czwartek, 26 stycznia 2012

Rządzącym i nam ku przestrodze, czyli myśl o przekraczaniu granic

       Na 371 traktatów i umów zawartych w XIX i XX wieku pomiędzy rządem amerykańskim a przedstawicielami ludności indiańskiej nie został dotrzymany ani jeden. Po kilku latach, a niekiedy nawet kilku miesiącach od ich podpisania okazywało się bowiem, że jankesi w poczuciu swej bezkarności nie mają najmniejszego zamiaru respektować swych obietnic. W praktyce przekładało się to na planową eksterminację rdzennych mieszkańców tamtych terenów poprzez ciągłe spychanie ich ku zachodowi, zakazywanie polowań oraz zamykanie w rezerwatach. Masakra w Wounded Knee z 1890 roku jest tej polityki aż nazbyt czytelnym przykładem.
       Nie potrafię powsztrzymać się od porównania, które przychodzi mi do głowy niemalże automatycznie pomiędzy tamtym wiarołomnym postępowaniem rządu amerykańskiego, a zachowaniem grupy polskich polityków trzymających dziś władzę. Przesada? Według mnie nie. Postarajmy się dostrzec zbieżności. Składanie pustych obietnic, konsekwetna realizacja unijnej polityki wynarodownienia i dechrystianizacji Polaków, zamykanie ludzi inaczej myślących w rezerwatach, których granicę wyznaczają jedynie słuszne kanony poprawności politycznej, a wreszcie trzymanie zdecydowanej większości mieszkańców naszego kraju pod wpływem ''ognistej wody'' medialnego przekazu wydają mi się podobieństwami aż nazbyt czytelnymi. Dla złożoności sytuacji Polski AD 2012 dodać trzeba, że te wszystkie tragiczne w swych skutkach procesy zachodzą przy czetrdziestoprocentowych słupkach społecznego poparcia dla naszego rządu! Rzec by można, że nic się z tym już nie da zrobić. Jest tylko jedno ''ale'' i wcale ono nie jest małe. Wszystko ma swoje granice.
      Nauki przyrodnicze, a w sposób szczególny fizyka, posługują się pojęciem ''wielkości granicznej''. Mówiąc najkrócej: pewne zjawiska nie zachodzą w ogóle dopóty, dopóki nie zostanie przekroczona pewna, określona przez Stwórcę granica. I tak, woda nie zawrze jak tylko w temperaturze 100°C, pierwiastek może być naświetlany ile dusza zapragnie żółtymi promieniami, a nie odda on swoich elektronów, jednak wystarczy najsłabszy promień niebieskiego światła i elektrony się uwalniają. Tlen może być oziębiany do -117°C i dalej pozostanie on gazem, jednak gdy tylko obniży się temperaturę o jeszcze jeden stopień - staje się on płynny, zamienia się w ciecz.
       Powiem za Sołżenicynem, że etyczny i moralny wymiar ludzkiego życia kieruje się podobnymi prawami. Istnieje pewna określona przez Opatrzność granica, której ani pojedynczy człowiek, ani jakaś społeczność po prostu przekroczyć nie może. Oczywiście, można się wahać, miotać pomiędzy dobrem a złem, potykać się, padać na twarz, czołgać się, żałować, powstawać i potem znowu upadać, ale póki nie przekroczy tej wyznaczonej przez Pana Boga granicy, póki nie przekroczy tego progu nikczemności, człowiek wciąż może żyć nadzieją. Kiedy jednak skutki wyrządzonego przez niego zła, popełnionej zbrodni, jakiegoś szczególnie ohydnego kłamstwa, pychy wynikającej z poczucia nieograniczoności swej władzy sprawią, że on ten próg przekracza, wówczas skutki takiego działania niechybnie obracają się nie tylko przeciwko jemu samemu, ale również przeciwko wspólnocie, którą on reprezentuje.
       Rządzącym i nam ku przestrodze. Posiew nienawiści, kłamstwa, pychy, prywaty i zbrodni nie wschodzi nigdy żniwem dobrobytu, pokoju, wewnętrzego ładu i międzyludzkiego miłosierdzia. Tylko prawda, miłość, cnota i bezinteresowne poświęcenie się dla szlachetnej idei mogą dać naszemu krajowi nie tylko ekonomiczny postęp, ale również wewnętrzne uszlachetnienie jego obywateli. Boże błogosław Polskę!
Regina Poloniae - ora pro nobis!

2 komentarze:

  1. Pozostaje tylko dodać: szkoda, że Victor Orbán jest tylko jeden. Pozazdrościć tylko naszym Bratankom. Czuwaj!

    OdpowiedzUsuń
  2. Czuwaj Robusiu czuwaj! Dzięki za wpis! A polskiego Orbana kiedyś u Pana Boga jeszcze wyprosimy!

    OdpowiedzUsuń