Ciekaw jestem, drodzy czytelnicy Cogitarium, czy zgadniecie kto napisał te słowa? Od razu podpowiadam Wam, że nie jest to Ojciec Święty Benedykt XVI. Posłuchajcie: ''Żadna liturgia zaprojektowana przez człowieka nie jest godna powodu, dla którego powinno się ją sprawować, to znaczy, nie jest godna uwielbienia Boga przed którego tronem anielskie zastępy kłaniają się zakrywając swe twarze i zrzucają z siebie wszelkie korony oraz ozdobne stroje, by upaść przed Panem w geście adoracji. Już sama chęć powrotu do Tego, który <<stworzył wszystko zgodnie ze swoją wolą>>, ów zaszczyt, jaki otrzymały wszystkie stworzenia musi a priori wymusić na ziemskiej wspólnocie grzeszników jej uklęknięcie. Domine non sum dignus! Jeśli wspólnota gromadząca się, by oddać Bogu chwałę i cześć miałaby na celu coś innego niż Jego adorację i złożenie samych siebie w ofierze - na przykład własny rozwój lub postawienie się na równi z Tym, który ma być przez nią uwielbiony - wówczas naiwnie by się oszukiwała. (Autentyczny kult liturgiczny - przyp. x.K.I) może być sprawowany jedynie ze strachem i drżeniem (with fear and trembling)''.
Tym, którzy pierwszy raz czytają te słowa śpieszę donieść, że ich autorem jest nie kto inny, jak sam Hans Urs von Balthasar (''The Grandeur of the Liturgy''). Przyznacie, że słowa równie piękne jak i mocne.
''Żadna liturgia zaprojektowana przez człowieka...''. Często zastanawiam się nad duchem celebracji, które przychodzi mi osobiście sprawować, bądź do których jestem przez innych zapraszany. Ile w nich jest autentycznego kultu, wynikającego ze świadomości stania ''coram Domino Deo sabaoth'', a ile realizacji takich, bądź innych potrzeb jednej lub drugiej wspólnoty? Msza świąteczna nie może trwać dłużej niż godzinę, komentarze mają poprzedzać każdą ważniejszą część celebracji, najmniej sześć wezwań modlitwy wiernych, później, by przyśpieszyć tempo obowiązkowo II Modlitwa Eucharystyczna, a na koniec, przed błogosławieństwem, jakiś kwadrans parafialnych ogłoszeń. Niestety, przyznać to trzeba z bólem, że tak wygląda liturgiczny krajobraz w zdecydowanej większości katolickich parafii i to przeszło dziesięć lat po wydaniu ''Ducha liturgii'' oraz po blisko siedmiu latach od wyboru na stolicę piotrową papieża, który w centrum swojego pontyfikatu postawił przywrócenie blasku i teologicznej głębi liturgicznemu dziedzictwu łacińskiego Kościoła.
Wpatrzony w obraz Jana van Eyck'a ''Adoracja baranka'' zaczynam lekturę wspaniałej wizji niebiańskiej liturgii z janowej Apokalipsy. ''I ujrzałem niebo nowe i nową ziemię, bo pierwsze niebo i pierwsza ziemia już przeminęły i morza już nie ma. I miasto święte - Nowe Jeruzalem ujrzałem zstępujące z nieba od Boga, przystrojone jak oblubienica dla swego męża. I usłyszałem donośny głos mówiący od tronu: <<Oto przybytek Boga z ludźmi: i zamieszka wraz z nimi, i będą oni Jego ludem, a On będzie Bogiem z nimi>>''.
Domus Dei porta coeli. Dom boży bramą niebios. Kapłan, który sprawuje Mszę świętą zwrócony w stronę krzyża, stoi jak gdyby przed oknem, które otwarło się tylko na chwilę w trakcie tej celebracji, by ukazać nam cel naszej wędrówki - raj utracony i obiecane Nowe Jeruzalem. Nie są w tym momencie ważne mszalne komentarze, modlitwa wiernych i końcowe ogłoszenia. Słowa w ogólne nie są potrzebne, bo i tak nie potrafią wyrazić one misterium, do którego można zbliżyć się jedynie na drodze wiary. Czas zatrzymał się w obliczu Tego, który ''był, jest i będzie''. I wtem słychać słowa jednoczące niebo z ziemią: ''Dominus vobiscum''. Pan jest z nami!
Wpatrzony w obraz Jana van Eyck'a ''Adoracja baranka'' zaczynam lekturę wspaniałej wizji niebiańskiej liturgii z janowej Apokalipsy. ''I ujrzałem niebo nowe i nową ziemię, bo pierwsze niebo i pierwsza ziemia już przeminęły i morza już nie ma. I miasto święte - Nowe Jeruzalem ujrzałem zstępujące z nieba od Boga, przystrojone jak oblubienica dla swego męża. I usłyszałem donośny głos mówiący od tronu: <<Oto przybytek Boga z ludźmi: i zamieszka wraz z nimi, i będą oni Jego ludem, a On będzie Bogiem z nimi>>''.
Domus Dei porta coeli. Dom boży bramą niebios. Kapłan, który sprawuje Mszę świętą zwrócony w stronę krzyża, stoi jak gdyby przed oknem, które otwarło się tylko na chwilę w trakcie tej celebracji, by ukazać nam cel naszej wędrówki - raj utracony i obiecane Nowe Jeruzalem. Nie są w tym momencie ważne mszalne komentarze, modlitwa wiernych i końcowe ogłoszenia. Słowa w ogólne nie są potrzebne, bo i tak nie potrafią wyrazić one misterium, do którego można zbliżyć się jedynie na drodze wiary. Czas zatrzymał się w obliczu Tego, który ''był, jest i będzie''. I wtem słychać słowa jednoczące niebo z ziemią: ''Dominus vobiscum''. Pan jest z nami!
Francuski pisarz Andre Malreaux powiedział kiedyś, że: ''Wiek XXI albo będzie wiekiem religii, albo nie będzie go wcale''. Wydaje mi się, że nam, katolikom tak duchownym, jak i świeckim, trzeba dziś sparafrazować te słowa i powiedzieć z całą stanowczością, że: ''Albo wiek XXI będzie dla nas wiekiem odkrycia liturgii, odkrycia tego, czym naprawdę jest Msza Święta, jaki jest jej duch i jaki jest właściwy sposób jej przeżywania, albo nie będzie go dla nas wcale''.
Mater Ecclesiae - ora pro nobis!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz