+JMJ
„Póki w narodzie myśl swobody żyje,
Wola i godność, i męstwo człowiecze,
Póki sam w ręce nie odda się czyje
I praw się swoich do życia nie zrzecze,
To ani łańcuch, co mu ściska szyję,
Ani utkwione w jego piersiach miecze,
Ani go przemoc żadna nie zabije -
I w noc dziejowej hańby nie zawlecze.
Zginąć on może z własnej tylko ręki:
Gdy nim owładnie rozpacz senna, głucha,
Co mu spoczynek wskaże w grobie miękki -
I to zwątpienie, co szepcze do ucha:
Że jednym tylko lekarstwem na męki
Jest dobrowolne samobójstwo ducha”.
Dziś 3 maja, Uroczystość Matki Bożej Królowej
Polski. Rozpocząłem, Moi Drodzy, to kazanie od słów poety Adama Asnyka, od
Sonetu XXIX, słów, które pięknie streszczają prawdę o życiu każdego narodu.
Naród trwa bowiem dopóty, dopóki żyje w nim „myśl swobody”, dopóki sam nie odda
się w czyjeś ręce, nie sprzeda i nie podepcze tego, co ma najwspanialszego i
najświętszego, a co z jednej strony stanowi o Jego tożsamości, a z drugiej
kształtuje pamięć kolejnych pokoleń, tj.: Wiara przodków, Tradycja,
historia, obyczaje i kultura.
Naród trwa i trwać będzie dopóty, dopóki on „sam
nie popełni samobójstwa ducha” dając sobie wmówić, że dla innych społeczności,
organizmów politycznych, lepiej by było, żeby on nie istniał. Jako Polacy z
każdej strony słyszymy wezwanie, że w dzisiejszym świecie nie można być zbytnio
Polakiem, że lepiej jest być Europejczykiem. Jako katolicy słyszymy te same
słowa, że dziś już tak żyć nie można, że trzeba zrezygnować, że trzeba odpuścić
w imię pokoju, dialogu, wolności, równości i braterstwa. Którą drogą pójdzie
Polska? Jak się zachowamy w tej sytuacji? Od tego wyboru nie zależy jedyni przyszłość nasza i kolejnych pokoleń Polaków, ale i przyszłość tej
części świata.
Dziś uroczystość Matki Bożej Królowej Polski!
Przygotowując się do tego kazania, zadałem sobie pytanie, którym chciałbym się
i z wami podzielić. Gdzie jest ta Polska, w której Najświętsza Maryja Panna ma
królować?
Pytanie jest jak najbardziej na miejscu
jeśli zwrócimy uwagę na fakt, co działo się z granicami Państw Polskiego na
przestrzeni ostatnich kilku wieków. Kto by pomyślał, że cztery wieki temu, za
czasów I Rzeczypospolitej geograficznym centrum Polski była
stolica dzisiejszej Białorusi – Mińsk. Za czasów II Rzeczpospolitej, w
dwudziestoleciu międzywojennym centrum naszego państwa znajdowało się w
Brześciu Litewskim, a dziś, jak to pewnie wszyscy pamiętamy z lekcji geografii środek ten znajduje się w miejscowości Piątek nieopodal Łodzi. Gdzie więc
Maryja ma królować? Na jakim obszarze? Czy tylko w granicach ustalonych prawem
kaduka po 1945 r.? Przecież to wezwanie Matki Bożej Królowej Polski jest
powtarzane nieustannie przez Polaków, którzy nigdzie z Polski nie wyjeżdżali,
ale którym to właśnie 70 lat temu Polska sama odjechała. Mam tu na myśli
rodaków ze Lwowa, Wilna czy Grodna.
Co się takiego stało, że niegdyś
największe i najbardziej rozległe terytorialnie państwo Starego Kontynentu,
przestrzeń wolności nieskrępowana ani rosyjskim zamordyzmem, ani pruskim
ordungiem dziś jest nic nie znaczącą kolorową plamą na mapie świata? Co się
stało, że polski naród, który przez całe wieki odgrywał wielką misję
cywilizacyjną w tej części świata, naród, który miał innym ludom tak wiele do
zaoferowania, dziś, i to całymi milionami, godzi się być siłą pociągową, siłą
niewolniczą gospodarek: Niemiec, Anglii, Francji, Irlandii. Co się stało? Czy
Historia źle nas potraktowała? Pan Bóg pokarał nas za grzechy? A może to my
sami jesteśmy sobie winni, że po pokoleniach: królów i książąt, błogosławionych
i świętych, po pokoleniach: Zawiszów, Koperników, Mickiewiczów, Matejków,
Sienkiewiczów, Paderewskich i Wyszyńskich doczekaliśmy się pokolenia ludzi
mówiących po polsku zadowolonych z faktu, iż mogą zmywać naczynia za 5
funtów i 60
pensów na godzinę na zapleczach pakistańskich restauracji w Londynie i
Manchesterze?
Co się stało z tym dumnym narodem, który w 1413
r. w Horodle przyjmował do swoich szlacheckich znaków bojarów litewskich i ruskich,
którzy pchali się drzwiami i oknami do Królestwa, które gwarantowało im
dostatnie życie w wolności? Co się stało z tym dumnym narodem, który przez całe
wieki słusznie uchodził za przedmurze chrześcijaństwa i ostoję katolicyzmu?
Co się z nami stało?
Po pierwsze, Moi Drodzy, jesteśmy krajem bez
elit moralnych. Jesteśmy krajem bez elit politycznych, elit ma miarę 1050 lat
chrześcijaństwa. My jesteśmy narodem z resztek! Statystyki są przerażające! W
wyniku II wojny światowej i wywołanej nią emigracji utraciliśmy w Polsce: ponad
połowę adwokatów, połowę lekarzy, co trzeciego księdza, co trzeciego
nauczyciela szkół podstawowych i średnich oraz pracownika akademickiego. W
takiej sytuacji, po Katyniu i Oświęcimiu łatwo było narzucić tymi, co ocaleli z
wojny dyktaturę nowych elit, dla której nie liczyły się i po dzień dzisiejszy
nie liczą: Bóg, Honor i Ojczyzna. Ta właśnie nowa elita nowej Polski
uważa, że przywiązanie do chrześcijańskiej etyki, katolickiej Tradycji, do
honorowego sposobu załatwiania spraw jest tylko zbędnym balastem, którego jak
najszybciej należy się pozbyć w imię postępu i rewolucji rozumianej jako
bezwzględne zerwanie z przeszłością.
W iście orwellowski sposób
pisze się na nowo historię, w której, ci którzy byli pokrzywdzeni stają się katami,
a kaci wyrastają na bezbronne ofiary bezosobowych systemów. Przegrywamy walkę o
prawdę, przegrywamy walkę o honor i szacunek dla naszych przodków, ponieważ
dało się nam wmówić, że katolickość i polskość to nienormalność. Dało się nam
wmówić, że im prędzej się od nich odwrócimy, tym lepiej dla nas, dla
zjednoczonej Europy i nowocześnie myślącego świata.
Znaczna część Polaków wychowanych w
pedagogice wstydu bardziej lub mniej świadomie potępia samych siebie, własną
historię, religię, Tradycje i obyczaje, a nawet jeśli się ktoś z nas odważy
bronić tych wartości, to taka postawa najczęściej nie przynosi oczekiwanych
skutków, ponieważ decyduje się to czynić narzędziami podsuniętymi przez
przeciwnika. Oto główny problem naszych czasów – przestaliśmy budować odrębną
cywilizację, przestaliśmy budować cywilizację alternatywną dla współczesności.
Weszliśmy na ruchome piaski nie naszej filozofii, nie naszych wartości, języka, nie
naszych idei.
Jest jeszcze jedna sprawa,
którą chciałbym poruszyć przy okazji dzisiejszej Uroczystości. Dalsze losy
naszego narodu i państwa są niewątpliwie w rękach Bożej Opatrzności. Tylko sam
Bóg i nikt inny zdecyduje o naszej przyszłości. Nigdzie jednak nie jest powiedziane,
że my, jako naród nie możemy przestać istnieć. Boża Opatrzność ma bowiem swoje
priorytety i z całą pewnością nie należy do nich ocalenie za wszelką cenę
państwa i narodu polskiego. Polska i Polacy są Panu Bogu potrzebni w toczącym
się konflikcie pomiędzy siłami dobra i zła pod jednym warunkiem, a mianowicie, dopóty, dopóki stoimy po właściwej stronie barykady. I jeśli jako społeczność
odejdziemy od Boga, od jego prawa, jeśli podepczemy życie, naturalny porządek
rzeczy, w którym człowiek rodzi się, rozwija i umiera, to w tym ostatecznym
rozrachunku może się okazać, że taka niekatolicka Polska nie będzie Panu Bogu potrzebna. To nie jest przesada. To nie jest nadmierny pesymizm.
Mieliśmy na to przykład na przełomie XVIII/XIX w. kiedy znikaliśmy z
mapy świata na ponad wiek, ponieważ Pan Bóg uznał, że nie potrzebna jest mu
druga zrewoltowana Francja, nie potrzebny jest mu Paryż nad Wisłą i lepiej, by dla
zbawienia dusz Polaków i innych narodów Polska jako odrębny twór polityczny
przestała istnieć.
Z dawna Polski Tyś królowo, Maryjo!
Matko Najświętsza, naród Polski wielokrotnie doświadczał w ciągu swoich dziejów
Twojej opieki. Maryjo! Dziś, może bardziej niż kiedykolwiek potrzebny jest nam
cud Twego orędownictwa! Okaż się nam Matką i w czasach tak trudnych i
mrocznych, w którym
przyszło nam żyć, w czasach, w których człowiek odchodzi nie tylko od wiary, ale
i od zdrowego rozsądku bądź dla nas i dla naszych bliskich Arką schronienia,
bądź nam Patronką i Pocieszycielką! Wspieraj nas, aby katolicka Polska istniała
nadal ku chwale Boga i Kościoła świętego, na pożytek Polaków i całego świata. Amen.
Regina Poloniae - ora pro nobis!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz