Don Giuseppe De Cassan, proboszcz pięknie
położonej pomiędzy alpejskimi szczytami parafii Matki Bożej Wniebowziętej w
Candide, nie był wielkim entuzjastą zmian w liturgii, które miały miejsce po
Soborze Watykańskim II. Z charakterystycznym dla siebie spokojem i wyważeniem
słów zwykł je określać, jako ″powód niepotrzebnego zamieszania w duszach
wiernych″. Kiedy jego parafianie donosili mu o coraz to innych, liturgicznych
″nowościach″, które zaczęły pojawiać się w okolicznych parafiach, a mianowicie,
że w Padola nowy ołtarz zastąpił stary, że w Santo Stefano di Cadore wierni nie
modlą się już po łacinie, a jeszcze gdzie indziej komunię świętą przyjmuje się
na rękę, miejscowy proboszcz wzruszał ramionami i mówił: ″E noi ancora aspettiamo″ (A my jeszcze poczekamy).
Słowa znajdowały pokrycie w czynach. Msza święta
według Mszału Piusa V była w Candide nadal sprawowana, wierni komunię
przyjmowali na klęcząco, z kościoła nie została wyniesiona żadna rzeźba ani
żaden boczny ołtarz, a niezwykle popularne wśród tutejszych mieszkańców procesje
Wielkiego Piątku, Bożego Ciała oraz ku czci Matki Bożej Różańcowej, jak co roku
wyruszały na parafialne drogi w towarzystwie dwunastu wielkich, trzymetrowych świec
zwanych tu ″pochodniami″.
″Trydencki″, ″zacofany″, ″nie potrafiący rozpoznawać
znaków czasu″, ″nie nadający się do współczesnego duszpasterzowania″– takimi
epitetami określali don Giuseppe współpracujący z nim księża. Trudno
powiedzieć, czy to pod ich wpływem, czy na polecenie bp. Albino Lucianiego
(przyszłego papieża Jana Pawła I), około połowy lat 70-tych proboszcz z Candide
zaczął odprawiać Msze według rytu Pawła VI. Początkowo tylko raz w tygodniu,
niedzielnym porankiem, już na nowym, zwróconym w kierunku wiernych ołtarzu,
Eucharystia była sprawowana po włosku – niezmiennie jednak w tych samych
szatach, przy akompaniamencie organów, chorału gregoriańskiego, kadzidła i
dzwonków.
W tym roku to w Candide przyszło mi świętować
Zmartwychwstanie Pańskie. Podczas liturgicznych celebracji (niestety już tylko
według Mszału Pawła VI) z podziwem i wzruszeniem mogłem słuchać modlitw
wznoszonych ku niebu tak po włosku, jak i po łacinie. Młodsi i starsi, bez wyjątku,
jednakowo głośno śpiewali w obu językach nie tylko części stałe Mszy świętej (w
tym Credo), ale również Salve Regina, Stabat Mater, Tantum ergo,
Litanię loretańską i wiele innych. Zachowanie elementów tradycyjnej liturgii, a
nade wszystko misteryjnego ducha celebracji przełożyło się w znacznym stopniu na
jakość duchowego życia wiernych. Bo jakże inaczej wytłumaczyć fakt, że po dziś
dzień Candide stanowi wyspę pobożności na szerokim morzu zeświecczenia. Dla
przykładu: z sakramentów Pokuty i Eucharystii w okresie Wielkiej Nocy
skorzystało 2/3 wiernych, podczas gdy w okolicznych parafiach ilość ich wahała
się, według najprzychylniejszych szacunków, od 20 do 40 procent.
Dobry socjolog, analizując fenomen pobożności
mieszkańców tego alpejskiego miasteczka, zwróciłby pewnie uwagę na znacznie
więcej czynników, niż tylko zachowanie w liturgii łacińskich śpiewów i modlitw.
Ot choćby na góralską, nieco zamkniętą, ceniącą sobie wszelkie tradycje
mentalność oraz na ogólnie wysoką średnią wieku tutejszego społeczeństwa. Niemniej jednak wydaje mi się, że to właśnie decyzja nieżyjącego już dziś don
Giuseppe De Cassan o zachowaniu ″jak najdłużej się tylko da″ tradycyjnego rytu
oraz o rozłożeniu w czasie wszelkich duszpastersko-liturgicznych zmian
spowodowały, że wierni jego parafii nie odczytali posoborowych reform jako
definitywnego zerwania z przeszłością, lecz jako kontynuację ubogacającą niezmienną
Tradycję łacińskiego Kościoła.
Jest jeszcze jedna rzecz, na którą, myślę, warto
zwrócić uwagę. Być może zakres degradacji liturgii, której od wielu już
dziesięcioleci jesteśmy naocznymi świadkami byłby znacznie mniejszy, a zapowiedana
przez Ojca Świętego Benedykta XVI ″reforma reformy″ postępowałaby znacznie
szybciej, gdyby więcej takich proboszczów, jak don Giuseppe nie popłynęło w
posoborowym czasie z prądem mód i naiwnych wyobrażeń, lecz wykazałoby się podobnie odważną
roztropnością, wynikającą z głębokiej i niezmiennej wiary w to, że liturgia
jest nade wszystko dziełem Boga, a wierni, tak kapłani, jak i świeccy, są
jedynie tymi, którym powierzony został jej bezcenny skarb.
Pamięci mons. Giuseppe De Cassan (1910-1997) przez 46 lat proboszcza w Candide.
Mater Ecclesiae – ora pro nobis!
Pamięci mons. Giuseppe De Cassan (1910-1997) przez 46 lat proboszcza w Candide.
Mater Ecclesiae – ora pro nobis!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz