niedziela, 27 marca 2016

Błogosławione paradoksy Wielkiej Nocy - kazanie na Uroczystość Zmartwychwstania Pańskiego

Drodzy Bracia i siostry!
       Martyrologium rzymskie, starożytny kalendarz liturgiczny Kościoła łacińskiego obwieszcza dzisiejsze święto następującymi słowy: „W tym dniu, który Pan uczynił, Uroczystość nad uroczystościami i Pascha nasza: Zmartwychwstanie cielesne Zbawiciela naszego Jezusa Chrystusa”.         Dziś prawdziwie obchodzimy Uroczystość nad uroczystościami! Niedzielę niedziel, dzień najświętszy z możliwych. Mógłby ktoś zapytać: w czym tkwi niezwykłość tego dnia? W czym tkwi jego wyjątkowość? Odpowiadam szybko - w nowym dziele stworzenia (Ap 21,5), w nowym porządku ustanowionym przez Chrystusa minionej nocy, porządku pełnym błogosławionych paradoksów. Oto one! 
      W dniu Zmartwychwstania Pańskiego przeszłość zbawczych wydarzeń, jak stworzenie świata i wyjście z Egiptu stają się naszą teraźniejszością. Możemy przeżyć ponownie te wydarzenia, bo oto Chrystus minionej nocy „wszystko uczynił nowym”. Wszystko! Ziemię, niebo, życie, czas i nas samych uczynił nowymi ludźmi. Minionej nocy Lew stał się barankiem. Grzech Adama stał się największym błogosławieństwem. Zjednoczenie boskiej i ludzkiej natury stało się tak pełne, że zagubiła się granica pomiędzy doczesnością, a wiecznością, pomiędzy światłem i ciemnością, pomiędzy ogniem i wodą, i wreszcie pomiędzy życiem i śmiercią.
      W historii świata jest znany tylko jeden taki przypadek, że po złożeniu ciała do grobu, po zatoczeniu u jego wejścia wielkiego kamienia postawiono przy nim uzbrojonych żołnierzy, aby strzegli zwłok zmarłego. Zdajmy sobie sprawę z tego paradoksu! Żydowscy kapłani i rzymscy żołnierze widzieli martwego Jezusa, a mimo to wysłali oddział, by czuwał przy marach Mistrza z Nazaretu. Tylko przed kim lub przed czym miano Go strzec? Nie było potrzeby chronić ciała przed Apostołami. Krążący między ludem szpiedzy z pewnością donieśli swym przełożonym i mocodawcom, że uczniowie Jezusa uciekli w chwili pojmania ich Mistrza. Zaraportowali, że sekta Nazareńczyka przestała być groźną, a mimo to straże u grobu ...
       Pomyślmy tylko, jak wielkie musiały być wątpliwości Żydów, co do osoby Jezusa, że postawili przy Jego grobie wartę. Musieli mieć wątpliwości, czy Jezus, który dokonywał publicznie tak wielkich znaków i cudów, jak wskrzeszenie Łazarza nie dokona cudu jeszcze większego, a mianowicie, czy On sam nie zmartwychwstanie. W uszach żydowskiej wierchuszki: kapłanów, faryzeuszy i uczonych w Piśmie wciąż musiały brzmieć słowa Jezusa, który przed śmiercią kilkakrotnie zapewniał, że „po trzech dniach powstanie z martwych”, „że jest drugim Jonaszem, który wyjdzie z wnętrzności ryby”. Czyż nie wzbudzały ich lęku słowa: „że Jego ciało jest świątynią, która po trzech dniach zostanie odbudowana?
       Tak, Moi Drodzy, nawet po śmierci Żydzi bali się Jezusa i to aż do tego stopnia, że nie uszanowali prawa, łamiąc święty spoczynek szabatu i udali się następnego dnia po śmierci Zbawiciela do pałacu Piłata z żądaniem postawienia przy jezusowym grobie warty. Cóż to za dziwna historia! Kolejny paradoks! Otóż okazuję się, że Zmartwychwstania Jezusa nie oczekiwali Jego uczniowie i przyjaciele, ale właśnie przeciwnicy i wrogowie. To oni na swój sposób przygotowywali się do niego, podczas gdy pogrążeni w beznadziei Apostołowie pogodzili się z porażką. Gdy uczniów ogarnęło zwątpienie Żydzi snuli plany, jak się zachować, jak postąpić, jakie środki przedsięwziąć, gdyby On jednak miał zmartwychwstać.
