piątek, 4 marca 2016

Sandomierskie kazania pasyjne. 1050 lat Chrztu Polski - Rok 1655

Stat crux dum volvitur orbis...

            Rok 1655 był to dziwny rok …
Wydawało się, że wszystko już stracone. Szwed zajął kraj cały i tylko nieliczne twierdze, jak Zamość dawały opór najeźdźcy. Radziwiłł, jak Judasz zdradził i Litwę za obietnicę korony królowi szweckiemu sprzedał. Pod Ujściem pospolite ruszenie Ziemi Wielkopolskiej bez jednego strzału broń złożyło, a w Małopolsce pan wojewoda Czarniecki Kraków poddać musiał. Na domiar złego wieści między ludem krążyły, że Siedmiogrodzianin Rakoczy lada chwila z wielką siłą na południową rubież uderzy. Złym wiatrem i od Dzikich Pól wiało, bo Chan z Chmielnickim się zbratawszy w potęgę rósł i nowym najazdem groził. Rzeczypospolita ginęła!
Szwedzcy żołnierze po miastach rozlokowani upodobali sobie garnizony i stajnie w kościołach katolickich zakładać, pokazując tym samym, jaki to szacunek dla religii podbitego kraju mieć będą. Przy czym nieraz się zdarzało, że obrazy święte z ram wyciągali i z wizerunków Najświętszej Panny tudzież innych świętych tarcze strzeleckie sobie sporządzali. Żałość brała wiernych na ten proceder, ale co było począć? Tu, kto silniejszy prawa ustanawiał, kto w ręku samopał trzymał panem był i władcą. Gdzie było szukać pomocy? Skąd oczekiwać ocalenia? Król na Śląsk uszedł, hetmani pobici, a magnaci z coraz większą sympatią do Szwedów i do nowej wiary odnosić się poczęli. W jedno jeszcze tylko miejsce oczy ludu się zwracały. Stamtąd pomocy oczekiwano – Klasztor jasnogórski – w nim została złożona cała nadzieja Polaków.
I wnet wieść jak grom z jasnego nieba spada. Szwed na święte miejsce rękę podniósł! Heretyk przeciw Pannie Najświętszej działa swe wytoczył! Zbrojny w tysiące na garść mnichów uderzył!
Atak i oblężenie jasnogórskiego sanktuarium odbiły się potężnym echem w całym kraju. Był to dowód oczywisty, że Szwedzi poprzysiężonych umów dotrzymać nie zamierzali i drwili z paktów uprzednio podpisanych. Odgłos armat spod jasnogórskich wałów miała wkrótce posłyszeć cała Rzeczypospolita. W narodzie zawrzało.
Pierwsze za broń chwyciło Podhale, a zaraz po nim Małopolska - Ziemia Krakowska i Sandomierska. Kto w Boga wierzył za szablę chwytał lub choćby kosę na sztorc osadzał i szedł do lasu, rodzinę i dom zostawiając, mścić zniewagę na Jasnogórskiej Matce wyrządzoną. A miejscem zbiórki, miejscem ich spotkania, miejscem jednoczącym podzielonych Polaków stał się przydrożny krzyż.
            To pod nim zwaśnieni sąsiedzi padali sobie w ramiona. W cieniu krzyża wybaczano dawne winy i urazy. Pod krzyżem znikały różnice stanowe, a pijaczyny, banici i awanturnicy przemieniali się w tercjarzy i patriotów.
            I oto w całym kraju cuda dziać się zaczęły!
            W Poznańskiem, pan Krzysztof Żegocki, kasztelan babimojski partię niemałą zebrawszy Szwedów wojną podjazdową nękać począł. Na wieść o tym, co w Koronie się działo, na Litwie, konfederacje szlacheckie, jedna po drugiej, pod panem wojewodą Pawłem Sapiehą zawiązywać się poczęły i Radziwiła-Judasza tak to umiejętnie zaczęły podchodzić, że ten tym stanem rzeczy otumaniony nie wiedział, kto jeszcze z nim, a kto już przeciw niemu stoi. Moc krzyża rozlała się obficie między Polakami. Na nic się zdały kontrybucje, na nic represje i egzekucje wszelakie. Rzeczpospolita zmartwychwstała! Zmartwychwstała pod przydrożnym krzyżem!

