Był rok 1794, piąty rok krwawych rządów francuskich władz
rewolucyjnych. Na gilotynach, jedna za drugą, spadały arystokratyczne głowy:
książąt, hrabiów, duchownych oraz osób związanych z ancien régime. Republikańskie
represje nie ominęły i zgromadzeń zakonnych, które w zdecydowanej większości
zniesiono, a złożone przez mnichów i mniszki śluby ubóstwa, posłuszeństwa i
czystości zostały uznane przez państwo za sprzeczne z prawem naturalnym, i co
za tym idzie, za nieważne. Jednym ze zlikwidowanych zakonnych domów był
klasztor sióstr karmelitanek bosych w podparyskim Compiègne.
W trzecim roku Rewolucji
mieszkające tam zakonnice zostały zmuszone do opuszczenia konwentu i do zdjęcia
habitów. Wówczas to przełożona zgromadzenia - Matka Teresa od św. Augustyna,
podjęła decyzję o zamieszkaniu w kilku nieodległych od siebie, wynajętych przez
siostry domach i o kontynuowaniu na miarę możliwości kontemplacyjnego życia
modlitwy i postu. Ten stan rzeczy nie trwał jednak długo. Już w czerwcu 1794
roku, szesnaście karmelitanek zostało aresztowanych pod zarzutem działalności
kontrrewolucyjnej i po zaledwie pięciu dniach procesu skazano je na karę
śmierci. Wyrok wykonano.
Egzekucja mniszek według świadków
tego wydarzenia miała charakter procesji religijnej i wywarła na wszystkich
ogromne wrażenie. Wśród wielkiej ciszy, siostry ubrane w habity i długie, białe
płaszcze, jedna za drugą, wchodziły na szafot. Gdy pierwsza z nich uklękła pod
ostrzem gilotyny grobową ciszę przerwał nagle głos przeoryszy, która z
niezwykłą, pochodzącą wręcz z nie z tego świata siłą, rozpoczęła śpiew pieśni. Ponad
placem egzekucji, ponad zgromadzonym, kilkunastotysięcznym tłumem, wzbiły się
wprost do nieba słowa psalmu: ''Laudate
Dominum omnes gentes, laudate Dominum omnes populi''. Jako ostatnia zginęła
Matka Teresa. Uderzenie noża w pół słowa przerwało śpiewaną przez nią modlitwę: ''Salve Regina, Mater
misericordiae''.
Na kilka dni przed śmiercią,
przebywające w więziennej celi zakonnice postanowiły ofiarować swe życie w
intencji zachowania Karmelu, ocalenia katolicyzmu we Francji i zaprzestania
rządów terroru. Pan Bóg przyjął ich ofiarę. Dziesięć dni po egzekucji, wraz z
aresztowaniem Robespierre'a oraz innych jakobińskich przywódców zakończył się
okres krwawych prześladowań Kościoła.
Nie przez przypadek w oktawie
Bożego Narodzenia katolicka liturgia daje nam możliwość aż trzykrotnego
rozważania tajemnicy Boga-człowieka odwołując się do tekstów o męczeństwie.
Chrystus sam będąc Prawdą, przyniósł nam Prawdę i zobowiązał nas do dania
świadectwa o Niej, również poprzez nasze cierpienie, a nawet poprzez naszą
śmierć. Problem tkwi jednak w pytaniu, które jest tak stare, jak stare są
dzieje ludzkiej myśli: ''A cóż to jest prawda?'' Staje się ono jeszcze
bardziej aktualne w naszych czasach poddanych absolutnej tyranii relatywizmu, w
czasach, które określają wszystko, co relatywnym nie jest, jako fanatyczne,
fundamentalistyczne, czy wręcz faszystowskie. Z ubolewaniem trzeba dodać, że
takie tendencje obserwujemy już od wielu lat i na polu katolickiej teologii.
Otóż wielu współczesnych teologów stara się przedstawiać różnice w wierze
pomiędzy poszczególnymi kościołami i chrześcijańskich wspólnotami, jako łączące
nas bogactwo, jako dar Ducha Świętego. Gdy tymczasem Prawda o Chrystusie jest
tylko jedna i jest głoszona tylko przez jeden prawdziwy Kościół. Ta Prawda, nie
może być oceniana przez nas, ani jako zbyt konserwatywna, ani jako zbyt
liberalna, gdyż stanowi wartość samą w sobie i takiej ocenie po prostu się
wymyka. Za prawdę o Bogu nie tylko warto, ale trzeba oddać życie. Przekonują nas o tym miliony
męczenników, a pośród nich św. Szczepan, święci Młodziankowi, abp Tomasz Becket
i szesnaście karmelitanek z Compiègne.
W oktawie Bożego Narodzenia
Regina Martyrum - ora pro nobis!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz