niedziela, 15 kwietnia 2012

O potrzebie przebaczenia, czyli myśl o Bożym Miłosierdziu

       Zmarły kilkadzisiąt lat temu amerykański psycholog Abraham Maslow znany jest przede wszystkim z opracowanej przez siebie teorii hierarchii ludzkich potrzeb. Według tej koncepcji człowiek staje się w pełni sobą jedynie wtedy, gdy jest w stanie zaspokoić swe potrzeby. Co ciekawe - twierdzi Maslow - dzielą się one na podstawowe i wyższe, a spełnienie tych drugich jest możliwe tylko w przypadku uprzedniego zaspokojenia bardziej pierwotnych.
       Na najniższym stopniu owej piramidy plasują się potrzeby fizjologiczne, takie jak: odżywianie, sen, okrycie ciała. Na kolejnym poziomie znajdują się szeroko pojęte potrzeby bezpieczeństwa: spokoju, wolności, braku zagrożeń i lęków. Na trzecim szczeblu spotykamy potrzeby społeczne takie, jak wejście w relacje z innymi ludźmi, miłości i akceptacji. Czwarty poziom - według Maslowa - dotyczy potrzeb szacunku i uznania, zaufania do samego siebie oraz przekonania o własnej wartości. I wreszcie na samym szczycie tej piramidy umieszczone zostają potrzeby samorealizacji naukowej i estetycznej.
        Pamiętam, że studiując w seminaryjnych latach psychologię Maslowa dziwiłem się bardzo z faktu, że na opisanym przez siebie wykresie amerykański uczony zdecydował się nie umieszczać potrzeb religijnych. Fakt doprawdy niewytłumaczalny nawet z czysto naukowego punktu widzenia ponieważ ponad 90% ludzkiej populacji, a więc z grubsza biorąc jakieś sześć i pół miliarda ludzi wierzy w istnienie ''wyższej, duchowej Istoty'' lub ''wyższych duchowych istot''. Dziś, blisko siedem lat od moich święceń kapłańskich i po takim samym czasie posługi w konfesjonale jeszcze bardziej nie mogę się nadziwić z faktu, że w tej piramidzie brakuje, moim zdaniem, jednej z najważniejszych, jednej z najbardziej podstawowych ludzkich potrzeb - potrzeby przebaczenia.
       Człowiek jest mistrzem w komplikowaniu sobie życia i czasami nawet niezmiernie wybujałe wyobraźnie holywoodzkich scenarzystów nie są w stanie wymyślić tego, co z własnego egoizmu lub z diabelskiej pokusy jesteśmy gotowi zrobić. A kiedy już to ''coś'' zrobimy zazwyczaj ulegamy innemu złudzeniu - samousprawiedliwienia i samoprzebaczenia. Wmawiamy sobie, że tak jest lepiej, dla mnie, dla kogoś, że tak więcej zarobię, zaoszczędzę, że to scementuje naszą miłość, nasz związek, albo po prostu, że dziś wszyscy tak robią i nie ma się czym przejmować. Wniosek: sam dla siebie staję się Chrystusem.
       Jest i druga możliwość zaspokojenia potrzeby przebaczenia - zwrócenie się do Tego, który prawdziwie może mi jej udzielić, bo sam jest Miłosierdziem. Do Tego, który nie wymaga ode mnie doskonałości i bezgrzeszności, a tylko dążenia do nich. Autentycznie można uzyskać przebaczenie tylko od tej Miłości, która zostawia dziewięćdziesiąt dziewięć owiec na pustyni, aby iść na poszukiwanie jednej, która się zagubiła, Miłości, która wychodzi na rozstajne drogi, aby wyglądać marnotrawnego syna, i która w ostatnich chwilach Swojego życia, zwraca się do umierającego obok przestępcy ze słowami: ''Dziś ze mną będziesz w raju''.
       Wśród całej niepewności i nieprzewidywalności jakie niesie ze sobą życie pewien jestem tego, że tylko Jezus Chrystus może zaspokoić tę jedną z największych potrzeb człowieka - potrzebę pewności, że zło, którego się dopuściłem zostało mi przebaczone i definitywnie zapomniane.
W Niedzielę Miłosierdzia, 15 kwietnia 2012.
Mater Salvatoris - ora pro nobis!

2 komentarze:

  1. Czy zatem, Księże Krzysztofie, Maksymilian Kolbe osiągnął samorealizację? :)

    C.S.

    OdpowiedzUsuń