            Stat crux dum volvitur orbis – a krzyż stoi, gdy świat się obraca!
            Archimedes, słynny grecki filozof i matematyk powiedział kiedyś: „Dajcie mi dźwignię i punkt oparcia a podniosę świat”. To co było jedynie fantazją genialnego człowieka, jest możliwym dla nas, ponieważ Pan Bóg dał nam punkt oparcia, dał nam Samego Siebie, a dźwignią zdolną podnieść cały świat jest krzyż Jego Syna, krzyż Jezusa Chrystusa! Krzyż to narzędzie do podnoszenia z największych upadków, z największego poniżenia nie tylko pojedynczych osób, ale i całych narodów.
             Moi Drodzy! Nasz kraj, zresztą jak i Europa, cały Stary Kontynent został zbudowany na fundamencie krzyża. Kościoły, sądy, szpitale, uniwersytety, zamki królewskie oraz parlamenty – wszystkie te budowle zostały zbudowane na krzyżu, zostały zbudowane na chrześcijaństwie! I dlatego nasze „być, albo nie być”, jako narodu i jako kontynentu zależy od tego, w jaki sposób odnosimy się do krzyża, w jaki sposób traktujemy jego przesłanie.
            Trzeba to z bólem powiedzieć, że wielu z nas zapomniało lub świadomie odwróciło się od prawdy o krzyżu. I spójrzmy sami! Dokąd to nas doprowadziło? Zapytajmy się! Czy rzeczywiście eliminując krzyż ze swojego życia społeczeństwa stają się lepszymi? Popatrzmy na to, co dzieje się w świecie! Mamy na to aż nazbyt wiele przykładów! Czy odwracając się od krzyża społeczeństwa stają się liczniejsze, bardziej wolne i szlachetne? Czy, wprost przeciwnie, jak mówi w Piśmie prorok Aggeusz?
            „Sieją wiele, lecz plon mają lichy; przyjmują pokarm, lecz nie ma go do sytości; piją, lecz nie gaszą pragnienia; okrywają się, lecz się nie rozgrzewają; ten, kto pracuje, aby zarobić, pracuje odkładając do dziurawego mieszka!”

Stat crux dum volvitur orbis!
          
       Moi Drodzy! Historia  chrześcijaństwa na naszych ziemiach uczy nas, że albo jako naród stoimy po stronie krzyża, bronimy go, czynimy zeń archimedesową dźwignię do podnoszenia się z największych klęsk i upadków, albo znikamy z mapy świata. 
            Nigdzie nie jest przecież powiedziane, że jako państwo nie możemy przestać istnieć. Boża Opatrzność ma bowiem swoje priorytety i z całą pewnością nie należy do nich ocalenie za wszelką cenę państwa i narodu polskiego.
            Nie ma co się łudzić! Polska i Polacy są Panu Bogu potrzebni w toczącym się konflikcie pomiędzy dobrem a złem, pomiędzy prawdą i kłamstwem, pomiędzy cywilizacją życia i cywilizacją śmierci pod jednym warunkiem, z jedną klauzulą, a mianowicie, gdy są obrońcami krzyża. I jeśli jako naród odejdziemy od krzyża, odstąpimy od jego mądrości oraz błogosławieństwa, jeśli o nim zapomnimy, to w tym ostatecznym rozrachunku okaże się, że taka niechrześcijańska Polska, Polska nie szanująca krzyża, nie jest Panu Bogu do niczego potrzebna.
            To nie jest przesada. To nie jest nadmierny pesymizm. Mieliśmy tego przykład na przełomie XVIII/XIX w., kiedy zniknęliśmy z mapy świata na ponad wiek, ponieważ Pan Bóg uznał, że nie potrzebna jest Mu druga zrewoltowana Francja, że nie potrzebny jest Mu drugi Paryż nad Wisłą, i w Bożej ekonomii rachunek zysków i strat zsumował się w wyrok, który brzmiał, iż lepiej jest, by dla zbawienia dusz Polaków i innych narodów Rzeczpospolita jako odrębny twór polityczny przestała istnieć.
            Drodzy bracia i siostry! Dla nas, dla Polaków, w tej bożej ekonomii zbawienia rachunek jest, aż nazbyt prosty! Ten rachunek jest aż nazbyt oczywisty: albo Krzyż, Ewangelia, Bóg, katolicyzm albo nicość, albo niewola! Tertrium non datur! Trzeciego wyjścia nie ma! Amen. 
       Regina Poloniae - ora pro nobis!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz