środa, 20 lipca 2016

Versus Deum, czy versus populum, czyli myśl o kierunku celebracji liturgicznej

       "Dla tych, którzy zwyczajowo przychodzą do kościoła, dwoma najbardziej widocznymi efektami reformy liturgicznej Soboru Watykańskiego II wydają się być zniknięcie języka łacińskiego oraz zwrócenie ołtarza w stronę wiernych. Kto czytał te teksty ze zdziwieniem zda sobie sprawę, że w rzeczywistości, dekrety soborowe nie przewidują nic takiego"  tymi oto słowami wprowadza w tekst książki Uwe Michaela Langa "Turning towards the Lord: Orientation in Liturgical Prayer" kard. Joseph Ratzinger.
       Rzecz znamienna i niestety zupełnie nieznana. Celebracja w stronę Wschodu nigdy przez Kościół nie została  zakazana. O zmianie kierunku modlitwy Sacrosanctum Concilium nie wspomina ani słowem. Co więcej, wydana przez Komisję liturgiczną wprowadzającą w życie reformy posoborowe, Instrukcja Inter Œcumenici z dnia 26 września 1964 r. mówi jedynie o takiej możliwości (possit). Gdyby komuś i tego było mało, warto jeszcze przywołać niezwykle ważną, bo noszącą rangę autentycznej interpretacji, wypowiedź przewodniczącego wspomnianej Komisji – kard. Giacomo Lercaro, który stwierdził: "dla liturgii prawdziwej, w której brać udział będą wierni nie jest koniecznym, by ołtarz był zwrócony versus populum". W czasach nam najbliższych kwestia ta została omówiona w oficjalnym dokumencie Stolicy Apostolskiej z 25 września 2000 r. Kongregacja Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów potwierdziła wówczas, iż nie ma konieczności celebracji w stronę wiernych, a co więcej dodała, że "lepiej jest odprawiać liturgię na ołtarzu zwróconym versus Deum, niż mieć dwa ołtarze w tym samym prezbiterium" (Congregatio de Cultu Divino et Disciplina Sacramentorum, Prot. 2036/00L).
       Celebracja versus populum przez wielu uważana jest za praktykę wczesnego Kościoła i dlatego ma być także normą w naszych czasach. Nic bardziej mylnego! Źródła archeologiczne, dokumenty pisane, a nade wszystko teksty biblijne ukazują jednoznacznie, że tak w modlitwie prywatnej, jak i w kulcie publicznym pierwsi chrześcijanie zwracali się ku Wschodowi, który symbolizował im Niebieskie Jeruzalem i samego Chrystusa Pana. Co ciekawe, modlitwa ku Wschodowi jest praktyką sięgającą daleko poza granice Nowego Testamentu. Jak trafnie zauważył ks. Klaus Gamber: „już w Starym Przymierzu ołtarz stał po stronie wschodniej Namiotu Spotkania, później – świątyni, a poza tym arcykapłan okadzał część wschodnią Miejsca Najświętszego i skrapiał je krwią. Znamienne jest też, że w proroczym widzeniu chwała Boga wchodziła do świątyni od Wschodu (Ez 43, 2. 4). Nie dziwi przeto, że w narodzie izraelskim, czekającym na Mesjasza, czyli Pomazańca widziano Go jako uosobiony «Wschód z wysoka» (Łk 1, 78), a Mędrcy spoza Palestyny ujrzeli «Jego gwiazdę na Wschodzie» (Mt 2, 2). (…) Także zakończenie ziemskiej wędrówki Chrystusa jest naznaczone Wschodem, bo w obecności uczniów i Matki Bożej wstąpił On do nieba ze szczytu Góry Oliwnej, położonej na Wschód od murów Jerozolimy, po drugiej stronie doliny Cedronu. Tam «uniósł się w górę i obłok zabrał Go im sprzed oczu. Kiedy jeszcze wpatrywali się w Niego, jak wstępował do nieba, przystąpili do nich dwaj mężowie w białych szatach i rzekli: Mężowie z Galilei, dlaczego stoicie i wpatrujecie się w niebo? Ten Jezus, wzięty od was do nieba, przyjdzie tak samo, jak widzieliście Go wstępującego do nieba»". (Dz 1, 9-10).
       Oprócz otwarcia się na rzeczywistość transcendentną, wspólne zwrócenie się w jednym kierunku lepiej wyraża aspekt ofiarny Mszy Świętej, który niestety w ostatnich dziesięcioleciach jest często pomijany przez zdecydowaną większość teologicznych opracowań. "Nawet jeśli gdzieś próbuje się w jakiś sposób odzyskać pojęcie ofiary, ostatnie słowo mają zakłopotanie i krytyka" – zauważył swego czasu kard. Ratzinger. (Teologia liturgii, w: Dzieła zebrane, vol. 11, Wydawnictwo KUL, Lublin 2012, s. 603). Katolicy przestaliśmy myśleć i mówić o Mszy Świętej w wymiarze Ofiary i dlatego tak trudno jest nam zrozumieć sens celebracji versus Deum. A przecież logicznym jest, że ci, którzy składają ofiarę Bogu nie powinni patrzeć na siebie wzajemnie, ale powinni wspólnie stanąć przed Tym, któremu ta ofiara jest składana. Trafnie zauważa w tym temacie Uwe Michael Lang: "Nawet najlepsza katecheza mistagogiczna nie jest w stanie zrekompensować braku zrozumienia katolików dla prawdziwej natury Mszy świętej, jeśli sama celebracja liturgiczna komunikuje przeciwne sygnały".
       Idea rzekomej większej atrakcyjności teologicznej celebracji versus populum jest powiązana z błędną koncepcją uczty, która, zapewne z powodów ekumenicznych, zdominowała opis Misterium eucharystycznego w okresie posoborowym. Jednakże prawda nawet przemilczana nie przestaje być prawdą. Msza święta nie jest, bowiem ponowieniem Ostatniej Wieczerzy, ale uobecnieniem w bezkrwawy sposób krwawej Ofiary Golgoty. Podczas konsekracji kielicha kapłan wypowiada słowa: "To jest bowiem kielich Krwi Mojej, nowego i wiecznego przymierza  Tajemnica wiary która za was i za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów". Użyty jest tu czas przyszły "będzie wylana", gdyż kapłan działając in persona Christi powtarza słowa Zbawiciela z Wieczernika, które chronologicznie poprzedziły Jego śmierć na krzyżu. W centrum Mszy znajduje się więc Chrystus i to ukrzyżowany, a nie uczta, nie bankiet eucharystyczny. Dominantą jest kierunek wertykalny, a nie horyzontalny.
       Kończę ten wpis cytatem z dzieła O Duchu Świętym św. Bazylego Wielkiego (+379), który nie miał żadnych wątpliwości, że zwrócenie się ku Wschodowi podczas sprawowania Świętej Liturgii jest częścią Tradycji ustnej przekazanej przez samych Apostołów. W dwudziestym siódmym rozdziale tego dzieła czytamy jakże fascynujące świadectwo: 
       „Które pismo pouczyło nas, by stać zwróconym ku Wschodowi podczas modlitwy? Albo który ze świętych przekazał nam na piśmie słowa epiklezy w chwili konsekracji eucharystycznego Chleba i Kielicha błogosławieństwa? Rzeczywiście, nie wystarczają nam słowa Apostoła i Ewangelii, dodajemy inne, zarówno przed, jak i po nich. Słowa te mają wielkie znaczenie dla sakramentu i uważamy, że pochodzą one z nauczenia niespisanego”.

Mater Ecclesiae - ora pro nobis!

2 komentarze:

  1. Na przykład w Kalwarii Zebrzydowskiej jest to rozwiązane w taki sposób, że novus ordo odprawiane w bocznej kaplicy jest właśnie versus Deum. Kapłan stoi przodem do wiernych tylko w czasie liturgii słowa, a potem już "tyłem" do ludu. Odwraca się do wiernych chyba tylko raz na znak pokoju. I jest to dobre rozwiązanie.
    Wspomnę jeszcze jako ciekawostkę (choć to już nie na temat), że w modlitwie eucharystycznej, gdzie się mówi "razem z naszym papieżem..", oprócz "papieża Franciszka" wymieniono również "papieża Benedykta"! Nie wiem czy jest to stała praktyka bernardynów w Kalwarii, czy akurat trafiłam dwa razy na tego samego celebransa, który tak robi?

    OdpowiedzUsuń
  2. Racja. Podobnie rzecz się ma w Bazylice Grobu Pańskiego na Golgocie. Nikomu nie przychodzi do głowy zwracać ołtarza w stronę wiernych. A przecież podczas każdej Mszy Świętej stoimy na Golgocie.

    OdpowiedzUsuń