wtorek, 7 grudnia 2010

Matka, czyli myśl o Niepokalanej

       Nie pamiętam jak miał na imię - zresztą to nie jest istotne. Spotkałem go tu we Włoszech, w zeszłym roku, gdy przed Bożym Narodzeniem udałem się z duszpasterską pomocą do pewnej parafii. Młody, niewiele starszy ode mnie chłopak, całkowicie poświęcony wychowaniu piątki swoich dzieci. Żony nie miał. Zostawiła ich kilkanaście miesięcy wcześniej. Pewnego wieczoru spakowała walizkę i nim trzasnęła drzwiami zakomunikowała mu, że zmęczyło ją rodzinne życie i chce jeszcze raz zakosztować uroków młodości. Próbował ją zatrzymać, ale nadaremnie. Znajomi później powiedzieli mu, że na kolejowym dworcu kupiła bilet na pierwszy odjeżdżający z miasta pociąg. Rzecz jasna, bilet w jedną stronę.
       Dla dobra dzieci zdecydował się zostawić pracę i przejść na całkowite utrzymanie swoich rodziców i teściów. Wstawał rano, prał, gotował, sprzątał, z młodszymi bawił się, a ze starszymi odrabiał lekcje, robił wszystko, co było w jego mocy, by jak mi powiedział: ''podołać wyzwaniu''. Po jakimś czasie zauważył jednak, że dzieci stały się nadpobudliwe i miały kłopoty z koncentracją. W szkole dostawały ledwie dostateczne oceny, a ich ogólny rozwój psychiczny i fizyczny w znacznym stopniu odbiegał od rozwoju ich rówieśników. Zaczęły się mnożyć wizyty u lekarzy, szkolnych pedagogów i psychologów, którzy stwierdzili jednomyślnie: ''Nie ma wątpliwości, że pan się stara, ale bądźmy szczerzy... nie jest pan w stanie zastąpić im ani matki, ani matczynej miłości''.
       Podręczniki medyczne mówią, że pierwszym dźwiękiem, które dociera do uszu jeszcze nienarodzonego dziecka jest odgłos bijącego serca jego matki. Dlatego też, kiedy już po przyjściu na świat maluch zaczyna stroić fochy oraz pokazywać wszystkim kto naprawdę rządzi w domu, najłatwiej jest go uspokoić właśnie w objęciach mamy, która za pomocą miłosnego rytmu swego serca jest w stanie przesłać najistotniejszą dla niego wiadomość: ''Już dobrze. Tutaj nic ci nie grozi. Wszystko jest w jak najlepszym porządku''.
        Ten charakterystyczny dla każdej matki i jej dziecka dialog serc został w przypadku Maryi i Jezusa podniesiony na o wiele wyższy poziom za sprawę daru Niepokalanego Poczęcia. Ustrzeżenie córki Anny i Joachima od skazy grzechu pierworodnego gwarantowało bowiem nie tylko to, że ''Ten, który jest po trzykroć święty'', który ''jest światłością, pozbawioną jakiejkolwiek ciemności'' pozostanie takim nadal w przeczystym łonie Swej Matki, ale również dawało Jezusowi i Maryi możliwość do wspólnego przeżywania na sposób duchowy wszystkich zbawczych wydarzeń Ewangelii. I tak, kiedy Jezus pościł przez czterdzieści dni na pustkowiu, a następnie był kuszony przez diabła wzmacniała Go modlitwa Jego Matki. Kiedy nocami odchodził od Apostołów, aby wielbić Boga Ojca, w modlitwie tej duchowo brała udział i Maryja. W ten sam sposób była Ona obecna we wszystkie cudach, uzdrowieniach i wskrzeszeniach umarłych, aż po dzień kiedy to zjednoczona ze Swoim Synem w godzinie Golgoty, patrząc na Jego bok przeszyty włócznią rzymskiego żołnierza, podzieliła z Nim to doświadczenie w Swym ''przeszytym mieczem boleści'' sercu. Oto wielka prawda katolickiej wiary: Gdzie Syn tam i Matka, gdzie Matka tam i Syn.
       Od pierwszej chwili życia za sprawą szczególnego przywileju Niepokalanego Poczęcia, Maryja była i jest szczególną własnością Boga, i dlatego bardziej niż do ziemskiej rzeczywistości należy do nieba. Każdy z nas może się o tym przekonać na modlitwie. Wystarczy wziąć do ręki różaniec i zacząć go pokornie odmawiać, wystarczy pomedytować przez chwilę nad tajemnicą Maryi, by już po chwili zatopić się w życiu Trójjedynego Boga - w życiu miłości i pokoju, w życiu czystości duszy i serca.
Regina sine labe originali concepta - ora pro nobis!
W wigilię Uroczystości Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz