"Dla
tych, którzy zwyczajowo przychodzą do kościoła, dwoma najbardziej
widocznymi efektami reformy liturgicznej Soboru Watykańskiego II
wydają się być zniknięcie języka łacińskiego oraz zwrócenie
ołtarza w stronę wiernych. Kto czytał te teksty ze zdziwieniem zda
sobie sprawę, że w rzeczywistości, dekrety soborowe nie przewidują
nic takiego" – tymi oto słowami wprowadza w tekst
książki Uwe Michaela Langa "Turning towards the Lord:
Orientation in Liturgical Prayer" kard. Joseph Ratzinger.
Rzecz
znamienna i niestety zupełnie nieznana. Celebracja w stronę
Wschodu nigdy przez Kościół nie została zakazana.
O zmianie kierunku modlitwy Sacrosanctum
Concilium nie
wspomina ani słowem. Co więcej, wydana przez Komisję
liturgiczną wprowadzającą w życie reformy
posoborowe, Instrukcja Inter
Œcumenici z
dnia 26 września 1964 r. mówi jedynie o takiej możliwości
(possit). Gdyby komuś i tego było mało, warto jeszcze przywołać
niezwykle ważną, bo noszącą rangę autentycznej interpretacji,
wypowiedź przewodniczącego wspomnianej Komisji – kard. Giacomo
Lercaro, który stwierdził: "dla
liturgii prawdziwej, w której brać udział będą wierni nie jest
koniecznym, by ołtarz był zwrócony versus populum". W
czasach nam najbliższych kwestia ta została omówiona w
oficjalnym dokumencie Stolicy Apostolskiej z 25 września 2000
r. Kongregacja Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów
potwierdziła wówczas, iż nie ma konieczności celebracji w stronę
wiernych, a co więcej dodała, że "lepiej jest odprawiać
liturgię na ołtarzu zwróconym versus
Deum,
niż mieć dwa ołtarze w tym samym prezbiterium" (Congregatio
de Cultu Divino et Disciplina Sacramentorum,
Prot. 2036/00L).
Celebracja versus
populum przez
wielu uważana jest za praktykę wczesnego Kościoła i dlatego ma być także normą w naszych czasach. Nic bardziej mylnego! Źródła
archeologiczne, dokumenty pisane, a nade wszystko teksty biblijne
ukazują jednoznacznie, że tak w modlitwie prywatnej, jak i w kulcie
publicznym pierwsi chrześcijanie zwracali się ku Wschodowi, który
symbolizował im Niebieskie Jeruzalem i samego Chrystusa Pana. Co
ciekawe, modlitwa ku Wschodowi jest praktyką sięgającą daleko
poza granice Nowego Testamentu. Jak trafnie zauważył ks. Klaus
Gamber: „już w
Starym Przymierzu ołtarz stał po stronie wschodniej Namiotu
Spotkania, później – świątyni, a poza tym arcykapłan okadzał
część wschodnią Miejsca Najświętszego i skrapiał je krwią.
Znamienne jest też, że w proroczym widzeniu chwała Boga wchodziła
do świątyni od Wschodu (Ez 43, 2. 4). Nie dziwi przeto, że w
narodzie izraelskim, czekającym na Mesjasza, czyli Pomazańca
widziano Go jako uosobiony «Wschód z wysoka» (Łk 1, 78), a
Mędrcy spoza Palestyny ujrzeli «Jego gwiazdę na Wschodzie» (Mt 2,
2). (…) Także zakończenie ziemskiej wędrówki Chrystusa jest
naznaczone Wschodem, bo w obecności uczniów i Matki Bożej wstąpił
On do nieba ze szczytu Góry Oliwnej, położonej na Wschód od murów
Jerozolimy, po drugiej stronie doliny Cedronu. Tam «uniósł się w
górę i obłok zabrał Go im sprzed oczu. Kiedy jeszcze wpatrywali
się w Niego, jak wstępował do nieba, przystąpili do nich dwaj
mężowie w białych szatach i rzekli: Mężowie z Galilei, dlaczego
stoicie i wpatrujecie się w niebo? Ten Jezus, wzięty od was do
nieba, przyjdzie tak samo, jak widzieliście Go wstępującego do
nieba»". (Dz
1, 9-10).
Oprócz
otwarcia się na rzeczywistość transcendentną, wspólne zwrócenie
się w jednym kierunku lepiej wyraża aspekt ofiarny Mszy Świętej,
który niestety w ostatnich dziesięcioleciach jest często pomijany
przez zdecydowaną większość teologicznych opracowań. "Nawet
jeśli gdzieś próbuje się w jakiś sposób odzyskać pojęcie
ofiary, ostatnie słowo mają zakłopotanie i krytyka" – zauważył swego czasu kard. Ratzinger. (Teologia liturgii,
w: Dzieła zebrane, vol. 11, Wydawnictwo KUL, Lublin 2012, s. 603).
Katolicy przestaliśmy myśleć i mówić o Mszy Świętej w wymiarze
Ofiary i dlatego tak trudno jest nam zrozumieć sens
celebracji versus
Deum.
A przecież logicznym jest, że ci, którzy składają ofiarę Bogu
nie powinni patrzeć na siebie wzajemnie, ale powinni wspólnie
stanąć przed Tym, któremu ta ofiara jest składana. Trafnie
zauważa w tym temacie Uwe Michael Lang: "Nawet
najlepsza katecheza mistagogiczna nie jest w stanie zrekompensować
braku zrozumienia katolików dla prawdziwej natury Mszy świętej,
jeśli sama celebracja liturgiczna komunikuje przeciwne sygnały".
Idea
rzekomej większej atrakcyjności teologicznej celebracji versus
populum jest
powiązana z błędną koncepcją uczty, która, zapewne z powodów
ekumenicznych, zdominowała opis Misterium eucharystycznego w okresie
posoborowym. Jednakże prawda nawet przemilczana nie przestaje być
prawdą. Msza święta nie jest, bowiem ponowieniem Ostatniej
Wieczerzy, ale uobecnieniem w bezkrwawy sposób krwawej Ofiary
Golgoty. Podczas konsekracji kielicha kapłan wypowiada słowa: "To
jest bowiem kielich Krwi Mojej, nowego i wiecznego przymierza – Tajemnica wiary –która za was i za wielu będzie wylana na
odpuszczenie grzechów". Użyty
jest tu czas przyszły "będzie wylana", gdyż kapłan
działając in
persona Christi powtarza
słowa Zbawiciela z Wieczernika, które chronologicznie poprzedziły
Jego śmierć na krzyżu. W centrum Mszy znajduje się więc Chrystus
i to ukrzyżowany, a nie uczta, nie bankiet eucharystyczny. Dominantą
jest kierunek wertykalny, a nie horyzontalny.
Kończę
ten wpis cytatem z dzieła O
Duchu Świętym św.
Bazylego Wielkiego (+379), który nie miał żadnych wątpliwości,
że zwrócenie się ku Wschodowi podczas sprawowania Świętej
Liturgii jest częścią Tradycji ustnej przekazanej przez samych
Apostołów. W dwudziestym siódmym rozdziale tego dzieła czytamy
jakże fascynujące świadectwo:
„Które
pismo pouczyło nas, by stać zwróconym ku Wschodowi podczas
modlitwy? Albo który ze świętych przekazał nam na
piśmie słowa
epiklezy w chwili konsekracji eucharystycznego Chleba i Kielicha
błogosławieństwa? Rzeczywiście, nie wystarczają nam słowa
Apostoła i Ewangelii, dodajemy inne, zarówno przed, jak i po nich.
Słowa te mają wielkie znaczenie dla sakramentu i uważamy, że
pochodzą one z nauczenia niespisanego”.
Mater
Ecclesiae - ora pro nobis!
Na przykład w Kalwarii Zebrzydowskiej jest to rozwiązane w taki sposób, że novus ordo odprawiane w bocznej kaplicy jest właśnie versus Deum. Kapłan stoi przodem do wiernych tylko w czasie liturgii słowa, a potem już "tyłem" do ludu. Odwraca się do wiernych chyba tylko raz na znak pokoju. I jest to dobre rozwiązanie.
OdpowiedzUsuńWspomnę jeszcze jako ciekawostkę (choć to już nie na temat), że w modlitwie eucharystycznej, gdzie się mówi "razem z naszym papieżem..", oprócz "papieża Franciszka" wymieniono również "papieża Benedykta"! Nie wiem czy jest to stała praktyka bernardynów w Kalwarii, czy akurat trafiłam dwa razy na tego samego celebransa, który tak robi?
Racja. Podobnie rzecz się ma w Bazylice Grobu Pańskiego na Golgocie. Nikomu nie przychodzi do głowy zwracać ołtarza w stronę wiernych. A przecież podczas każdej Mszy Świętej stoimy na Golgocie.
OdpowiedzUsuń