czwartek, 22 marca 2012

''Lengyel magyar'', czyli myśl o przyjaźni polsko-węgierskiej

       Kocham Polskę i jestem dumny z tego, że przyszło mi się w niej rodzić, uczyć, żyć i dorastać do spotkania z Bogiem w wieczności. Z każdym dniem spędzonym poza Jej granicami uświadamiam sobie bardziej i bardziej, jak bardzo jest Ona dla mnie cenna we wszystkich swoich wymiarach: kulturowym, historycznym, społecznym, a nade wszystko religijnym. Lecz gdybym miał przyjść na świat po raz drugi, a Pan Bóg dałby mi możliwość wyboru innej ojczyzny niż ta znad Wisły i Sanu bez chwili namysłu poprosiłbym Go o to, abym mógł urodzić się Węgrem.
       ''Polak Węgier dwa bratanki i do szabli i do szklanki. Oba zuchy, oba żwawi, niech im Pan Bóg błogosławi!'' Nie wiem, czy wiecie - drodzy czytelnicy Cogitarium - że to stare polskie przysłowie ma również swój madziarski odpowiednik, który brzmi dokładnie tak: ''Lengyel-magyar két jó barát, együtt harcol s issza borát, vitéz s bátor mindkettője. Áldás szálljon mindkettőre". Z serdecznym uśmiechem zapewniam Was, że próbując przeczytać to zdanie w każdym z wymówionych wyrazów popełniliście przynajmniej dwa fonetyczne błędy. Pomimo jednak tej bariery językowej nieprzystępności wspólna historia powiązała nasze narody niezwykle silnymi więzami wiary, kultury, patriotyzmu, umiłowania wolności i rycerskiego etosu.
       Jest fenomenem nie tylko na skalę europejską ale i światową fakt, że na przestrzeni ponad tysiąca lat istnienia obydwóch narodów, które nie raz całymi wiekami dzieliły wspólną granicę, nigdy nie doszło pomiędzy nimi do żadnej wojny, ba nawet poważniejszego zatargu. Dziwnym zrządzeniem bożej Opatrzności dzieje Polski i Węgier są ze sobą tak ściśle związane, że dni zwycięstw i porażek, chwały oraz niedoli, istnienia i nie istnienia na mapie tajemniczo się ze sobą synchronizują. Do rangi symbolu urasta tu wydarzenie tatarskiego najazdu na oba kraje z 1241 r., kiedy to niemalże tego samego dnia, bo 9 i 11 kwietnia, w dwóch bitwach, pod Legnicą i Sajò, rycerstwo polskie i węgierskie poniosło druzgocące klęski.
       Życiorysy bł. Salomei, św. Kingi, św. Jolenty, św. Wojciecha, św. Emeryka, św. Andrzeja Świerada i św. Władysława, św. Jadwigi - są wspólnym skarbem duchowym obu narodów. Od XIV w. na polskim tronie zasiadają węgierscy władcy, a od XV to polscy królowie dzierżyć będą koronę św. Stefana. Począwszy od XVIII w. Polacy i Węgrzy stają do walki pod wspólnym sztandarem ''Za wolność naszą i waszą'' i bić się będą pod nim, aż do formalnego odzyskania niepodległości przez obydwa kraje.
       Ta chlubna historia przyjaźni polsko-węgierskiej ma również trzy mało znane, ale jakże piękne epizody. Dziś mało kto o tym wie, że o losach Bitwy warszawskiej 1920 r. zdecydował w jednakowym stopniu strategiczny geniusz Józefa Piłsudksiego, jak i dostawy węgierskiego uzbrojenia, które dotarły na front polsko-bolszewicki w decydującym momencie walki. W lipcu tegoż roku rząd Pál'a Teleki'ego zdając sobie doskonale sprawę z tego, że przetrwanie Węgier zależy od powstrzymania przez polską armię pochodu czerwonoarmistów na zachód wysłał i to na swój własny koszt, cytuję: ''48 mln naboi do karabinów typu Mauser, 13 mln naboi do karabinu typu Mannlicher, amunicję artyleryjską, 30 tysięcy karabinów Mauser, kilka milionów części zapasowych do różnego typu uzbrojenia, 440 kuchni polowych oraz 80 pieców polowych''. Dodatkowo 12 sierpnia, a więc zaledwie na kilkanaście godzin przed rozpoczęciem wielkiej kontrofensywy znad Wieprza, z fabryki Weissa w węgierskim Czepel dotarło do Skierniewic 22 mln pocisków - cały strategiczny zapas węgierskiej armii.
        Latem 1939 r. na kilka tygodni przed planowaną inwzją niemiecką na Polskę Hitler zarządał od regenta Miklosa Horthy'ego, aby ten zgodził się na przemarsz jednostek Wehrmachtu przez terytorium państwa węgierskiego. Oficjalna odpowiedź budapesztańskiego rządu brzmiała: ''Ze strony Węgier jest sprawą honoru narodowego nie brać udziału w jakiejkolwiek akcji zbrojnej przeciw Polsce. Dlatego też z powodów moralnych nie możemy przedsięwziąć żadnej militarnej akcji przeciw państwu polskiemu''. Po ponowieniu tego żądania Horthy nakazał zaminowanie tuneli kolejowych i wysadzenie ich w powietrze w przypadku podjęcia próby ataku na Polskę z terytorium węgierskiego.
      W listopadzie 1956 r. po krwawym stłumieniu przez armię radziecką Powstania węgierskiego, które wybuchło zaledwie kilka miesięcy po Poznańskim czerwcu, dziesiątki tysięcy Węgrów zostało aresztowanych lub zmuszonych do emigracji. Masakra budapesztańska spotkała się z żywiołową reakcją Polaków. W przeciągu zaledwie kilku dni do stacji krwiodawstwa w całej Polsce zgłosiło się ponad 11 tys. ludzi pragnących oddać krew ofiarom sowieckiej inwazji. W całym kraju powstały komitety zajmujące się zbiórką darów dla ''Węgierskich braci''. Szacuje się, że transportem lotniczym i lądowym zostało wysłanych wtedy z Polski blisko 100 ton lekarstw i materiałów pierwszej potrzeby.
        Historia magistra vitae est. Wczytując się w te piękne karty historii obu narodów trzeba nam o tym pamiętać, że teraz to nasze pokolenie jest odpowiedzialne za tę niezwykłą przyjąźń, która od wieków łączy Polaków i Węgrów. Wichry dziejów, niezależnie od tego skąd przychodzące, czy to z południa, ze wschodu, czy to też z zachodu nigdy nie zdołały nas ze sobą podzielić i zwaśnić. Bądźmy więc roztropni, by w imię załatwienia na europejskich salonach doraźnych potrzeb i interesów nie zniszczyć tego, co w relacjach pomiędzy narodami jest najpiękniejsze - wzajemnego szacunku wynikającego z poszanowania tych samych wartości. 

Budapeszt, dnia 15 marca 2012
Regina Hungarorum - ora pro nobis!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz