poniedziałek, 1 października 2012

Z różańcem przed kliniką aborcyjną, czyli myśl o zabijaniu nienarodzonych dzieci

       Klinika aborcyjna w Buffalo nie ma okien. Ma tylko drzwi i duży parking. Właściwie dwa duże parkingi. Podobno miała kiedyś szyby jak wszystkie inne domy, ale jej właściciele zdecydowali zastąpić je deskami, rzecz jasna z troski o komfort psychiczny pacjentek. Nie trzeba było, by stresowały się przed zabiegiem widokiem stojących po drugiej stronie ulicy "wariatów z krzyżami".
       "Change your mind!", "For the love of God, please, don't do it!", "I buy your child!" - te okrzyki towarzyszą kobietom od parkingów do samego progu "kliniki". Niekiedy, ktoś bardziej odważny w akcie desperacji, podbiega do nich, jakby chcąc swoim ciałem zablokować im drogę, ale ręka ponad dwumetrowego, barczystego ochroniarza stanowczym gestem pokazuje wymalowaną na chodniku białą linię, znak wejścia na czyjś teren prywatny, największą świętość Ameryki, w tym przypadku, granicę pomiędzy życiem i śmiercią.
       Czasami zdarza się, że któraś z tych dziewczyn zawraca - tłumaczy mi pan Stanisław, Polak od kilkudziesięciu lat mieszkający w Ameryce. To ogromna radość. Dodaje wiary w to, co robimy. Nigdy nie zostawiamy je same sobie. Jesteśmy w stanie wesprzeć je materialnie, załatwić pomoc prawną jeśli zgodzą się tylko oddać swe dziecko do adopcji. Po chwili namysłu dodaje: A wie ksiądz, że nie przychodzą tu sami katolicy? Ta mała murzynka jest protestantką. Przychodzi tu codziennie i to już od wielu lat. Chyba od samego początku, od Roe vs. Wade. Tamten znowu jest ateistą. Myślę, że w takich chwilach, kiedy trzeba walczyć o życie do końca, wyznanie nie ma większego znaczenia. Pan Bóg może zadziałać przez kogokolwiek.
       Norma McCorvey kiedy po raz trzeci zaszła w ciążę miła 21 lat. Jak twierdziła była ona wynikiem gwałtu i dlatego zażądała możliwości "bezpiecznego jej przerwania". Sprawa trafiła do sądu stanowego i szczęśliwie pozostała na wokandzie na tyle długo, że dziewczyna "niechciane" dziecko musiała urodzić. W 1970 r. McCorvey, występując pod imieniem Jane Roe, zaskarżyła do Sądu Najwyższego prawo Teksasu, które zabroniło jej usunięcia ciąży. Sąd zaś, wyrokiem z 22 stycznia 1973 r. obalił antyaborcyjne ustawodawstwo w całym kraju, określając dzieciobójstwo jako "prawo fundamentalne, gwarantowane wszystkim kobietom przez amerykańską konstytucję", co oznaczało w praktyce, że żaden wyrok sądu, czy jakikolwiek inny zapis prawny nie może się tej legislacji sprzeciwiać ani jej ograniczać. 
       Ten dzień walki o życie nienarodzonych pod kliniką Planned Parenthood był szczególny, bowiem marsz w milczeniu z pobliskiego kościoła św. Róży z Limy oraz modlitwę różańcową prowadził biskup diecezji Buffalo, Edward Kmieć, potomek polskich emigrantów. Pod "domem bez okien" zgromadziła się ponad setka osób. W większości starszych, ale była tam i spora grupa młodych. Wyciągnęliśmy nasze różańce i zaczęliśmy się modlić. "Zdrować Maryjo", "Zdrowaś Maryjo", "Zdrowaś Maryjo" - jakże niezwykle brzmiały w tym miejscu słowa: "błogosławiony owoc żywota Twojego".
       Nie mogłem zupełnie skupić się na modlitwie. Gubiłem rytm słów i kolejne paciorki, patrząc na dziewczęta, które pospiesznym krokiem udawały się do "kliniki". Przygarbione, ukrywały swe twarze za dużymi szkłami przeciwsłonecznych okularów. Jakby już obawiały się konsekwencji tego, co ma się za chwilę wydarzyć. Jakby już wstydziły się tej strasznej zbrodni, która do końca ich życia miała wywrzeć na nich niezatarte piętno matki, która zabiła swoje dziecko. Po raz pierwszy słowo "aborcja" nabierało dla mnie właściwego znaczenia. Przestawało być ono jedynie książkowym hasłem, tytułem w prasowym artykule, a przybierało twarz konkretnej osoby, konkretnej kobiety, twarz dziecka, któremu nigdy nie będzie dane przejrzeć się w lustrze. Patrzyłem na nie i bałem się tego, co za chwilę miało nastąpić. Bałem się tego strasznie.
       Podczas półgodzinnej modlitwy przed "domem bez okien" na znajdujących się obok niego parkingach zatrzymało się siedem samochodów, z których wyszło dziesięć kobiet ... .
       Norma McCorney w 1994 przyjęła chrzest w jednej ze wspólnot protestanckich, a cztery lata później ogłosiła publicznie swą konwersję na katolicyzm. W lutym 2005 r. zaskarżyła do Sądu Najwyższego wyrok sprzed ponad trzydziestu lat, przyznając się do poświadczenia nieprawdy w czasie składania zeznań. Jej petycja została odrzucona.
       Człowiek może zgrzeszyć przeciw Bogu i jeśli tylko wykaże skruchę i chęć poprawy jego grzechy zawsze zostaną mu odpuszczone. Zagwarantowała nam to aż do skończenia wieków śmierć Zbawiciela na krzyżu. Kiedy grzeszymy przeciw drugiemu człowiekowi, zdolność do przebaczenia zależy już od stopnia jego przylgnięcia do Chrystusa. Kiedy zaś grzeszymy przeciw naturze, przeciw prawom, które nią rządzą, natura nie przebacza nam nigdy. A dzieciobójstwo jest właśnie tego typu grzechem. Kyrie eleison!
Mater Castissima - ora pro nobis!

2 komentarze:

  1. Smutne. Tym bardziej, że są badania (Anand K., Hickey R.) sugerujące, że płód może odczuwać ból już w wieki 7 tygodni.
    C.S.

    OdpowiedzUsuń
  2. A wszystko w imię demokracji i (fałszywie pojętej) wolności obywateli ..urodzonych. Pozostałym (nienarodzonym jeszcze) odbiera się prawo nawet do miana człowieka - "usunięcie płodu"..
    Ecce Homo.
    T.

    OdpowiedzUsuń