czwartek, 9 sierpnia 2012

O encyklice Humanae vitae, czyli myśl o posoborowej rebelii teologicznej cz. II

       Według szwajcarskiego filozofa Romano Amerio potwierdzenie w encyklice Humanae vitae tradycyjnej nauki katolickiej o ludzkiej seksualności było najważniejszym aktem magisterialnym całego pontyfikatu Pawła VI. Od treści w niej zawartych zależała bowiem ciągłość lub zerwanie w przekazywaniu niezmiennego depozytu wiary. O tym, ile cierpienia przysporzyła papieżowi teologiczna ''rebelia ks. Currana'' niech świadczy fakt, że do końca swego pontyfikatu, czyli jeszcze przez ponad dziesięć lat, papież Montini nie zdecydował się już napisać żadnej encykliki.
      Argument o ewolucyjnym charakterze niektórych nauk Kościoła przedstawiony przez amerykańskiego teologa został zupełnie odrzucony za pontyfikatu Jana Pawła II. Karol Wojtyła już jako wykładowca teologii moralnej na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim zdawał sobie doskonale sprawę z tego, że Kościół nie jest już w stanie narzucać swojej wizji ludzkiej płciowości jedynie mocą swego autorytetu oraz, że stanęło przed nim wielkie wyzwanie ''uaktualnienia języka'', którym mógłby na nowo przedstawić niezmienną naukę w tej materii. W swej książce Miłość i odpowiedzialność prof. Wojtyła zaczął kreślić fundamenty nowego, a jednocześnie ciągle tego samego obrazu ludzkiej miłości. Nauka krakowskiego teologa przyjęła magisterialny charakter w okresie jego pontyfikatu wraz z publikacją adhortacji apostolskiej Familiaris consortio oraz encykliki Evangelium vitae.
       Punktem wyjścia do dyskusji o darze ludzkiej płciowości jest według Jana Pawła II stwierdzenie, że: ''Nigdy nie powinniśmy posługiwać się drugą osobą jako środkiem do osiągnięcia naszych własnych celów'', czyli innymi słowy nie wolno nam z jakiegokolwiek powodu uprzedmiotowiać człowieka. Bowiem tylko traktując swoją seksualność jako dar w absolutnej wolności, może uczynić go w pełni ludzkim. ''Tylko wtedy kiedy obie wolności spotykają się w dążeniu do tego, co jest dobre, mogą szczerze powiedzieć: <<Ja nie używam ciebie, a ty nie używasz mnie>>''.
       Od kiedy Karol Wojtyła został papieżem nie zaprzestał swej refleksji nad złożonością tematu ludzkiej seksualności i płodności. Podejmował go ponad sto razy podczas środowych audiencji, a także odwoływał się do niego wielokrotnie w czasie niezliczonych spotkań z młodzieżą, narzeczonymi i małżeńskimi parami. To co jest wkładem Jana Pawła II w rozwój depozytu wiary w zakresie moralności, jednorodną kontynuacją Magisterium Piusa XI, Piusa XII i Pawła VI można streścić w następujących zdaniach:
1. Katolicyzm odrzuca ideologię płciowości za wszelką cenę, ucząc, że małżonkowie są wezwani do ''odpowiedzialnego rodzicielstwa'', przez które rozumieć należy nie egoistyczne unikanie kolejnego dziecka, lecz budowanie rodziny w sposób mądry i rozsądny. Jak pisze Jan Paweł II: ''decyzję małżonków dotyczącą tego, ile dzieci są w stanie w sposób odpowiedzialny wychować muszą być podejmowane przed Bogiem dzięki prawidłowo uformowanemu sumieniu''.
2. Płodność sama w sobie jest darem, i jednym z celów małżeństwa, ponieważ miłość małżeńska ze swojej natury zmierza ku temu, aby być płodną. 
3. Kościół, który opowiada się za życiem, naucza, że ''każdy akt małżeński powinien pozostawać otwarty na przekazywanie życia ludzkiego''. 
4. Nauka ta ma swoją podstawę w ustanowionym przez Boga nierozerwalnym związku męża i żony, którego człowiekowi nie wolno samowolnie zrywać. 
5. Każdy akt małżeński posiada podwójne znaczenie: jednoczące małżonków i prokreacyjne.
6. Z uzasadnionych powodów małżonkowie mogą chcieć odsunąć w czasie przyjście na świat swoich dzieci.
7. Okresowa wstrzemięźliwość, metody regulacji poczęć oparte na samoobserwacji i odwoływaniu się do okresów niepłodnych są zgodne z obiektywnymi kryteriami moralności.
     Chcę zakończyć tę myśl świadectwem pewnej młodej amerykańskiej mężatki, Elizabeth Wirth, która w artykule Like a natural woman (Regeneration Quarterly 4/2000) tak opisuje katolicką naukę dotyczącą daru ludzkiej seksualności i płodności:
       ''Zwolennicy naturalnej metody planowania rodziny wskazują na szereg płynących z niej korzyści: lepsza komunikacja między partnerami, brak efektów ubocznych towarzyszących środkom farmakologicznym lub mechanicznym i wyższa skuteczność niż skuteczność metod zaporowych (skuteczność stosowanej prawidłowo metody objawowo-termicznej przekracza 98%). Przekonaliśmy się z mężem, że to wszystko prawda, i uważamy, że wybór tej metody to jedna z najlepszych decyzji, jakie podjęliśmy w naszym małżeństwie.
       Jednak punktem zwrotnym dla mnie samej było uświadomienie sobie, gdy miesiąc po miesiącu obserwowałam regularne zmiany temperatury ciała, że moje hormony współgrają z sobą w doskonałej harmonii. Nie miałam pojęcia, że moje ciało to taki doskonały mechanizm. Kiedy któregoś dnia przyglądałam się wykresom temperatury ciała, wzruszyłam się do łez i pomyślałam sobie: <<To niewiarygodne, jak cudownie stworzył mnie Pan Bóg>>. Moja płodność to nie choroba, którą powinno się leczyć. To cudowny dar. Ja sama jestem cudownym darem''.
P.S.
       Prof. Charles Curran został pozbawiony przez władze kościelne katedry na Amerykańskim Uniwersytecie Katolickim za poglądy sprzeczne z oficjalnymi orzeczeniami Kościoła. List zawieszający go w obowiązkach profesorskich został podpisany przez ówczesnego prefekta Kongregacji Doktryny Wiary kard. Josepha Ratzingera dokładnie w 18 rocznicę wydania encykliki Humanae vitae, 25 lipca 1986.
Mater Ecclesiae - ora pro nobis!

2 komentarze:

  1. Niby to streszczenie, ale ja poprosiłbym jednak o rozwinięcie tego zdania:
    "Okresowa wstrzemięźliwość, metody regulacji poczęć oparte na samoobserwacji i odwoływaniu się do okresów niepłodnych są zgodne z obiektywnymi kryteriami moralności".

    OdpowiedzUsuń
  2. Cytat pochodzi z Katechizmu Kościoła Katolickiego (KKK 2370). Zachęcam do zapoznania się z całym tekstem tego punktu. Zgodnie z katolickim rozumieniem miłości fizycznej, w pełni ludzką formą odpowiedzialności za prokreację jest wykorzystywanie naturalnego rytmu kobiecej płodności, a nie uciekanie się do chemicznych lub mechanicznych środków antykoncepcyjnych. Postępując zgodnie z rytmem płodności ludzkiego ciała, małżonkowie okazują poszanowanie dla bożego planu stworzenia oraz stają się głosicielami prawdy, że w małżeństwie mężczyzna i kobieta są nie tylko obrazem trój-jedynej miłości Boga, ale również Boga dającego życie.
    Rozwinięcie powyższego zdania znajdziemy w Humanae vitae gdzie czytamy:
    ''Jeśli więc istnieją słuszne powody dla wprowadzenia przerw między kolejnymi urodzeniami dzieci, wynikające bądź z warunków fizycznych czy psychicznych małżonków, bądź z okoliczności zewnętrznych, Kościół naucza, że wolno wówczas małżonkom uwzględniać naturalną cykliczność właściwą funkcjom rozrodczym i podejmować stosunki małżeńskie tylko w okresach niepłodności, regulując w ten sposób ilość poczęć, bez łamania zasad moralnych, które dopiero co wyłożyliśmy. Kościół jest zgodny z samym sobą i ze swoją nauką zarówno wtedy, gdy uznaje za dozwolone uwzględnianie przez małżonków okresów niepłodności, jak i wtedy, gdy potępia, jako zawsze zabronione, stosowanie środków bezpośrednio zapobiegających poczęciu, choćby nawet ten ostatni sposób postępowania usprawiedliwiano racjami, które mogłyby się wydawać uczciwe i poważne. W rzeczywistości między tymi dwoma sposobami postępowania zachodzi istotna różnica''.
    Różnica ta polega na dwóch zupełnie różnych i nie do pogodzenia koncepcjach osoby i ludzkiej płodności. (patrz. Jan Paweł II, Familiaris Consortio 32). Dziękuję za wpis!

    OdpowiedzUsuń