       Ta noc przynosi nam i inny błogosławiony paradoks. Biorąc pod uwagę status społeczny kobiet w tamtych czasach, zadziwiającym jest, że pierwszym ze świadków zmartwychwstania jest nie kto inny jak Maria Magdalena. Właśnie kobieta, która zważywszy jej wcześniejszy sposób prowadzenia nie cieszyła się zbyt przychylną opinią wśród ludzi.
       Cóż ona robi? Nad ranem, gdy słońce jeszcze nie wzeszło Maria Magdalena wraz z kilkoma innymi kobietami w milczeniu przemyka się wąskimi ulicami Jerozolimy, a później przedziera się między drzewami ogrodu,w którym znajdował się grób Jezusa. To, że niewiasty niosły ze sobą olejki do namaszczenia ciała jest dowodem na to, że nie spodziewały się Zmartwychwstania. Działały jak to kobiety, w emocjach. Przecież gdyby przemyślały wcześniej swoją wyprawę, z pewnością zabrałyby ze sobą kilku mężczyzn, by ci odwalili kamień, który blokował wejście do grobu. Tyle wieków i nic się nie zmieniło: jak to u kobiet, serce wygrywa z rozumem. Zwyciężają emocje. I gdy się zbliżyły spostrzegły, że kamień został odsunięty, a ciało Zmarłego znikło z grobu. Zamiast zwłok ujrzały Anioła, który oznajmił im: „Nie bójcie się! Szukacie Jezusa z Nazaretu ukrzyżowanego: powstał, nie ma Go tu! Oto miejsce gdzie Go położyli. Lecz idźcie i powiedzcie Jego uczniom i Piotrowi: Idzie przed wami do Galilei, tam go ujrzycie” (Mk 16, 6-7).
       I znowu cóż za paradoks! Dla anioła Zmartwychwstanie Jezusa nie było niczym nadzwyczajnym, w przeciwieństwie do Jego śmierci, która była przecież sprzeczna z Bożą naturą. Dla ludzi odwrotnie, to śmierć była czymś naturalnym, w przeciwieństwie do nadzwyczajności Zmartwychwstania.
       Słowa Anioła były, Moi Drodzy, pierwszą Ewangelią, pierwszą radosną nowiną ogłoszoną po śmierci Zbawiciela. Życie zwyciężyło śmierć, Bóg pokonał Szatana, Świętość zwyciężyła grzech! Ale dlaczego Apostołowie mają pójść do Galilei? Dlaczego mają się tam udać? Ponieważ zwrot ten bardziej niż w kluczu geograficznym należy czytać w kluczu duchowym.
      To w Galilei przecież wszystko się zaczęło. To tam nad brzegiem Jeziora Galilejskiego Jezus powołał Apostołów. Pójść do Galilei znaczy więc tyle, co odczytać to wszystko, co zdarzyło się do tej pory, całą historię Jezusa w świetle Zmartwychwstania i w jasności, która bije z pustego grobu Zbawiciela.
       Wróćmy więc i my, Moi Drodzy, do Galilei. Wróćmy i odczytajmy całe nasze życie, to wszystko, co nas dotąd spotkało, co się nam przydarzyło w świetle Zmartwychwstania. Mamy na to zadanie aż 50 dni, bo przecież Zmartwychwstanie, który dziś zaczynamy świętować jest dniem, który nie zna zachodu i świętuje się go aż do Uroczystości Zesłania Ducha Świętego. Wracajmy więc do Galilei, do początków naszej wiary, trwajmy w paschalnej radości, piszmy dalsze rozdziały naszego życia ponownie w blasku Zmartwychwstania, a Panu Naszemu Jezusowi Chrystusowi za dzieło Odkupienia niech będzie chwała i cześć po wszystkie wieki wieków. Amen.
Mater Salvatoris - ora pro nobis!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz