż to za radość, która nie daje nam spać o tak późnej porze? Cóż to za szczególna okazja do modlitwy? Tylko wiara może wytłumaczyć naszą obecność tu i teraz. Jest to wiara w Boga, który mocą Swego słowa stworzył niebo i ziemię, który wybrał Abrahama na ojca wielu narodów, który potężnym ramieniem wyprowadził Izraela z Egiptu, który zawarł ze swoim ludem przymierze, a który dziś, w dniu swego narodzenia, przestał być Bogiem odległym, przestał być Bogiem nieznanym, stając się za sprawą Dziewicy Maryi Emmanuelem - ''Bogiem-z-nami''.
        ''Dziecię nam się narodziło. Syn został nam dany''. To nie jakaś baśń, czy legenda, lecz fakt historyczny. Gdzieś, na najbardziej odległych krańcach Rzymskiego Cesarstwa, za czasów Oktawiana Augusta, przychodzi na świat Jezus. W oczach ludzi - zwykłe dziecko. W oczach wiary - Bóg po trzykroć święty, Pan niebios i ziemi, Pan zastępów, którego chwały pełne jest niebo, a od dnia dzisiejszego Pan, którego chwały pełna jest również ziemia.
       Czytając uważnie Ewangelię, możemy odnaleźć w niej wypowiedzi Jezusa, w których Zbawiciel podaje powody swego przyjścia na świat. Po pierwsze, chciał On objawić miłość Ojca względem każdego z nas. ''Bóg tak umiłował świat - mówi św. Jan - że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął ale miał żywot wieczny''. Jezus przychodzi po to, by położyć kres przekleństwu Adama. Przychodzi, aby odnowić całe stworzenie skażone grzechem pierwszych rodziców. Przychodzi, aby jak to sam powiedział przed Piłatem: ''Dać świadectwo prawdzie'', ale również, przychodzi po to, aby ''przynieść miecz i rozłam'', by podzielić swą nauką ludzi na tych, którzy są z Nim, i na tych, którzy będą przeciw Niemu. ''Nie sądźcie, że przyszedłem przynieść na ziemię pokój. Nie przyszedłem przynieść pokoju ale miecz'' - zanotuje ewangelista Mateusz.
       Od dwóch tysięcy lat, od chwili, kiedy Bóg ostatecznie przemówił do nas przez Swojego Syna, każdy, kto naprawdę chce iść chrystusowymi śladami, musi opowiedzieć się po Jego stronie w sporze pomiędzy Ewangelią Boga, a anty-Ewangelią świata. Musi zdecydowanie wybrać cywilizację życia, odrzucając kulturę śmierci. Musi opowiedzieć się po stronie prawdy, przeciwko kłamstwu. Wybrać drogę łaski, a nie grzechu. Musi stanąć po stronie wartości, które nas uszlachetniają, które czynią nas ludźmi lepszymi, mądrzejszymi, bardziej wrażliwymi na piękno i potrzeby innych, przeciwko antywartościom, które czynią z nas niewolników własnych wad i grzechów, i które w konsekwencji zamieniają nas w duchowych barbarzyńców. 
        Dla nas, jako dla uczniów Chrystusa, dla tych, którzy zostali powołani do tego, aby głosić Jego naukę, nie może być w tych kwestiach żadnych wątpliwości. Ewangelii nie można negocjować! Nie można jej przemilczeć! Nie wolno nam słowom Zbawiciela przeciwstawiać opinii uniwersyteckich profesorów, czy polityków! Nie wolno reformować nam dekalogu, wybierając przykazania, których będziemy przestrzegać i odrzucać te, które są dla nas z jakiegoś powodu niewygodne! W imię Bożego Narodzenia nie wolno nam, uczniom Jezusa Chrystusa, nazywać złodziejstwa zaradnością i przedsiębiorczością! W imię Bożego Narodzenia nie wolno nam uśmiercenia nienarodzonych dzieci nazywać ''prawem wyboru kobiety'' albo ''mniejszym złem''. I w to samo imię, nie wolno nam usuwać z przestrzeni społecznej krzyża, ponieważ jego uniwersalne przesłanie miłości i przebaczenia wykracza daleko poza granice chrześcijaństwa.
        Jak nie pogubić się w świecie, który nas otacza? Jak nie stracić zdrowego rozsądku w gąszczu opinii, które brzmiąc mądrze noszą jedynie pozory mądrości? Jak nie stać się politycznie poprawnym tchórzem, który publicznie boi się używać słów jak: Bóg, Chrystus, Kościół wiara? Oto pięć rad, które pomogą nam odpowiedzieć na postawione pytania:
        Po pierwsze trzeba nam się modlić indywidualnie i rodzinnie - brak modlitwy a w sposób szczególny uczestnictwa we Mszy świętej to duchowy zawał serca; po drugie czytać Pismo święte, by poznać to, co Bóg ma mi do powiedzenia w sprawach najbardziej dla mnie istotnych; po trzecie spowiadać się często, by czuć w naszych duszach zbawcze działanie przebaczającej miłości Chrystusa; po czwarte zachować tradycję naszych ojców - Wigilię, kolędy, opłatek, rodzinne spotkanie, i po piąte, równie ważne jak cztery pierwsze, żyć na co dzień ze świadomością, że miłość, która doprowadziła Boga do narodzin w betlejemskiej stajni, że miłość, która ściągnęła Go z wysokiego nieba i położyła w żłobie między zwierzętami jest większa niż jakiekolwiek zło, niż jakiekolwiek niepowodzenie, które może nas spotkać w życiu. Bóg jest miłością! Błogosławionych świąt! Amen!

(Homilia została wygłoszona na pasterce w kościele parafialnym w Kiełczynie AD 2011).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz