+JMJ
„Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam:
jeśli o co prosić będziecie Ojca w imię moje, da wam” – słowa Zbawiciela z
dzisiejszej Ewangelii, które zachęcają nas do refleksji nad fundamentalną sprawą w życiu każdego wierzącego człowieka - modlitwą.
Niestety, dziś kiedy mówi się o modlitwie i to nawet często pomiędzy samymi
katolikami, pomiędzy ludźmi wierzącymi wpada się w newageowską pułapkę
polegającą na poszukiwaniu w modlitwie nadzwyczajnych stanów ducha. Idąc tą
drogą wkracza się na teren poszukiwania mocnego przeżycia „tego czegoś” w nas
samych, jak gdyby akt wiary, istnienie Boga i całego nadprzyrodzonego świata
miało bazować dokładnie na tym, czy coś się czuje, czy też nie. Niestety, wiele osób
ulega tej wizji modlitwy i błądzą po manowcach duchowości, popełniając
kardynalny błąd, a mianowicie na modlitwie szukają nie Boga, który się objawił,
„Boga Abrahama, Izaaka i Jakuba”, Boga Jezusa Chrystusa, ale na modlitwie
szukają siebie samych – zaspokajania własnych potrzeb, samousprawiedliwienia,
ucieczki przed lękami i zranieniami.
Podczas tego kazania, Moi drodzy, chciałbym podać kilka wskazówek, które
pomogą nam w rzeczywistym, a nie tylko udawanym doświadczeniem Boga na modlitwie. Proszę Was jednocześnie o uwagę, abyście
wszystko to, o czym będę mówił odnosili jednocześnie do liturgii łacińskiej, do
tradycyjnej Mszy Świętej.
Po pierwsze życie duchowe chrześcijanina, w tym życie modlitwy jest
zawsze walką. Każdy kto chce się modlić, kto chce oddawać Bogu cześć „w duchu i
w prawdzie” jak nas poucza Ewangelia św. Jana powinien przygotować się na
trudności. Diabeł bowiem zrobi wszystko, aby odciągnąć nas od modlitwy i Pana Boga. Przeciwnik wie bowiem doskonale, że prawdziwa modlitwa niszczy
fundamenty jego panowania w świecie, że prawdziwa modlitwa jest najlepszym probierzem ortodoksyjności wiary i właśnie dlatego Zły będzie z tą modlitwą walczył.
Teraz trochę historii. Po roku 313, po Edykcie mediolańskim, który formalnie zakończył okres prześladowań chrześcijan w Cesarstwie rzymskim, na terenie Syrii, Egiptu i
Palestyny zaczęło rozwijać się życie pustelnicze a później zakonne. Ludzie
pragnący się modlić, ludzie poszukujący Boga wychodzili na pustynię. Z czasem dołączali się do nich inni, którzy pragnęli uczyć się reguł życia duchowego: modlitwy,
ascezy i roztropności.
Uczeń rozmawiając z mistrzami zwanymi starcami dzielili się z
nimi trudnościami, kłopotami i pokusami. Na koniec spotkania wypowiadał on
rytualną formułę: „Abba, powiedz mi słowo”, co oznaczało „daj mi jakąś duchową
radę, mądrość, którą Cię natchnął Duch Święty”. I wówczas starzec mówił mu zwykle
krótkie zdanie podobne do tej myśli św. Jana Klimaka: „Jeśli chcesz nauczyć się
modlić, wybierz jakiś tekst i określ czas”.
To zdanie podpowiada nam pierwszą
niezwykle ważną rzecz w naszych dążeniach do poprawy życia duchowego, życia
modlitwy. Życiu duchowemu potrzebna jest dyscyplina. Modlitwa, aby otwarła nas
na doświadczenie Boga nie może więc być kaprysem, nie może być ona roztargniona
i rozproszona innymi zajęciami i obowiązkami. Krótko mówiąc, aby się modlić potrzebny jest wydzielony tylko na to czas i potrzebne jest specjalne środowisko.
W tym środowisku obowiązują pewne
podstawowe prawa i zasady, które strzegą nas przed złudzeniami. Pierwszą i
chyba najważniejszą zasadą jest wymaganie prawdy w relacji do Boga, do samego
siebie i do bliźnich. Powód tego jest
bardzo prosty: Duch Święty, który jest Duchem prawdy nie może się w nas modlić
dopóki na naszej twarzy nosimy maski kłamstwa. Nim więc przystąpimy do
modlitwy koniecznym jest obdarcie się z fałszu, które w sposób najpiękniejszy
realizuje się w dobrze przeżytym sakramencie pokuty i pojednania.
Druga sprawa. Nie będziemy się prawdziwie
modlić dopóki nie naprawimy naszych relacji z bliźnimi. Jako chrześcijanie często popełniamy ten błąd, który ganił w pierwszym ze swoich listów św. Jan
Apostoł. Zapewniamy, że kochamy Boga, że my to dla Niego wszystko, że gotowi
jesteśmy dać samych siebie, a kiedy przyjdzie przebaczyć, a kiedy przyjdzie nam
pojednać się z bliźnim, kiedy przyjdzie nam okazać miłość, z jaką kocha nas Bóg
zamykamy się w sobie samym, w swoim gniewie, pysze i nienawiści. Św. Jan pisze:
„każdy, kto nienawidzi swego brata jest
zabójcą, a wiecie, że żaden zabójca nie nosi w sobie życia wiecznego”. Zobaczcie! Nie trzeba nikogo zabijać, aby w oczach
bożych uchodzić za zabójcę. Naprawić relację z bliźnimi.
O kolejnym prawie świata modlitwy dowiadujemy się z Ewangelii. Zbawiciel
mówi, że mamy się modlić w ukryciu, że nie powinniśmy szukać chwały w
spojrzeniu i szacunku ludzi, a naszą jedyną radością powinno być tylko
spojrzenie Ojca. Odnieście te słowa, Moi Drodzy, do celebracji Mszy świętej w
stronę Pana, do celebracji, w której teraz uczestniczymy. Nie jesteśmy
tutaj dla naszego dobrego samopoczucia, nie jesteśmy tutaj dla estetycznego
zachwytu! Jedynym powodem naszego tu przybycia, tj. wszystkimi naszymi powodami
jest wejście do izdebki swojego serca i tam spotkanie z Bogiem Ojcem, Bogiem
Synem, Bogiem Duchem Świętym, który zaprasza nas do intymnego z Nim przebywania na ziemi, a później tam w wieczności. Dopiero te czynniki: prawda, miłość do Boga i bliźniego, ukrycie się
przed światem, pokora, wyrzeczenie się samego siebie i duch dziecięctwa stanowi
splot sił, których współdziałanie wywołuje w nas postęp na drodze łaski i
świętości.
Moi Drodzy! Nie zaczynajmy modlić się opierając się na własnym rozumie,
mając już ułożony w głowie plan jak ta modlitwa powinna wyglądać. Zaczynajmy nasze
modlitwy od próśb i błagań. Prośmy Trójcę Przenajświętszą, abyśmy zostali
włączeni w jej życie, w jej krwiobieg miłości. W głębi serca wołajmy: „Ojcze,
w imię Jezusa daj mi Twego Ducha”. Z tego wołania rodzi się pragnienie, które pozwala nam zanurzyć się w
Bogu. Na modlitwie trzeba mieć ufność, w to, że żaden wysiłek szukania
kontaktu z Bogiem nie pozostaje bez odpowiedzi i nagrody, i że Bóg w sposób
szczególny jest bliski tym, którzy upodabniają się do Chrystusa w cierpieniu.
Jest takie mądre polskie przysłowie: „Kto z kim przystaje takim się staje”
i tak rzeczywiście jest. Jeśli będziemy się obracać pomiędzy ludźmi głupimi i
prostackimi w niedostrzeżony dla nas sposób, prędzej czy później staniemy się
właśnie tacy – głupi i prostaccy, ale i odwrotnie, jeśli będziemy szukać ludzi bożych, ludzi
modlitwy prędzej czy później i my sami zaczniemy prawdziwie się modlić. Jak
takich ludzi poznać? Im bardziej człowiek jest
zanurzony w modlitwie, tym mniej ma świadomość, że się modli. Jeżeli
rozmawiając z jakimś człowiekiem odczujemy ogromne pragnienie modlitwy, poznamy rzeczywiście, że jest to Boży człowiek, bowiem tylko ludzie, którzy się modlą
mogą zapalić w sercach innych prawdziwy ogień modlitwy.
„Proście, a otrzymacie! Kołaczcie, a będzie Wam otworzone!” Oto Panie
stajemy przed Tobą, by prosić Cię i błagać. Nie mamy swoich zasług, ale tu
ołtarzu już za chwilę złożona będzie Najświętsza Ofiara Ciała i Krwi Twojego
Syna. Kościół nie zna doskonalszej modlitwy od modlitwy Mszy Świętej! Tu w
sposób szczególny ma miejsce proszenie Ojca w imię Chrystusa! Niech łaska
Najświętszego Sakramentu podnosi nas z naszych upadków i strzeże przed kolejnymi! Niech
ta łaska chroni nas od zasadzek szatańskich, niech nam udziela tego, co konieczne
i pożyteczne tu na ziemi dla naszego
zbawienia i wiedzie nas prostą drogą do bram wieczności. Amen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz