środa, 2 maja 2012

O Matce Bożej Królowej Korony Polskiej, czyli myśl trzeciomajowa

       Wydawało się, że wszystko już stracone. Szwed zajął kraj cały i tylko nieliczne twierdze, jak Zamość dawały opór najeźdźcy. Radziwiłł, jak Judasz zdradził i Litwę za obietnicę korony Carolusowi sprzedał. Pod Ujściem pospolite ruszenie Ziemi Wielkopolskiej bez jednego strzału broń złożyło, a w Małopolsce pan wojewoda kijowski Stefan Czarniecki Kraków poddać musiał. Na domiar złego wieści między ludem krążyły, że Siedmiogrodzianin Rakoczy lada chwila z wielką siłą na południową rubież uderzy. Złym wiatrem i od Dzikich Pól wiało, bo Chan z Chmielnickim się zbratawszy w potęgę rósł i nowym najazdem groził. Rzeczypospolita ginęła.
       Szwedzcy żołnierze po miastach rozlokowani upodobali sobie garnizony i stajnie w kościołach katolickich zakładać, pokazując tym samym, jaki to szacunek dla religii podbitego kraju mieć będą. Przy czym nieraz się zdarzało, że obrazy święte z ram wyciągali i z wizerunków Najświętszej Panny tudzież innych świętych tarcze strzeleckie sobie sporządzali. Żałość brała wiernych na ten proceder, ale co było począć? Tu, kto silniejszy prawa ustanawiał, tu, kto w ręku samopał trzymał panem był i władcą. 
       Gdzie było szukać pomocy? Skąd oczekiwać ocalenia? Król na Śląsk uszedł, hetmani pobici, a magnaci z coraz większą sympatią do Carolusa i do nowej wiary odnosić się poczęli. W jedno jeszcze tylko miejsce oczy ludu się zwracały. Stamtąd pomocy oczekiwano, bo kiedy źle się w domu dzieje każdy pod płaszcz matki się chroni. Klasztor jasnogórski – w nim cała nadzieja Polaków została złożona. Tu stała nowa arka Noego gdy wróg kraj potopem zalał. I wnet wieść jak grom z jasnego nieba spada. Szwed na święte miejsce rękę podniósł. Heretyk przeciw Pannie Najświętszej działa swe wytoczył. Zbrojny w tysiące na garść mnichów uderzył.
       Atak i oblężenie maryjnego sanktuarium odbiły się potężnym echem w całym kraju. Był to dowód oczywisty, że Szwedzi poprzysiężonych umów dotrzymać nie zamierzali i drwili z paktów uprzednio podpisanych. Odgłos armat spod jasnogórskich wałów miała posłyszeć wkrótce cała Rzeczypospolita. W narodzie zawrzało.
       Pierwsze za broń chwyciło Podhale, a zaraz po nim Małopolska – Ziemia Krakowska i Sandomierska. W Poznańskiem pan Krzysztof Żegocki, kasztelan babimojski partię niemałą zebrawszy Szwedów wojną podjazdową nękać począł. Na wieść o tym, co w Koronie dziać się poczęło, na Litwie jedna po drugiej konfederacyje szlacheckie pod panem wojewodą Pawłem Sapiehą zawiązywać się poczęły i Radziwiłła – Judasza, tak to umiejętnie poczęły podchodzić, że ten sam tym stanem rzeczy otumaniony nie wiedział, kto jeszcze z nim, a kto już przeciw niemu stoi. Nieraz się też zdarzało, że chrzest, czy wesele pobożnie w kościele zaczęte kończyło się z wieczora wycieczką na pobliską szwedzką stanicę, po której potem jeno zgliszcza i trupy ostawały. Kto w Boga i w Pannę Najświętszą wierzył za szablę chwytał lub choćby kosę na sztorc osadzał i szedł do lasu, rodzinę i dom zostawiając, mścić zniewagę na Jasnogórskiej Matce wyrządzoną. W szlacheckich zaś dworach i po chłopskich chatach niewiasty z pacholęciami ostawione w bezczynności tkwić nie zamierzały. Te inne, bo modlitewne konfederacje zawiązawszy, co wieczór na pacierze i różańce zmawiać się poczęły. A tak wytrwale do tego się przykładały, że nieraz i po północku do własnych domów na spoczynek powracać im przychodziło.  
       Pewnym swego zwycięstwa najeźdźcom nagle ziemia pod nogami rozstępować się poczęła. Patrole, które w pole ruszały, jak kamień w wodzie ginęły. Wsie całe pustoszały, a Szwed, wchodzący do osad nie tylko zwierząt w oborach nie uświadczył, ale i nieraz studnię zasypaną znajdował. Na nic się zdały kontrybucje, represje i egzekucje wszelakie, na nic i trupy gęsto wiszące na przydrożnych drzewach. Rzeczpospolita zmartwychwstała.
       Jan Kazimierz od kilku miesięcy na Śląsku przebywający pilnie ucha nadstawiał na wieści z Ojczyzny płynące. Co raz to też nowe poselstwa do króla przybywać poczęły, a zacni panowie na kolanach nie przestawali go błagać, by do kraju czym prędzej powracać raczył.  
       Tej to właśnie chwili Lwów, a z nim i cała Rzeczypospolita Obojga Narodów, jak zbawienia wyczekiwał. Tłum na dzień ten do miasta przybył tak wielki, że wojsko siłą królowi i co wielmożniejszym gościom drogę do Katedry Najświętszej Maryi Panny torować musiało. Po zakończonej Mszy Świętej, polecono, by wierni z kościoła się nie oddalali, gdyż Najjaśniejszy Pan słowo do ludu chce skierować. Władca tymczasem przed Najświętszym Sakramentem klęczał i łzy gęsto po twarzy płynące wycierał na myśl o bólach i cierpieniach, które kraj jego od nieprzyjaciół doznawał. Wreszcie otarłszy chustką oczy, z klęczek się podniósł i stanąwszy przed Bogiem i przed narodem rzekł w te oto słowa: 

       ''Wielka Boga Człowieka Matko, Najświętsza Dziewico! Ja, Jan Kazimierz, za zmiłowaniem Syna Twojego, Króla królów, a Pana mojego i Twoim miłosierdziem król, do Najświętszych stóp Twoich przypadłszy, Ciebie dziś za Patronkę moją i za Królową państw moich obieram. Mnie samego, Królestwo moje Polskie, Wielkie Księstwo Litewskie, Ruskie, Pruskie, Mazowieckie, Żmudzkie, Inflandzkie i Czernichowskie, wojsko obojga narodów i pospólstwo wszystko Twej osobliwej opiece i obronie polecam, Twojej pomocy i miłosierdzia w teraźniejszym utrapieniu królestwa mego przeciwko nieprzyjaciołom pokornie żebrzę. A ponieważ nadzwyczajnymi dobrodziejstwami Twymi zniewolony pałam wraz z narodem moim, nowym, a żarliwym pragnieniem poświęcenia się Twej służbie, przyrzekam przeto, tak moim jak i senatorów, i ludów moich imieniem, Tobie, Twojemu Synowi, Panu naszemu Jezusowi Chrystusowi, że po wszystkich ziemiach Królestwa mojego cześć i nabożeństwo ku Tobie rozszerzać będę. Obiecuję wreszcie i ślubuję, że kiedy za przepotężnym pośrednictwem Twoim i Syna Twego wielkim zmiłowaniem, nad wrogami, a szczególnie nad Szwedem odniosę zwycięstwo, będę się starał u Stolicy Apostolskiej, aby na podziękowanie Tobie i Twemu Synowi dzień ten corocznie uroczyście, i to po wieczne czasy, był święcony oraz dołożę trudu wraz z biskupami Królestwa, aby to, co przyrzekam, przez ludy moje wypełnione zostało''. 

       Lud na kolana padłszy króla po rękach począł całować i wierność prawowitemu majestatowi przysięgał. ''Tak nam dopomóż Bóg!'' –  wołała szlachta, rękami bijąc po szablach. ''Fiat voluntas tua'' – wtórowali im księża i mnisi. Zgiełk powstał niemały, gdy król kościół opuszczał. Płacz mieszał się z radosnymi okrzykami, głosy męskie z niewieścimi, modlitwy z przekleństwami rzucanymi na wroga. Tak to Jan Kazimierz śluby swe począł wypełniać.
       Nie zapomniał Janie Kazimierzu naród polski o twych ślubach. Nie zapomniał o swojej Matce i Królowej – Częstochowskiej Pani. Nie zapomniała Polska o jasnogórskim klasztorze, bo w tamtym miejscu, tam, przed Jej obliczem w ciągu długich wieków nieraz mrocznych i krwawych, tam, na tamtym skrawku poświęconej ziemi, Polska zawsze była Polską, a Polak był Polakiem. I choć ziemię naszą nieraz but najeźdźcy deptał, i choć nieraz krew gęsto w tę ziemię wsiąkała to na Jasnej Górze, w Kalwarii Zebrzydowskiej, w Kodniu, Ludźmierzu, Gietrzwałdzie i w tysiącu innych miejsc poświęconych Maryi, my zawsze byliśmy wolni. Dlatego dziś w święto Tej, która zawsze nam była najlepszą Królową i Matką ośmielamy się wołać tak, jak wołali nasi ojcowie: Królowo Korony Polskiej – módl się za nami! 
W wigilię uroczystości Najświętszej Maryi Panny, Królowej Polski.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz