Wtorek, 9 marca 1965 roku. Kardynał Antonio Bacci udaje się do San
Giovanni Rotondo, aby w imieniu papieża Pawła VI przekazać kapucyńskiemu
mistykowi, Ojcu Pio z Pietrelciny pozwolenie na dożywotnie sprawowanie Mszy
Świętej według rytu jego święceń kapłańskich, rytu, który zwykło nazywać się
trydenckim, mimo iż tak naprawdę jest rytem wszechczasów, nieprzebranym
skarbcem wiary i zdrowej doktryny katolickiej. Ojciec Pio wiele wycierpiał w
swoim życiu od „ludzi Kościoła”. Przez lata nie mógł spowiadać wiernych i
publicznie odprawiać Mszy Świętej. Zarzucano mu kłamstwa, sztuczne wywoływanie
stygmatów, oszustwa finansowe oraz łamanie zakonnych ślubów: czystości,
posłuszeństwa i ubóstwa. Pozwolenie na sprawowanie Mszy Świętej przyniosło mu
ulgę w chwili bodaj najcięższej w jego życiu, kiedy w skutek zmian zachodzących
w Kościele, zmian, dodajmy, których Święty nie rozumiał i nie potrafił zaakceptować,
kończyła się pewna epoka w dziejach nie tylko samego chrześcijaństwa, ale i
całego świata.
Duch rewolucji krążył wokół i w samym Kościele. Mistyk dobrze go
wyczuwał. Dawał temu wielokrotnie wyraz w prywatnych rozmowach i głoszonych
przez siebie homiliach. Mówił o współczesnym Kościele, jako o „okręcie
pozbawionym żagla”, napominał hierarchów cytując stare przysłowie o „rybie,
która zaczyna psuć się od głowy”, a zapytany przez kardynała Bacciego, co myśli
o toczącym się Soborze Watykańskim II odpowiedział: „Litości! Zakończcie go pospiesznie”
(Per pietà! Finitelo in fretta).
Gwoli metodologicznej ścisłości, by nie być posądzonym przez nikogo o
wkładanie w usta Świętego słów, których on sam nigdy nie powiedział, odnotujmy,
że epizod, o którym przed chwilą wspomniałem, jest przytoczony w dwóch ważnych
źródłach historycznych traktujących o życiu Mistyka z Pietrelciny. Pierwsze z nich to
zredagowana przez Giuseppe Pagnossina „Mała chronologia procesu
beatyfikacyjnego Ojca Pio” (La Piccola
cronologia per la Causa di beatificazione di padre Pio) oraz umieszczony w
tygodniku il Settimanale (4/1/1975) wywiad z o. Carmelo da Sessano, współbratem
Świętego. „Ojciec Pio – wyjaśniał na łamach tego
czasopisma o. Carmelo – nie tyle był przeciwny Soborowi, co raczej był
zaniepokojony jego przebiegiem. Obawiał się wchodzących do Kościoła innowacji.
Przestrzegał przed Holendrami, którzy razem z Austriakami i innymi stworzyli wspólny
front działania”.
Święty Kapucyn zdawał sobie nade wszystko sprawę, że najpoważniejszym z
zagrożeń dla życia Kościoła jest to, które już w XIX w. zostało zdefiniowane
przez opata solesmiańskiego Prospera Guéranger jako „herezja antyliturgiczna”. Dążyła ona bowiem do wprowadzenie zmian w przestrzeni, w której chrześcijaństwo było
najbardziej autentyczne.
„Zostało dane chrześcijaństwu zachodniemu – pisze dom Guéranger w swoim
eseju Herezja antyliturgiczna i reforma
protestancka – doświadczyć w swym łonie najdłuższej i najbardziej zajadłej
wojny przeciwko całości liturgicznych aktów. Wojna ta trwa po dziś dzień. Dwie
sprawy powodują, że Kościół Zachodni jest poddany tego typu doświadczeniu: nade
wszystko, jak już się powiedziało, decyduje o tym sama żywotność
Chrześcijaństwa rzymskiego, jedynego wyznania godnego nosić imię
Chrześcijaństwa, co w konsekwencji sprawia, że przeciwko niemu zwracają się
wszystkie siły błędu. Po drugie zaś, ma na to wpływ racjonalnie
materialistyczny charakter ludów zachodnich”.
Dom Guéranger, z punktu widzenia chronologicznego, nie dostrzegał
początków niszczenia rytu rzymskiego w działalności modernistów jemu
współczesnych, ale chcąc opisać to zjawisko cofał się w swych rozważaniach do
czasów reformy protestanckiej. „Luter – twierdził świątobliwy opat – nie wymyślił
nic, czego nie powiedzieliby jego poprzednicy. On dążył do «wyzwolenia»
człowieka z «niewoli» myślenia opartego na posłuszeństwie wobec władzy nauczającej
oraz z «niewoli» ciała w relacji do władzy liturgicznej”.
Nie potrzeba zbytnio wybujałej fantazji, aby odkryć, że rezultaty reformy
luterańskiej przedstawione przez Opata z Solesmes są bardzo podobne, jeśli nie
identyczne z tymi, z którymi od kilkudziesięciu lat musi zmagać się katolicka
ortodoksja. Aby się o tym przekonać wystarczy tylko zwrócić uwagę na tytuły
poszczególny rozdziałów Herezji
antyliturgicznej i reformy protestanckiej:
- „Nienawiść do Tradycji w formułach liturgicznych”;
- „Zastąpienie formuł kościelnych czytaniami Pisma Świętego”;
- „Wprowadzenie błędnych formuł”;
- „Notoryczna sprzeczność pryncypiów”;
- „Eliminacja ceremonii i formuł, które wyrażają misteria”;
- „Umniejszanie ducha modlitwy”;
- „Wykluczenie modlitw wstawienniczych do Najświętszej Maryi Panny i świętych”;
- „Zmniejszenie liczby modlitw”;
- „Nienawiść do Rzymu i jego praw”;
- „Zniszczenie kapłaństwa”.
Wspominając zaś o luterańskiej nienawiści do Rzymu i jego praw myślę, że
warto tu przytoczyć tylko jedno zdanie niemieckiego herezjarchy dobrze przedstawiające zależność zachodzącą między liturgią a wiarą: „Jeśli przekręcimy
ich ołtarze, zniszczymy ich religię”.
Dokładnie tego obawiał się Ojciec Pio. To, co Luter pogardliwie nazywał
„podwójną niewolą” było dla Mistyka z Pietrelciny drogą do świętości. Podporządkowanie
się Rzymowi i papieskiemu nauczaniu, aż do abnegacji własnych myśli i
osobistego honoru oraz Najświętsza Ofiara Eucharystyczna, którą jednoczy pasję
człowieka z pasją Syna Bożego były dla niego dwiema potężnymi siłami
wznoszącymi duszę ku Bogu.
Już pierwsze prasowe wzmianki mówiące o nowej liturgii Mszy Świętej
zapowiadały umniejszenie w tekstach i gestach jej waloru ofiarniczego, na korzyść
protestanckiej wizji paschalnej wieczerzy. I rzeczywiście, ta teologiczna
amputacja doprowadziła do niespotykanego kryzysu wiary i życia
chrześcijańskiego. „Jeśli Święta eucharystyczna Ofiara ustanie – pisał dom Guéranger
w dziele zatytułowanym Msza Święta –
nie powstrzymamy się przed upadkiem w czeluści deprawacji, w których obecnie
znajdują się poganie. I to właśnie będzie dzieło Antychrysta”.
Ojciec Pio doskonale rozumiał, że to, co głoszone było jako początek
nowej świetlanej epoki było w rzeczywistości czymś zgoła innym. Opustoszałe
klasztory, drastyczny spadek powołań, kreatywność, która popchnęła liturgię w
stronę absurdu i parodii, odejście od praktyki spowiedzi, zastępowanie gotyckich,
marmurowych ołtarzy skleconymi naprędce stoliczkami, zanik ducha posłuszeństwa:
wikariusze buntujący się przeciw proboszczom, proboszczowie przeciw biskupom, biskupi
przeciw papieżowi, wszystkie te zjawiska miały dla Świętego jeden
wspólny mianownik – porzucenie Mszy Wszechczasów oraz odejście od praktykowania jej ducha w codziennym życiu wiernych. Z tych powodów Ojciec Pio
zwrócił się do Pawła VI z niezwykłym apelem, aby ten zezwolił mu na dalsze
sprawowanie Łacińskiej Mszy Świętej. Bądźmy świadomi doniosłości tego aktu! Mistyk,
który z miłości do Kościoła zgodził się na podpisanie podyktowanego mu pisma, w
którym uwalniał od jakiejkolwiek odpowiedzialności swoich prześladowców. Ten,
który wybrał drogę bolesnego milczenia w obliczu oszczerstw ludzi Kościoła,
którzy bardziej niż zbawieniem dusz przejęci byli sprawami tego świata.
Zakonnik, który nigdy nie ośmielił się skrytykować swoich przełożonych nawet
wtedy, kiedy ci traktowali go jak kłamcę i oszusta. Ojciec Pio, który zniósł z
miłości do Chrystusa to wszystko, nie mógł zaakceptować celebracji Najświętszej
Ofiary według Mszału wymyślonego przez liturgicznych ekspertów ukształtowanych
w duchu oświeceniowej, a więc ze swej natury antykatolickiej filozofii.
Poświadcza to w swych wspomnieniach jedna z duchowych córek Ojca Pio –
Cleonice Morcaldi. Już po śmierci Świętego, gdy przyszło jej uczestniczyć w
nowej Mszy sprawowanej przez jednego z braci w klasztorze w San Giovanni
Rotondo, zapisała w swym wspomnieniach takie oto słowa: „Wysłuchałam wczoraj
Mszy sprawowanej przez jednego z zakonników. Mój Boże, co za pośpiech! Pośpiech
niebywały! Wydawało się, że dywan pali się mu pod stopami. (…) Odprawiał na
ołtarzu Ojca. Powiedział mi później, że Msza będzie jeszcze skrócona, a wraz z
nią i inne modlitwy. (…) Mówi, że ludzie męczą się Mszą. W kinach, w teatrach,
przed telewizorami ludzie się nie męczą, tam mogą stać godzinami i całymi
dniami.
Diabeł, bez chwili wytchnienia intensyfikuje swe starania. Ludzie Kościoła
wszystko skracają! Mszę, spowiedź, modlitwy, obrzędy, kazania, katechizmy.
Synowie ciemności są bardziej roztropni od synów światła. Na temat tej bolesnej
dekadencji Ojciec Pio nie wypowiadał się. On powtarzał tylko słowa: «Róbmy to,
co zawsze robiliśmy, róbmy to co robili nasi ojcowie». Teraz wiem, dlaczego kilka lat
wcześniej mówił do mnie: «Nie chciałbym nigdy odchodzić od ołtarza. Chciałbym codziennie
odprawiać po sześćdziesiąt Mszy». Dziś rozumiem to, czego wcześniej nie mogłam
pojąć. On chciał zwiększyć ilość odprawianych Mszy Świętych, aby wynagrodzić za
dzisiejszy stan rzeczy. Mysterium
tremendum, które wywoływało u Ojca drżenie ilekroć ten zbliżał się do ołtarza,
zostało zredukowane do wywołującego konsternację pospiesznego czytania. Mój
Boże! Miej litość nad Twoim Kościołem!”.
13 września 1969 r. kardynałowie Antonio Bacci i Alfredo Ottaviani
podpisali list adresowany do papieża Pawła VI i zatytułowany: Krótka analiza krytyczna Nowego rytu Mszy.
Dokument ten, zredagowany przez grupę ekspertów z całego świata, ukazywał:
niespójności, wypaczenia, a nade wszystko poważne odchylenia Nowego Mszału od
tradycyjnej doktryny katolickiej.
„Ojcze Święty!
Po przeanalizowaniu, we współpracy z innymi teologami, Novus Ordo Missae,
który został przygotowany przez ekspertów Komisji ds. Wprowadzenia w życie
postanowień Konstytucji o Liturgii, po modlitwie i długim namyśle, czujemy się
w obowiązku wobec Boga i Waszej Świątobliwości zakomunikować następujące
spostrzeżenia:
1. Jak dostatecznie udowadnia załączona Krótka analiza krytyczna,
będąca dziełem grupy doborowych teologów, liturgistów i duszpasterze, Novus Ordo Missae – biorąc pod uwagę
elementy nowe i podatne na rozmaite interpretacje, ukryte lub zawarte w sposób
domyślny – tak w całości, jak w szczegółach, wyraźnie oddala się od katolickiej
teologii Mszy Świętej, sformułowanej na XX sesji Soboru Trydenckiego. Ustalając
raz na zawsze kanony rytu, Sobór ten wzniósł zaporę nie do pokonania przeciw
wszelkim herezjom atakującym integralność tajemnicy Eucharystii.
2. Nie wydaje się, by argumenty natury duszpasterskiej, do
których odwoływano się dla uzasadnienia tak poważnego zerwania były
dostateczne, nawet jeśli uznać, że wolno je przeciwstawiać argumentom
doktrynalnym. W Novus Ordo Missae
pojawia się tyle nowości, zaś z drugiej strony, tyle rzeczy odwiecznych zostaje
zepchniętych na dalszy plan lub przesuniętych na inne miejsce – jeśli zostało
dla nich jeszcze jakieś miejsce – że grozi to, iż pewna wątpliwość, która
wkrada się, niestety, do niektórych środowisk, wzmocni się i przerodzi w
pewnik. Uważa się bowiem, że prawdy Wiary, wyznawane od zawsze przez wierny
lud, można zmieniać lub pomijać milczeniem i nie będzie to zdradą świętego
depozytu nauczania Kościoła, z którym wiara katolicka związana jest na zawsze.
Ostatnie reformy stanowią wystarczający dowód na to, że nie da się wprowadzić
nowych zmian w liturgii, nie powodując kompletnej dezorientacji u wiernych,
którzy wyraźnie okazują, że są im one nieznośne i niezaprzeczalnie osłabiają
wiarę. Przejawem tego wśród najlepszej części duchowieństwa jest dręcząca
rozterka sumienia, czego niezliczone świadectwa napływają do nas codziennie.
3. Jesteśmy pewni, że nasze spostrzeżenia, dla których
natchnieniem jest to, co słyszymy z ust pasterzy i wiernych, znajdą odzew w
ojcowskim sercu Waszej Świątobliwości, zawsze pełnym głębokiej troski o duchowe
potrzeby dzieci Kościoła. Jeśli jakieś prawo okazuje się szkodliwe, to poddani,
dla których dobra się je stanowi, mają prawo – a nawet obowiązek – prosić
prawodawcę, z synowską ufnością, o jego odwołanie.
Dlatego też błagamy gorąco Waszą Świątobliwość – w chwili, gdy czystość
wiary i jedność Kościoła narażone są przez tak okrutne rozdarcia i rosnące
niebezpieczeństwa, które codziennie znajdują odgłos w zasmuconych słowach Ojca
nas wszystkich – abyś zechciał nie pozbawiać nas możliwości uciekania się do
nieskazitelnego i obfitującego w łaski Mszału św. Piusa V, tak otwarcie
sławionego przez Waszą Świątobliwość i tak głęboko ukochanego i otaczanego
czcią przez cały świat katolicki”.
Ojciec Pio wszystko to streścił w jednym zdaniu: «Róbmy to, co zawsze
robiliśmy, róbmy to co robili nasi ojcowie».
Mater Ecclesiae - ora pro nobis!
Dlatego należy wrócić do Mszy Tradycyjnej i dobrze, że Ksiądz-Autor to robi. Stokrotne dzięki. Proszę namówić (nauczyć) odprawiania takiej Mszy braci o. Pio, czyli ojców kapucynów w Rozwadowie.
OdpowiedzUsuń