Wraz z pierwszymi nieszporami Niedzieli Palmowej
weszliśmy w czas Wielkiego Tygodnia, w czas niezwykły i święty, w którym po raz kolejny w życiu mamy możliwość przeżywać Misterium Chrystusowej Męki, Śmierci i Zmartwychwstania, Misterium naszego Odkupienia.
Liturgia Kościoła rozpoczyna ten okres wspominając
uroczysty wjazd Jezusa do Miasta świętego, do Jerozolimy, kiedy to wiwatujące
tłumy, gromadzących się na paschalne święta Żydów przyjmowały Mistrza z Nazaretu, jako ''Błogosławionego, który idzie w Imię Pańskie'', jako ''obiecanego im przez proroków Mesjasza''. Entuzjazm, radość i uniesienie. Gałązki palm i płaszcze rzucane na drogę. Aż trudno uwierzyć, że ci sami ludzie, zaledwie
kilka dni później, na dziedzińcu piłatowego pałacu, podniosą jakże inny i
jakże przeraźliwy krzyk domagający się Jego śmierci.
Psychologia tłumu, czy Boże plany? Najpierw uwielbienie, a później
zdrada. Najpierw ''Hosanna Synowi Dawida'', a później ''ukrzyżuj Go''. Najpierw Piotr
przysięgał na swoje życie, że ''gdyby nawet wszyscy opuścili, zapomnieli, ja
się nie wyprę, ani nie zapomnę'', a później patrząc prosto w oczy zziębniętym sługom rzymskiego namiestnika zaklinał się na wszystkie świętości, że ''nie zna tego człowieka''. Prawda o ludziach, którzy otaczali Jezusa, prawda
o ich prawdziwych względem Niego uczuciach i intencjach ukazała się dopiero w wyniku ich konfrontacji z krzyżem.
Człowiek może poznać prawdę o sobie i o Bogu
jedynie wtedy, kiedy stanie przed krzyżem i utkwi wzrok w Ukrzyżowanym. Dlatego
też Wielki Tydzień poddaje nas ni mniej, ni więcej – testowi krzyża, testowi naszej wiary, testowi naszych prawdziwych
religijnych intencji.
Kim jestem? Kim jest dla mnie Jezus? Jaka jest
moja wiara? Jak poważnie ją traktuję? Czy jestem jednym z apostołów, którzy
zarzekają się, że kochają swego Pana, a w obliczu próby, opinii publicznej, boją się i wstydzą do Niego przyznać? Kim jestem? Może
jestem faryzeuszem, który traktuje religię jako instrument do
realizacji swoich własnych planów, do zachowania swego uprzywilejowanego
stanowiska, który chce jedynie pokazać, że jest osobą
religijną, uczciwą, mając jednak serce pełne fałszu i
hipokryzji? A może jestem jak Maryja, jak św. Jan, którzy nie bacząc na nikogo i
na nic idą za Chrystusem krzyżową drogą, aż po sam szczyt Golgoty, by pić z
Nim do ostatniej kropli kielich goryczy przygotowany Mu przez Ojca.
Jeśli szukacie odpowiedzi na pytania: Jaka jest
Wasza wiara? Co gotowi jesteście zrobić dla Jezusa? Kim On dla Was jest? Do jakiego stopnia do Niego przylgnęliście? - przeżyjcie ten święty czas z intencją doświadczenia tego wszystkiego, czego doświadczył Zbawiciel, a test krzyża powie Wam prawdę i o Nim i o Was samych.
Mater Salvatoris - ora pro nobis!
Mater Salvatoris - ora pro nobis!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz