poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Kazania sandomierskie: Effeta (Mk 7,34) - kazanie na XI Niedzielę po Zesłaniu Ducha Świętego

+JMJ
Moi Drodzy! W centrum całej dzisiejszej Ewangelii znajduje się tylko jedno krótkie słowo: „Effetha” – otwórz się. Ewangelista Marek przytacza to słowo w języku aramejskim, w języku, którym wypowiedziane było przez Zbawiciela i przyznacie, że ten w sumie dość prosty zabieg literacki powoduje, że cała historia uzdrowienia głuchoniemego staje się nam bliższa, a sama narracja bardziej żywa.
Spójrzmy na kontekst opisywanego wydarzenia. Oto Pan Jezus przemierza okolice fenickich miast Tyru, Sydonu i pograniczne tereny Dekapolu, czyli dziesięciu położonych wzdłuż Jordanu greckich miast. Jesteśmy więc na terenie nieżydowskim. Jesteśmy poza Ziemią Świętą. Jednak informacje o cudach dokonywanych przez Jezusa dotarły i tam. Na wieść o tym, że słynny żydowski Uzdrowiciel i Cudotwórca przyszedł w ich strony, pogańska ludność gromadzi się i przyprowadza głuchoniemego, prosząc, by Jezus go uzdrowił.
Moi Drodzy! Ta prośba, nawet jeśli nie jest aktem wiary w Syna Bożego, bo nie można tu mówić o wierze mesjańskiej, o wypełnieniu się obietnic Starego Testamentu. To są poganie! Ci ludzie nie czytają Tory! Nie znają proroctw! Jest dowodem otwartości mieszkańców Dekapolu na Ewangelię. Jezus nie jest dla nich wrogiem. W przeciwieństwie do Żydów nie traktują Go jako burzyciela porządku publicznego i polityczne zagrożenie, które trzeba usunąć i to najlepiej obcymi rękoma. Poganie przychodzą do Jezusa, oni przychodzą do Niego, aby ulżył ich bliskiemu w chorobie. Ze względu na ich współczucie, ze względu na ich postawę, przyznacie to, mające w sobie coś z Jezusowego nauczania o bezwzględnym priorytecie uniwersalnej miłości, tej miłości, która przekracza granice podziałów społecznych i narodowościowych, właśnie ze względu na to Jezus postanawia dokonać cudu, aby dać im zapowiedź, aby dać im przedsmak tego, co za lat kilka będzie im głoszone przez św. Pawła i innych Apostołów.
Przypatrzmy się teraz, w jaki sposób chory został potraktowany przez Jezusa?
Po pierwsze, jak podaje Ewangelista Marek, człowiek ten jest wzięty na bok, jest oddzielony od reszty. Akcja rozgrywa się z dala od ludzi. To, co się zaraz wydarzy, ma się dokonać w atmosferze prywatności, czy wręcz intymności. To oddzielenie od ludzi jest niezwykle wymowne, ponieważ Bóg chce być sam na sam z tym człowiekiem. Następnie zaczyna się coś, co bez przesady można byłoby nazwać liturgią uzdrowienia. Zwróćmy uwagę na gesty Zbawiciela! One nie są proste. One nie są, jakby na złość niektórym dzisiejszym specjalistom od liturgii, przepojone duchem prostoty. Jezus np. nie wyciąga tylko ręki. Jest Bogiem, gdyby w ten sposób chciał dokonać tego cudu z pewnością, by to uczynił. Jezus nie używa prostych gestów. Wprost przeciwnie to, co czyni stawia i chorego i świadków tego wydarzenia, a dzięki św. Markowi również nas samych, przed rzeczywistością trudną do jednoznacznego zinterpretowania, przed rzeczywistością nie do wypowiedzenia. Stawia nas bowiem, dokładnie tak jak w tradycyjnej Mszy Świętej, przed misterium, wobec którego milknie język.
Co się dzieje? Jezus wkłada palce w uszy chorego, następnie śliną dotyka jego języka, podnosi oczy ku niebu i wypowiada słowo „Effata” – otwórz się. Skutkiem uzdrowienia jest otwarcie się chorego. Zaczyna słyszeć i mówić. Wcześniej był zamknięty i odizolowany, teraz staje się zdolny do nawiązania relacji z innymi. Co więcej, wieści o tym cudzie rozejdą się szeroko po całym Dekapolu. Cudownie uzdrowiony będzie, chcąc nie chcąc, między poganami świadkiem Chrystusa. Ten człowiek sam będzie dla nich misterium, będzie jak ziarno wiary, które zostało zasadzone w ich sercach.
Moi Drodzy!
Effata! Otwórz się! Ilu ludzi w dzisiejszych czasach jest zamkniętych na Boga, na życie sakramentalne, na prawdę, na autentyczne wartości? Ilu nawet nas samych, chrześcijan musi się prawdzie otworzyć? Grzech, kłamstwo, przylgnięcie do fałszywego systemu wartości powoduje, że zamykamy się w sobie.
Na skutek tego człowiek traci kontakt z innymi ludźmi. Traci kontakt z Bogiem. Zamyka się w sobie. Dzieje się tak, gdy ponad kontakt z żywą osobą bardziej ceni choćby rozmowy w wirtualnej rzeczywistości. Gdy zamiast prawdziwego bycia z innymi wybiera bycie z telewizorem, alkoholem, narkotykami.
Rozwój technologiczny, którego jesteśmy świadkami zatomizował relacje między ludzkie.
Pamiętam z okresu mojego dzieciństwa przepiękne sytuacje, kiedy ludzie byli na siebie nawzajem otwarci. W mojej małej miejscowości sąsiedzi w ciepłych miesiącach, codziennie siadywali na ławeczkach do późna w nocy wspominając dawne czasy, modląc się na różańcu, śmiejąc się serdecznie, jedząc placek drożdżowy i popijając domowe nalewki. Dziś już tego nie ma. Ludzie zamknęli się w ścianach swoich domów. Przestali dzielić z innymi problemy, zapominając o tym, że przez taką postawę jednocześnie zaprzestają mnożyć z innymi radość. Przestali być otwarci na innych ludzi, a ich towarzystwo zamienili na ekran telewizora, który napełnia ich oczy oraz uszy obrazami i dźwiękami świata zmyślonego przez medialnych kreatorów rzeczywistości.
Z mojej młodości pamiętam, jak w naszej miejscowości dzieci wychowywały się wspólnie. Razem chodziło się do szkoły, do kościoła, razem grało się w piłkę. Dziś obiad jadło się u tego kolegi, a jutro on przychodził do mojego domu i też dostawał to, co było przygotowane do jedzenia. Bez patrzenia na to, ile co kosztuje, i ile dokładek nałożyło się sobie na talerz. Ludziom żyło się prościej i umierało się prościej, bo żyło i umierało się nie między obcymi, ale między swoimi. Ludziom żyło i umierało się prościej, ponieważ byli otwarci na innych, a przede wszystkim byli otwarci na Pana Boga. Dziś już tego świata nie ma. Młodzież nawet jeśli spotyka się, nawet jeśli spędza czas ze sobą, to z nosem przyklejonym do ekranu telefonu. Niby są razem, ale każdy z nich żyje w swoim zamkniętym świecie.
Współcześni ludzie zamknęli się na obiektywną prawdę, ponieważ wygodniej jest, by wszyscy mieli rację! Współcześni ludzie zamknęli się na Boga i w konsekwencji tracąc z Nim kontakt, pozamykali się na samych siebie. Jesteśmy świadkami tworzenia się nowych, sztucznych wspólnot międzyludzkich, po to, by dać człowiekowi namiastkę otwartości i jedności. A przecież jednoczenie ludzi poza Bogiem, który ich stworzył, poza Synem, który ich odkupił, i poza Duchem Świętym, który ich uświęca jest niczym innym jak tylko bluźnierstwem.
Stąd też, zamkniętej w sobie ludzkości, każdemu współczesnemu głuchoniememu z Dekapolu potrzebne jest słowo dzisiejszej Ewangelii: Effeta! Otwórzcie się!
Otwórzcie się na wartości, które nie tracą swoich walorów z dnia na dzień! Otwórzcie się na prawdę, która nie jest przedmiotem targów, umów i spekulacji!

Otwórzcie się na jedyny Kościół, który nie jest wyrazem buntu, czy protestu wobec czegokolwiek za wyjątkiem zła i grzechu! Otwórzcie się wreszcie na Boga, Jezusa Chrystusa, który jest ten sam! Otwórzcie się na Jego naukę, która jest identyczna i jednakowa wczoraj, dziś i pozostanie taka na wieki wieków. Amen. 
Mater Ecclesiae - ora pro nobis!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz